sobota, 1 lipca 2017

Śniadanie na trawie 1/2 (1839)

W Toruniu dzieje się dużo za dużo! To miasteczko latem codziennie eksploduje wystawami, pokazami, jarmarkami i rożnymi takim atrakcjami, że aż człowiek traci miarę i nie bacząc na ponoszone straty barykaduje się w domu i z rzadka tylko a przy ważnych momentach wyjeżdża do Miasta.

Problem w tym, że kotłowanina zdarzeń jest taka, że brakuje czasami kryteriów tego co ważniejsze a co mniej ważne jest. I wtedy z pomocą może przyjść Przyjaciel. A on swego czasu przyszedł był, popatrzał na mnie - natłokiem dobra zgnębionego - i wyrzekł tak:
Za parę dni będzie "Śniadanie na trawie". Masz być. 
- I tak się stało.

A co to jest to "Śniadanie na trawie" i dlaczego ważne ono jest niech opowiedzą bardziej kompetentni ode mnie. Osobiście jestem tylko od robienia obrazków. Co najwyżej mogę dodać coś od siebie.

W moich oczach to było tak:
- zamknięto Bulwar Filadelfijski
- pokryto go murawą obficie podlewaną
- zaproszono wystawców komercyjnych i społecznych
- dano szanse pokazania się pasjonatom wszelkim: od rodzinnych gier planszowych poczynając a na jodze kończąc.

Całość ozdobiono muzyką kameralną a rozrywkową, która ku uciesze licznie zgromadzonej publiczności ładnie grała.

A do tego baloniki, kiełbaski i inne temu podobne ludowe atrakcje... .

Było rodzinnie i na pełnym luzie! Spełniło się to o czym z dawna marzyłem a powoli staje się toruńską codziennością.

Dużo uśmiechniętych ludzi, atmosfera luzu i odpoczynku i pełen relaks były widoczne na każdym kroku. To jest to za czym tęskniło się będąc za głębokiej komuny a co można było zaobserwować tylko za granicą.
- Nareszcie i my mamy luz!

Była też elegancka (jak to u leśników!) reprezentacja z "Lasów Państwowych". No i właśnie oni stanowili najmocniejszy akcent w promocyjnej części wydarzenia.

Różnorodność oferty na ich stoisku (mocno - choć nie tylko) ukierunkowanej na młodego odbiorcę po prostu robiła wrażenie. Pełen profesjonalizm!

Również i ten przejawiający się w drobiazgach. Ot, patrząc na nią można by pomyśleć: no szyszka, zwykła szyszka, ale osadzona w tej imprezie już taka nie jest. Dostałem taką jedną z określeniem SZYSZKA SZCZĘŚCIA.
- Co mnie po prostu zachwyciło :-)

Do tego doszło sporo materiałów dydaktycznych o lesie, o pracach w nim przeprowadzanych, jeszcze mapy i propozycje wycieczek na przyrodę, informacje o nadleśnictwach... .

Postałem chwilę z boku i patrząc na ich pracę zdałem sobie sprawę, że gdyby na najwyższym poziomie tak precyzyjnie i wielotorowo dostarczano informacje o "Lasach" i lasach  to mniej byłoby politycznego zamieszania na tematy przyrodnicze... .

Nie zagłębiając się tak wysoko - można powiedzieć, że to co zobaczyłem na "Śniadaniu" to niezły kawałek profesjonalnej roboty promocyjnej podanej w naprawdę atrakcyjny sposób.

Mi szczególnie spodobała się część warsztatowa skierowana do młodych odbiorców. Trzeba było zobaczyć jak rezolutne smyki brały udział, patrzyły, komentowały skarby prezentowane i rozdawane na stoisku!

Myślę, że również dzięki i takim wydarzeniom wzrasta sympatia dla "Lasów" tak fachowo podbudowana profesjonalną wiedzą leśnych promotorów.

Proszę docenić to co napisano: rzadko kiedy podobne zdania przechodzą mi przez klawiaturę a teraz napisałem je z pełnym przekonaniem.

Krótko mówiąc: składam wniosek o podwyżkę dla wszystkich członków leśnego zespołu promocyjnego, który przygotował i przeprowadził udział w tym Wydarzeniu!

Podziel się