sobota, 29 października 2016

Londyn - 1,5/07 - Fasolka, katedra i Gminny Rynek (1700)

English breakfast?! Nie, nie i jeszcze raz NIE! Dziękuję bardzo za to dziwne połączenie fasolki po bretońsku, spieczonego boczku czasem paru grzybków i czegoś tam jeszcze na kształt jajecznicy... .

Powyższa opinia odnosi się do dań oficjalnych a przyrządzanych w miejscach zbiorowego żywienia. Co innego gdy przygotowuje takie luksusowe śniadanko Domowa Mistrzyni!

I proszę mi wierzyć posiadanie olbrzymiej patelni nie jest jedynym warunkiem, aby całość niebiańsko pokrzepiła! Oprócz umiejętności kulinarnych i zgrania wszystkiego w odpowiednim czasie potrzebne jest to coś czego w najlepszej nawet restauracji po prostu nie mają.

Świat widziany z piętra londyńskiego autobusu to niezwykła dla nas rzeczywistość. Po pierwsze z góry jakby lepiej widać, że Londyn to ciągle jeszcze miasto w budowie. A po drugie: piętrusy są wąskie i prowadzą je prawdziwi magicy. Ciągle nie mogę wyjść ze zdumienia jak taka chuda szafa na kółkach potrafi z gracją wcisnąć się tam gdzie zdawałoby się miejsca tylko na motocykl może starczyć... .
- Prawdziwy szacun dla drajwerów!

Londyńskie katedry potwierdzają następującą prawidłowość: jeśli nie znasz miasta to idź do kościoła! Tam zawsze można znaleźć sobie coś ciekawego. A jeśli znasz miasto to idź do kościoła tym bardziej: zobaczysz i przeżyjesz to o czym w podręcznikach czy przewodnikach uczą.
- A nawet więcej.

Anglicy jak powszechnie wiadomo w architekturze sakralnej zatrzymali się na gotyku i nie postąpili nawet kroku naprzód. Co więcej, oni późniejsze przebudowania nawet w swoich zamkach także regotykizowali!
- Będą na to dowody w późniejszych notkach.

Mając w genach kościoły gotyckie Ziemi Chełmińskiej to mi nie przeszkadza, a nawet wręcz przeciwnie. Chodziłem więc po tej katedrze co raz to nagabując Panią Przewodnik raz o to a raz o tamto po to by na końcu zaleźć jej za skórę podstępnym pytaniem na które nie znała odpowiedzi (sic!).

- No to gdzie państwo mają tego swojego Tutivillusa?
- Yhy?! A co to / kto to jest?!
- Moja opowieść zabrzmiała wtedy tak.
- No to ja się porozumiem z innymi przewodnikami (...)
- No - ten tego - my pierwszy raz słyszymy o nim.
- W takim razie go wam poszukam.



No i znalazłem go! Wszystkie główki w tej katedrze na spływach służek są poważne, mają spokojny wyraz twarzy, są takie... uduchowione.

Tylko jedna jedyna z nich  - ta w pobliżu kazalnicy - wygląda odmiennie. Gapiowata taka, z otwartymi usty jakby miała powiedzieć:

Słuchaj uważnie Słowa Bożego człowiecze! ...inaczej będziesz jako ja jestem teraz: niemądry w wyglądzie i odstający od szlachetnego ogółu!

Tak, to niewątpliwie jest Tutivil! To ten upadły anioł który wskazując różnie na popełniane grzechy  - samą już swoją obecnością prowadzi wiernych (i jak się niedługo okaże także duchownych!) ku dobremu.





Na tle naszych surowych wnętrz kościelnych ichnia zdobność w detalach epitafiów, chorągwi czy sztukatur pozostawiła we mnie podręcznikowo dobry ślad.




Mimo tych wszystkich regotykizacji wyraźnych śladów renesansu - jak to doskonale na tym przykładzie widać - nie dało się uniknąć! Historycy sztuki oraz niektórzy przewodnicy i na przykładzie Braci Tylickich z kościoła WNMP w Toruniu potrafią to szczegółowo uzasadnić.

Mnie o to proszę namolnie nie pytać. Chociaż można.


Wychodząc na świat trafiliśmy na Ryneczek. Zachwyciło mnie znowu, ale tym razem prawdziwe bogactwo warzyw, mięs, owoców, dań gotowych na miejscu przyrządzanych, serów, nalewek i tak dalej... .







Nie można jednak było się ociągać! Czekało na nas bowiem... .
- O tym będzie jutro!

Podziel się