czwartek, 7 czerwca 2012

Wróćmy na jeziora (922)

Jak znak na wodzie zobaczyłem ją o poranku... . Gdzieś w oddali ostrzegawczo zakukała kukułka.
- No nie chciałem urazić obrazem, nie chciałem!



Gdy żyje się w tak patetycznym miejscu to przecież z powodu nieuwagi mogą pomylić się
znaczenia. A tu kropla na konwalii jak święta łza. Dziewczyna znad jeziora wyglądała
nierzeczywiście, jak, jak... .



Może miała na imię Michalina, a może Natalka. A może to była ta sama panna wodna tylko
w innej postaci?



..i do tego te wyszukane, pańskie maniery! Chyba nawet się nieco krygowała, ale nie
przeszkadzało mu to. To tylko gra - myślał - to jest tylko, tylko takie śmieszne... bawidełko!




Ocenił szanse: ona może przez to przejść inaczej, na przykład z prawej strony. A reszta jego!
W chwilę potem zwątpił: mimo wszystko wiadomo, że i tak ona go przechytrzy, bo przecież
wiadomo jaka ona jest! Trochę taka właśnie, chociaż tak naprawdę to na co dzień jak nieco
zasmucony anioł ona jest.



Co raz to tu to tam sobie istnieje. Ni przypiął ni przyłatał jest ten psiak o wilgotnych oczach nad
rzeką, z jakiegoś filmu. Tak dzisiaj to widzę.



(...)

W promieniach słońca zerwał się wiatr: wypływamy?



Tylko skąd mogę mieć pewność, że wiesz dokąd,
że ogóle wiesz o czym mówię?

Nie odpowiadaj - to by tylko zrobiło naleśnik.
- I nić by się zerwała.
- Niech będzie jak jest.

Podziel się