czwartek, 6 sierpnia 2020

Południowa Droga Jakubowa - Dzień 04_GŁUSZYNA - OSIECZNA_106 km (2175)

Rano obudziłem się średnio wypoczęty. Od 23:30 do 1:00 w nocy szalała burza. Waliło piorunami w mieście i wokół Głuszyny.

Rano pospieszne śniadanie już bez mszy której tu o poranku nie było. Nabuzowani adrenaliną i błyskawicznie spakowani (zaczynamy już mieć w tym  wprawę!) dziarsko ruszamy.

Mamy w dobrej pamięci to, że dzięki życzliwości księdza proboszcza w Głuszynie noc spędziliśmy w komfortowych warunkach! Każdy miał osobny pokój, było cicho, spokojnie i bezpiecznie. Cóż więcej potrzeba pielgrzymowi?

Rano serdeczne pożegnanie. Rozmowa u księdza połączona została z kawą i ciastkami. Przybliżyliśmy księdzu to jak jedziemy, jak sobie radzimy, jakie mamy wyposażenie i w ogóle co słychać w Toruniu. O 8:20 wyruszyliśmy w trasę na Żabno.

Tego dnia było też trochę błądzenia. Nie da się ukryć, że z Piotrem mieliśmy różne koncepcje na to w którym kierunku należy błądzić :-) Piotr postawił na swoim nieprawidłowym jak się później okazało kierunku. Później podsumowując dzień nie starałem się tego podkreślać dbając o to by atmosfera wspólnego przemierzania nie była obciążona ponad miarę.
- Nie rozłażąc się potrafił to docenić i w jakimś późniejszym momencie odwzajemnił to podejście.

Zda się że obaj pilnowaliśmy tego aby przychylnie i ze zrozumieniem dla drugiego wychodzić z trudnych sytuacji, które dyktują zmęczenie, złe oznaczenie drogi czy błędne wskazania elektronicznego przewodnika.
- Dlaczego wtedy nie korzystaliśmy z Locus.Pro czy też mapy.cz opierając się tylko na Googlu?!

A przejeżdżaliśmy wtedy iluś kilometrowy odcinek naprawdę trudnej trasy pełnej dziur, kałuż i mokrego grzęzawiska w piasku.... . To był prawdopodobnie najcięższy odcinek w naszym pielgrzymowaniu. Zda się to być wprost niewiarygodne, ale to się zdarzyło w gospodarnej Wielkopolsce... .

Jeśli ktoś chciałby z zewnątrz popatrzeć sobie na ostentacyjnie zaangażowane w majątek ziemski (naprawdę) duże pieniądze to jest po temu okazja. Arystokratyczna rezydencja w Sowińcu jest do kupienia od zaraz.

Od czasu jej nieodwiedzenia w środku (zwykłych ludzi tam nie puszczają) było tylko lepiej! Jeżeli chcesz przekonać mnie/siebie/innych, że jesteś człowiekiem prawdziwie majętnym pokaż mi zdjęcia z wnętrz tego zespołu obiektów. ...a co najmniej pokaż mi swoich przyjaciół jak gracie na przylegającym polu golfowym.



Od tego miejsca było już sporo dróg pobitych tylko nieznacznie, trafiało się sporo lada jakich ścieżek rowerowych i nie zawsze wykładanych kostką chodników.

Podczas gdy ja biedziłem się próbując się utrzymać na siodełku Piotr swoim sokolim wzrokiem znajdował dostępne dla nas wiśnie i czereśnie. UWAGA! Nie chodziliśmy na pachtę :-)

Niemniej i ja znajdowałem okoliczne cuda! Widocznie nie byłem jednak aż tak zmęczony skoro miałem siły aby wypatrzeć i utrwalić przydrożnego gargamela czy też młyn wiatrowy.


Nie mogąc poświecić im zbyt dużo czasu odnotowano jednak kościół w Krzywiniu czy świątynie w Lubiniu. W końcu jesteśmy na pielgrzymce i z natury a obowiązkowo wchodziły one w zakres naszych zainteresowań.




Pod wieczór znowu zdrowo pobłądziliśmy, ale wszystko dobrze się skończyło. Kierunek Leszno okazał się trafny i tak dojechaliśmy do klasztoru Ojców franciszkanów w miejscowości Osieczna.

Wydelegowany na negocjacje noclegowe z ojcem przełożonym zostałem przyjęty ciepło i życzliwie z delikatnym napomnieniem, że w dobie telefonów komórkowych nie wypada zaskakiwać gospodarzy swoim pojawieniem się. Co racja to racja, ale my (obawiając się odmowy) wiemy, że najlepiej jest to zrobić przez telefon :-)

Wczesna kolacja w celi klasztornej, potem krótki pobyt na korytarzu przylegającym do kaplicy klasztornej i wysłuchanie apelu jasnogórskiego. Nasze paszporty ma ojciec przełożony i odbierzemy je rano. Dzień zakończył się wynikiem przejechanych 106 km co nas ucieszyło.
- Jest nieźle!

PS. Przed zaśnięciem przyszła mi do głowy myśl: A co by było gdybym zgubił "Paszporty"? Katastrofa to jest mało powiedziane. Człowiek bez tego dokumentu z pieczątkami nie jest wiarygodny, nie jest pielgrzymem. Na nich przecież opiera się jeden z filarów zaufania do obcego człowieka, który prosi o nocleg... .


Brak komentarzy:

Podziel się