wtorek, 10 maja 2022

Dzień 01: Toruń - Strzelno Klasztorne: 84 km (2245)

"Uważaj o czym marzysz, bo twoje marzenia mogą się spełnić!".
Jeszcze w noc przed wyruszeniem brzmiał mi w uszach ten cytat. Do kościoła św. Jakuba dotarłem na mszę o 7:10. 

Wczoraj Barbara dzwoniła i dopytywała szczegółów planowanego wyjazdu. Mimo wszystko zaskoczyła mnie swoją obecnością w kościele. A jeszcze bardziej zdziwiła mnie przyjemnie obecność Zygmunta.

Po nabożeństwie była z nim chwila rozmowy i potem wyruszyliśmy. B. zdecydowała, (jak to ona), że odprowadzi mnie do Gniewkowa. Wypróbować się jej nowy rower zachciało! No i zrobiła to aż do pałacu w Wierzbiczanach.

Parę słów które rzuciłem od niechcenia na leśnym parkingu przed Gniewkowem zadziałały i stąd było to wydłużenie odprowadzania. Jak się potem okazało przejechała tego dnia coś około 90 km. Zrobiliśmy sobie selfiaka na pałacowym tle i dalej już pomknąłem sam. 

Chyżo szło mi to jechanie, ale miejscami (no cóż!) szło nietęgo. Cztery lata jeżdżenia na wspomaganiu zrobiły swoje i te parę setek które ostatnio zrobiłem, (z tytułowym Chełmnem na czele!)  żeby się przestawić na pewno nie zniwelowały różnicy w kondycji. Okazało się (i teraz), że każda dawniej niezauważalna górka teraz  musi być własnymi siłami zdobywana. O większych nie wspominam :-)

Mimo wszystko było ambitnie i mozolnie rzeźbiąc kilometry po znanej trasie Camino Polaco (mocno  sapiąc!), a prawie na wydechu trafiłem do Strzelna. Jakoś wcześniej nie zakonotowałem, że to niezwykłe miejsce do którego dotarłem  d o k ł a d n i e to nazywa się: Strzelno  K l a s z t o r n e .

Z wdzięcznością przyjąłem fakt, że na miejscu zostałem rozpoznany i zaakceptowany jako pielgrzym, co równało się zapewnionemu noclegowi ze wszelkimi wygodami. Był więc prysznic i wygodne spanie. O 21:30 padłem: mnie już nie było!

PS. Było trochę za ostro jak na pierwszy dzień... .

Podziel się