sobota, 21 lipca 2012

Za co nie lubimy archeologów... (966)

...czyli Muzeum Uniwersyteckie nudą atakuje!



Jeżeli ktoś z Szanownych Obserwatorów nie był jeszcze na Tej wystawie to proszę
odetchnąć z ulgą. Nie trzeba na nią iść; wystarczy, że ja się poświęciłem.

Wydarzenie to składa się z czterech części. W szczelnie zamkniętych gablotach
(tak aby nie można było ich sfotografować) duszą się gliniane skorupy o rożnych
kształtach i przeznaczeniu.

Druga cześć to obrazy nieważnych malarzy ze scenami antycznymi czwartego
sorta, których ramy są tak polakierowane jakby brały udział w konkursie
na lustro roku.



Część trzecia to informacja o zbiorach od nich oderwana i ku wygodzie archeoludzi
umieszczona w osobnej sali w postaci prezentacji wyświetlanej na ścianie.

Całość została zorganizowana w tak nudny i XIX wieczny sposób, że oglądając ją
chciałoby się zasnąć w tejże sali projekcyjnej. Od tego narzucającego się kroku
powstrzymywało mnie jedynie dobre wychowanie i Pan Ochroniarz.

Onże musiałby z mego powodu cierpieć przez cały czas mego niewątpliwie długiego
snu dodatkowe a niewypowiedziane męki za które nikt nie byłby w stanie Mu
godziwie zapłacić... .



Na tą bezbrzeżną nudę to kindżał z puginałem same wyskakiwały z pochwy
i już tylko do wyjścia mnie ciągło.... .

To co z całej wystawy zapamiętam najbardziej to na wyjściu widok secesyjnego
witraża i schodów. To właśnie jest ta czwarta część wystawy: niezmierzona ulga,
że stamtąd wyszedłem.



A potem się dziwią, że nastolatki nie cierpią archeologii!

Podziel się