wtorek, 13 listopada 2012

VI FESTIWAL PERFORMANCE "KOŁO CZASU" - 4/6 (1063)

Zawiadamiam kogo trzeba że wasz czujny sprawozdawca znajduje się w sytuacji nie do pozazdroszenia.

Oto trzykrotnie już relacjonowałem to co widziałem ryzykując utratę dobrego imienia absolutnie nie z
własnej winy. Otóż jak mówią podstawy ("Podstawy mówią") performance powinien rozpocząć się od
posiadania wiedzy na temat Twórcy, a co najmniej Jego zamierzenia.
- MI (oraz jeszcze paru innym Osobom Z Miasta) tej wiedzy odmówiono!

Do studentów rozeznanie kto i z czym pokazywał się będzie napłynęło z wykładów, śledzenia literatury
przedmiotu, z własnej chęci wypatrywania nowości w dziedzinie. Każdy inny człowiek pozbawiony tegoż
musi liczyć na słowo wstępne czyli manifest artystyczny, który wprowadzi go frontowymi drzwiami
w tematykę zainteresowań Performera.
- I z tą informacją wstępną podczas toruńskiego "Festiwalu" było naprawdę źle.

Zapowiedzi były niezrozumiałe, pospieszne i bełkotliwe. Ktoś tam coś tam bębnił w myśl zasady student
"wszystko zniesie, bo musi" kompletnie zapominając, że takie osoby jak wyżej i niżej podpisany zostały
też  z a p r o s z o n e . To przecież nie było tak, że intruz włamał się na tajne performanse i teraz swoimi
wynurzeniami nie docenia dzieła, postponuje artystów i brak szacunku całej imprezie okazuje... .

No szlag mnie spokojnego człowieka trafiał jak prowadzący imprezę (podajcie mi jego głowę na srebrnej
misie!) mamrotał coś tam sobie a muzom zapowiadając. TAK NIE WOLNO.
- Tak postępują amatorzy, to jest  n i e p r o f e s j o n a l n e .

Jeśli do tego dodać, że taki wkurzony Człowiek z Miasta z tak drastycznym zjawiskiem w kulturze jak
sztuka performance słabo obeznany jest no to ma się wtedy taki oto pasztet.

*   *   *

Ta Niezwykła Dziewczyna od razu przyciągnęła moją uwagę. Delikatne rysy, dziewczęca figura, urok jak
i niezwykła atmosfera jaką roztaczała wokół spowodowały, że zabrakło mi zwykłej przecież odwagi aby
podejść i powiedzieć jak zwykle.

- Tak, właśnie pani chcę zrobić piękny portret. Chcę udokumentować tę niezwykłą chwilę już 
chociażby po to, by było co wnukom pokazywać... .

Nie odważyłem się na to!
Niemniej jednak - marne światło mając - taki oto konterfekt ku pamięci przeszłych pokoleń wysmażyłem.
- Co Dziewczyna w Bieli dzielnie zniosła.
























A czego dotyczył Jej happening?! Tego nawet mnie nic nie śmie zaświtać w głowie!
Wiem tylko, że nagle zrobiło się nadto kameralnie bym miał prawo dalej zdjęcia robić... . Pamiętam tylko,
że styropiany wraz z Panią powędrowały w niedostępny dla mnie kąt, gdzie tylko bardziej odważni
i godniejsi ode mnie mogli śledzić tajemniczy przebieg działania.






















Niezrozumienie powiększone o niezgodę powtórzyło się i przy następnym działaniu które polegało na
rozbijaniu jajek o podłogę i rozlewaniu mleka oraz nurzaniu się w tychże ekskrementach.

O tym akcie artystycznym tyle mogę powiedzieć, że cokolwiek by to było nie zgadzam się tak z formą jak
i z treścią. Mama nauczyła mnie, ze jedzenie nie służy do zabawy. Krótki okres wolontariatu w organizacji
pomocowej na zawsze to zalecenie utrwalił w moim mózgu.

A dla Pani Artystki mam propozycję: proszę o powtórzenie tego spektaklu przed długą kolejką ludzi
zziębniętych i (prawdziwie) głodnych którzy stoją po jedzenie w toruńskim czy innym "Caritasie"... .
Na pewno się spotka Pani z żywym odbiorem.
Odbiorem tych jajek i mleka, które nie zostały jeszcze zniszczone dla płochej zabawy.

- Oświadczam, że tomatiny i ten performance w jednym stoją domu.
W domu dla bezmógów pozbawionych ludzkich uczuć.
I żadne artystyczne duperele tego nie usprawiedliwią.
Amen.






































Nie wiem czemu służył ten Krzak Gorejący, ale odbierałem go jako coś co jest bardzo na miejscu.
W oryginale był zapowiedzią wyprowadzenia zgnębionego ludu z niewoli, dla mnie ten konkretny przywodził
na myśl też nadejście czegoś dobrego.

Musi jednak to nieprawdziwy jakoś był krzak, bo zawiodłem się i na następnym działaniu artystycznym.
I dlatego na temat Chrustowych  Performerek przez litość nie wspomnę... .
- ...ale pomysłodawcy Krzaka Gorejącego za jego liściastą urodę plastyczną składam podziękowanie 
i gratulacje. Nadzieję (co prawda niespełnioną) ale jednak - nadzieję mi ofiarowano!

























Następne działanie artystyczne przywróciło światu normalność, nadało mu sens i pomogło uwierzyć w to,
że jeśli  Prawdziwy Artysta chce coś wyrazić, to obejdzie się nawet bez słowa wstępnego.
- Jako jedyny powitany został oklaskami (zapewne w podziękowaniu) za pamiętny performance
z poprzedniego roku
.

I tak (moją nieskładną mową wiązaną) przedstawiono nam rolę artysty we współczesnym świecie.
Powiedziano, iż oceniając Go nazbyt surowo oceniamy samych siebie, boć On tylko odbiciem
społeczeństwa jest. Przyklejane lusterka pięknie a klarownie tą myśl mi zobrazowały.

Pewnie były tam jeszcze inne sensy i znaczenia, ale choćby ta moja insynuacja (pozwalam i tak odbierać
moje myśli) była tylko jedną i jedyną to i tak czułem się i czuję się dowartościowany, wzbogacony o coś
czego na próżno tak długo czekałem w innych przedstawieniach.

Artyście - dziękuję.


























c.d.n.

Podziel się