wtorek, 15 sierpnia 2017

DŁUGI POWRÓT: Kolegiata w Koronowie 3a/3 (1885)

Nasze peregrynacje po Borach Tucholskich zbliżają się do końca.

Pomny złożonej obietnicy by Miasto w Koronie (a właściwie kolegiatę) raz jeszcze odwiedzić trafiłem tam ponownie.

Świątynia zachwyciła mnie przebogatym wnętrzem i zacząłem to gorączkowo dokumentować, aby móc do czego wracać.

Kiedy w parę minut po tym jak wszedłem rozbłysły światła zorientowałem się, że za chwilę rozpocznie się msza na 18-tą.

Poruszałem się więc zdecydowanie a z szacunkiem i w sposób możliwie mało zauważalny dla przebywających w kościele osób.

Uwijałem się planując dokładnie obraz przed każdym naciśnięciem spustu.

W takiej chwili starannie ważyć należy rzetelność wykonywanych zdjęć (wynikającą także z oczekiwań Obserwatorów Obserwatora) i szacunek wobec wiernych modlących się w świątyni.

Mając obrazki przed oczami proszę pobyć tu razem ze mną w umiarkowanej ciszy.

Szacunek dla miejsca i chwili współdzielimy więc ze skupienieniem się na przeżywaniu oglądania konkretnych obiektów... .

Wszyscy pamiętamy przecież tą historię z Janem Styką. Ów malarz realizując zlecenie dla kościoła malował obraz na kolanach. Poruszony pomieszaniem pojęć Dobry Pan ponoć wychylił się z za chmury i rzekł był do niego tak:

Ty Janie Styka nie maluj mnie na kolanach.
- ...ty maluj mnie dobrze!

Jeśli ktokolwiek z Was będzie miał okazję odwiedzić ten kościół (proszę się o to postarać!) niech starannie wpatruje się w obrazy i rzeźby.

Może komuś uda się znaleźć wskazówkę pomocną do odkrycia chociaż jednej z tajemnic koronowskich cystersów?

Przypominam podstawową zasadę przy zwiedzaniu tak bogatego kościoła: ZWIEDZAMY Z LORNETKĄ W DŁONI.
- Żeby potem nie było na mnie, że komuś coś tam ważnego umknęło!

c.d.n.


Podziel się