poniedziałek, 16 lutego 2015

Sceny z życia bażanta (1506)

Zawsze chciałem przyjrzeć się bażantowi! Zwykle wyglądało to tak,
że zobaczywszy ptaka to albo nie miałem przygotowanego aparatu,
albo kurak był poza zasięgiem obiektywu.

Tej drugiej sytuacji zwykle towarzyszyło kompromitujące ganianie za nim
gdy ten łaskawca pozirając oczkiem bladym uciekał przed mną na
piechotę pilnując utrzymywania bezpiecznego dystansu... .
- Ten grodzieński się przecież nie liczy bo hodowlany.

Teraz było nieco inaczej.

Pole - lasek - łąka - gospodarstwo - płot. A za płotem on! Nie wychodząc
z auta (bałem się go wystraszyć!) przez uchyloną szybę pstryk go raz
i drugi. A potem trzeci. Upewniwszy się, że minimum zdjęciowe dla niego
na karcie jest ruszyłem za nim ostrożnie... . No i wiadomo co on zrobił:
jak zwykle - oglądając się chytrze na boki - dał drapaka!

Nie bolało to tak mocno jak zwykle, bo coś mi przecież z niego zostało.
A co? To.










Podziel się