sobota, 13 października 2007

"Toruńskie cuda od siedmiu boleści" (6)

Wczoraj chodziłem, ale dzisiaj przestałem. I leżę.

- No i tak zacząłem myśleć.

To usilne zastanawianie się obrało sobie za temat: ...a czy istnieje "Siedem innych cudów miasta Torunia"? Takich zjawisk z których możemy być dumni, ale wprost przeciwnie?!

Dokładnie chodzi mi o zjawisko takie jak przedstawione dla:

a) bliźniaczego do Torunia (a podobnego urodą do B-szczy!) angielskiego miasta Swindon (http://www.jasperfforde.com/swindon/7wonders.html)

b) pogranicznego dla Europy i Azji (!) rosyjskiego miasta Orenburg (kiedyś znajdę zagubione teraz hiperłącze do tej niezwykłej witryny!).

A więc które to i jakie to są te nasze "Toruńskie cuda od siedmiu boleści"?!

W odróżnieniu od opisania wcześniej wymienionych cudów nie wystarczy już samo mlaskanie z zachwytu. Tu muszą być przeprowadzone uzasadnienia i przedstawione żelazne dowody na słuszność krzywdzących niewątpliwie tez.

  1. Nowy Hotel dawniej "Koszary Racławickie". Jest bandyckim prawem wilczego kapitalizmu robienie kasy za wszelką cenę! To jest właśnie taki przykład. Żadnych sentymentów dla historii, żadnych ukłonów dla minionego, żadnego liczenia się z przeszłością historyczną. Czysty niczym nie skażony produkt warcholstwa przekonanego, że wszystko można sobie załatwić! Na tym przykładzie widać, że można.
    - I proszę mi tu nie pieprzyć o wieży Ejfla... .

    A do Pana Przedsiębiorcy nie można mieć zastrzeżeń że skorzystał z tego kaduczego prawa! Tylko co z ludźmi odpowiedzialnymi za to, że: hotel zasłonił jedną z głównych osi widokowych na chlubę i dumę Torunia czyli po pierniku i Koperniku nasz najważniejszy landmark: Krzywą Wieżę?!

    Hańba — powiadam Wam — hańba się stała niesłychana! O takich drobiazgach jak zaburzenie proporcji zabytkowej architektury poprzez wprowadzenie obcych w tym miejscu elementów nie powiem nic. I tak Oni tego nie usłyszą. Szelest papierów im w tym przeszkadza... . Wartościowych.

    Co ja tam będę jęzor strzępił! Profesor Tajchman (ten od wpisania Torunia na listę UNESCO) w swym „Liście” zrobił to lepiej ode mnie.

  2. Ulica Szeroka. Co z tego że znalazła się na piątym miejscu wśród miast polskich za swą szykowną europejskość jak... . Słoma z butów musiała bankowym parweniuszom wysoko wystawać skoro „prawdziwie gotyckimi marmurami” wyłożyli zewnętrznie swe siedziby. I na dodatek te pokraczne szyldy (Póp „Bizon” i póp „Orion”. Do kąta! Natychmiast).

    O ućpanie Naszej Głównej Ulicy wszelkimi reklamami nie można mieć pretensji do nikogo! Proszę spróbować zrobić zdjęcie gdziekolwiek i jakiemukolwiek zabytkowi bez znaku drogowego w kadrze... . Paniska z MZD pasują mi do schematu, że ryba zawsze się psuje nie od ogona.

    O nawierzchni tego niby deptaka to można tomy napisać! Co nowa miotła przychodzi to jest po raz enty (nawierzchnia nie miotła!) podle naprawiana. Nieustające źródło dochodów dla znajomych króliczka ona jest ta powierzchnia... . Ament.

  3. Kopernik Mikołaj z ulicy Szewskiej. Potworność estetyczna jakiej miasto nie widziało od swojego założenia! Przylepione do fasady brązowe straszydło o wyglądzie naćpanego Montezumy lub bezczelnego pijaka, który w swym kompromitującym publicznie wyglądzie zatracił wszelką przyzwoitość... . Słowo kicz w odniesieniu do tego twora ściennego może czuć się obrażone. I to stało się na jednej z głównych ulic naszego Starego Miasta... .
    - Panie widzisz to bezeceństwo i nie grzmisz?!

    I znowu: restaurator nie takie striptizy może sobie publicznie urządzać, ale co na to System Ochrony przed Potwornościami?!
    - Nie istnieje.

  4. Spalony pub „Old Grandmother” („Stara Babcia”) a właściwie trzy kamienice przez wieki całe uznawane za nieodnawialne perły toruńskiego gotyku, do kamienicy kopernikańskiej przyrównywane.
    Całymi latami sobie stały popadając w ruinę dokładnie naprzeciw siedziby konserwatora zabytków (
    sic!). Urzędnicy siedzieli se i patrzyli jak one chluby naszego miasta chylą się ku upadkowi. ...aż tu naraz radosne zrządzenie losu nastąpiło: budynek wziął się i podpalił! Sam.

  5. Teraz już nie trzeba martwić się o rekonstrukcję jakiejś tam cudownie niepowtarzalnej i najzupełniej oryginalnej więźby dachowej czy innych belkowań sufitowych albo fresków... .
    - W końcu –
    o co chodzi?! - przecież fasada zostanie!

    Właśnie rozpoczęła się ta cała tania renowacja budynku. Przed pożarem – z uwagi na wymogi konserwatorskie – taka restauracja obiektu kosztowałoby pewnie i pięć razy drożej... .

    I proszę mi tu nie wtórować o grandzie co się stała w środku miasta! To jest nasz, własny toruński sposób na zabytki. Tylko proszę o nim ciszej, bo jeszcze sobie „Tormięs” przypomnę... .
    - Ciszej nad tą trumną!

  6. Bandyckie graffiti. Jest zawsze, wszędzie i nikogo nie boli. Trwa całymi latami spokojne o swoje istnienie. Miasto ku swojemu wstydowi nie ma s y s t e m u , który by starał się przeciwdziałać temu zjawisko. Jest tak powszechne, że może być i jest wszędzie. I głowa nikogo o to nie boli.

    Duperelno jednorazowe akcje na użytek publiczki niczego nie załatwiają. W swoim poprzednim wcieleniu :D szczegółowo pisałem i fotografowałem o tym tu: http://www.obserwator.cba.pl/?s=a&n=0502&a=1

  7. Brudne, niewietrzone i zaniedbane muzea, przez które bez opamiętania i szacunku przepędza się Bogu ducha winne wycieczki szkolne. Smutnawo zapajęczone przybytki o kolekcjach niechlujnie złożonych i fatalnie eksponowanych z akcentami rozłożonymi 50 lat temu. Siedzą tam zadufki przeświadczone że im się Bóg wi co należy i rzucając publice "co się nie zna" ochłapy swojej wiedzuni panoszą się niczym Krzyżaki jakie butne. W tych przybytkach potrzeba więcej mydła i światła!

    Dzisiejsze biura (w tych nielicznych geesach co się jeszcze ostały) są lepiej oświetlone niż te szumne ekspozycyje. Patrz pierwszy z brzegu dowolny przykład co znajduje się w „Czerwonym Spichrzu”! A smutnawo przyrdzewiały szyszak Krzyżacki przed frontonem ratusza jest 1234 dowodem na realne istnienie także i tej bolesnej pozycji w „Siedmiu innych cudach miasta Torunia”.

    W tej sprawie szczegółowe przykłady można znaleźć tutaj: http://www.obserwator.cba.pl/?s=a&n=0515&a=1

  8. Kacze Stawy na Mokrem. Są takie dwa urokliwe jeziorka... . One nie mają nawet swojej oficjalnej nazwy! Jedyna woda w dzielnicy nazywające się Mokre... . Mieszka tam sporo ryb, pijawek, kaczek i różnego innego ptactwa wodnego. Były kiedyś i łabędzie, ale zostały stamtąd wyproszone.

    Miasto” te jeziorka oficjalnie uznaje za przypadkowe a wielce kłopotliwe kałuże, raz do roku z łaski je odśmiecając. A jest z czego.

    Obok pobudowane osiedle odgrodziło się od nich płotem. - Był tam ktoś latem?! Żal was nie ogarnia? Płakać wam się na taką biedę nie chce?! Myślę, że wątpię w to, że przypomnienie o „Dwóch stawach” niejakiego Mickiewicza Adama kogoś poruszy... .

    A przecież wystarczyłaby ścieżka wokół, parę latarni a pod każdą z nich ławeczka... .
    - Ech, życie to mogłoby być piękne!

    ...ale uni nie chcom chcieć!

Kończąc tej wstydliwy spis Cudów od siedmiu boleści pytam się namolnie:
Są jeszcze jakieś dodatkowe propozycje pokalania własnego gniazda?!

Tylko proszę mi tu się nie pchać!
I bez tego jest strasznie.

- Pora się kłaść.
A nie wiem czy aspiryna co pomoże... .


* * *

Acha! A wczoraj to w naszym miasteczku były "Targi Konserwacji Zabytków".

oo

Na wieść o tym pan D. bardzo by się ucieszył.

- To były przecież targi które On wymyślił.

Niech więc trwają.

Podziel się