wtorek, 26 kwietnia 2022

Chełmno czekało (2243)

Jak co roku pojechano do Klasztoru w Chełmnie. Oprócz podstawowego powodu (prywatna pielgrzymka) aby tam dotrzeć, od strony technicznej była to jazda próbna na "Motylu".

Po 4 latach jeżdżenia na elektryku miałem do dyspozycji rower jak najbardziej klasyczny, bez wspomagania.  

A skąd ta wymiana roweru się wzięła? Chodziło o możliwie najprostszą konstrukcję do przemierzania większych niż zwykle odległości.

Przy całym szacunku do posiadanego elektryka nie mam zaufania do niego: zbyt zawodny w przewidywaniu długiej trasy. Głównie chodzi o "zregenerowaną baterię" która okazała się po serwisie w jeszcze gorszym stanie niż była... . Ani sił ani czasu nie było by użerać się z naprawcą.

Po powrocie z Wielkiej Drogi pewnie na nim zrobię jeszcze nie jeden tysiąc kilometrów, ale już tylko naokoło komina.
- Amen.

Po dotarciu do Klasztoru poczułem się jak w domu. Czułem jakby tam na mnie czekali, czułem ciepło i życzliwość dla starszego pana, który jeszcze i tym razem dał radę. Zaczęło się od Furty, a było i spotkanie na dziedzińcu i (co najważniejsze!) w samej kaplicy także

Poza tym wszystko było także jak trzeba: była i chwila skupienia i wyciszenie z dala od zgiełku własnych i cudzych spraw bieżących. Wychodziłem stamtąd czując, że mam power!

Pokrzepiony duchowo pogoniłem do domu drogą nr 91, kątem oka śledząc pędzące pojazdy dość niefrasobliwie blisko mijające jakiegoś tam, pałętającego się po szosie rowerzystę... . 

Czy jazda na "Motylu" (kiedyś go dokładniej przedstawię!) sprawiła mi trudność?! Taaak! Czy bolało pomykanie bez wspomagania?! Oczywiście! :-) 

Wróciwszy do domu dotarło do mnie, że kolejny, ważny etap przygotowań do Wielkiej Drogi został zrealizowany.


Podziel się