wtorek, 25 września 2012

Las Piwnicki (1014)

Nie chciało mi się jechać do Zamku Bierzgłowskiego! ...ale oni chcieli. Zimny, dokuczliwy wiatr i trochę tych kilometrów to nie była kusząca perspektywa.
...ale oni oczywiście nalegali!

Oj tam! Oj tam! Sama czuję się podchorowana! Najlepszy dowód, że dziś rano nie pojechałam (jak toprzez okrągły rok u morsów bywa  przy niedzieli) do jeziora się kapać. A ty zdrowy jak słoń wysiadasz!?

Pomarudziłem w wyniku czego wyszło, że owszem i owszem ze względów towarzyskich pojadę, ale ino do Lasku Piwnickiego.

Oni niech sobie dalej drałują a ja poplączę się po Lasku Piwnickim dawno nie odwiedzanym. Byłą Stację Przyrodniczą UMK chciało mi się (niepotrzebnie jak się później okazało) zobaczyć.
- No więc stoję na tym skrzyżowaniu i czekam na nich.

Wreszcie są. Opromieni napisem, którego specyficzną urodę odkrywam dopiero przy komputerze.

No to jedziemy a tu.... . na dwupasmowej wylotówce w kierunku Unisławia siedzi Piękna Ona. Szybko robię zdjęcie i - na szczęście na pustej szosie - zaganiam potwora do lasu.
- Uff! No to niedziela (a przynajmniej ten jej fragment!) została dobrze wykorzystana.

Gnamy dalej!
...bo przecież Oni nigdy normalnie wolno nie jeżdżą! Ona bo ma już taką naturę, On bo ma rower ponaddźwiękowy, jednym palcem podnoszony.

Przy skręcie na Olek mokry (nomen omen) "jakomysz" żegnam przyjaciół i zanurzam się w zieloność, by po niedługiej chwili trafić na byłą Stację Przyrodniczą UMK w stanie wskazującym na wszystko oprócz dbałości.


 







Warto zwrócić uwagę, że ten obiekt jest / był chroniony przez firmę która własnej tabliczki nie była w stanie ochronić.


Zapominając o wszystkich widokach które mnie tu spotkały i nie zawracając sobie głowy tandeciarzami
zanurzyłem się w zieloność.



Spoglądając na ostatni obrazek mimo wszystko przytakuję sobie: to była piękna niedziela!



Uwaga techniczna.
W ramach mrożącego krew w żyłach eksperymentu wszystkie obrazki do dzisiejszego wpisu zrobiono przedpotopowym aparatem marki Canon PowerShot G-5. - 

Dzięki temu uświadomiłem sobie jakim to szczęściem jest mieć 50-tkę. Potężne aberracje, zakrzywienie beczkowate, wypalenia tam gdzie ich nie powinno być czy ogólnie kserograficzna jakość to tylko niektóre z przyjemności które oferuje ten niegdyś przez mnie uwielbiany sprzęt. - Nie dziwię się, że wrócił do mnie z powrotem.

Mimo wszystko w dobrych warunkach oświetleniowych na pewno zrobię nim jeszcze niejedno godne uwagi zdjęcie, lub nawet fotografię. Jestem o tym przekonany.
- Nie tylko w niedzielę.

Podziel się