Trasa: Studzienniczna - Augustów - Płaska - Paniewo - Śluza Perkuć - Mikaszówka - Strzelcowizna - Frącki - Zaruby - Poćkuny - Dworzysko - Ogrodniki - Sejny
Noc nie była specjalnie dobra. O 2:45 obudził mnie Piotr swoim chrapaniem, niczym stary ułan :-) Faktycznie jego pochrapywanie nie było zbyt głośne, ale ze snu się wybiłem i przez godzinę nie spałem.
A potem pobudka około 5:00. Mając w pamięci źle przespaną noc i wczesne wstanie cały dzień odczuwałem boleśnie. No taki już jest urok podróżowania razem. Mimo wszystko domek na wodzie okazał się miejscem przyjaznym i na miarę możliwości pełnym wypoczynku.
Jeszcze tylko słowo o śniadaniu. Tak wczorajszą kolację jak i dzisiejsze ono zjedliśmy przy osobnych stolikach na pływającym tarasie. W ten sposób ujawniły się osobiste preferencje.
Piotr jako esteta umieścił się dalej, ale z pięknym widokiem na zatokę i łabędzie. Nie miałem tak pięknego widoku, ale od swojego stołu do domku na wodzie miałem całe trzy metry bliżej.
- Zawszeć to mniej chodzenia... .
Piotr jako esteta umieścił się dalej, ale z pięknym widokiem na zatokę i łabędzie. Nie miałem tak pięknego widoku, ale od swojego stołu do domku na wodzie miałem całe trzy metry bliżej.
- Zawszeć to mniej chodzenia... .
Przyjrzyjcie się temu gościowi: to jest właśnie cały ten PIOTR!
Potem było już tylko rozliczenie u właścicielki "Zatoki". A pani Justyna? Zapracowana, nostalgiczna, jakby nieobecna, zasmucona nic od nas nie wzięła. Wy pielgrzymi przecież... . A potem o 7:30 już tylko pieczątka w barze i pora ruszać w drogę.
Piotr jako gospodarz dnia (yyyy?!) i w ogóle kierownik wycieczki (tak jakoś naturalnie przejął inicjatywę) przeciągnął nas po wielce interesujących go śluzach i kanałach augustowskich.
Przyjęliśmy zasadę, że co aktualny danego dnia "kierownik" postanowi to należy się do tego zastosować. Dla mnie one wszystkie kanały wyglądały jednakowo, ale pewnie to był wynik braku wrażliwości spowodowany zmęczeniem.
Przyjęliśmy zasadę, że co aktualny danego dnia "kierownik" postanowi to należy się do tego zastosować. Dla mnie one wszystkie kanały wyglądały jednakowo, ale pewnie to był wynik braku wrażliwości spowodowany zmęczeniem.
Gdzieś po drodze spotkaliśmy Antoniego Oleksickiego, który na rowerze z Białegostoku dotarł do Santiago de Compostela.
Mikaszówka. Kościół pw. św. Marii Magdaleny.
Na brakach prądowych dotarliśmy do granicy w Ogrodnikach gdzie zaczyna się europejski Szlak Jakubowy dostępny dla nas w tej chwili.
Na granicy spotkaliśmy pograniczników litewskich prosząc o pieczątkę do Paszportu Pielgrzyma. Na taką prośbę zrobili wielkie oczy. Oni nawet karabinów czy innej broni nie mają a co dopiero pieczątka... .
Schengen panie: SCHENGEN! Widać było, że nudzą się jak mopsy. Próbowaliśmy zrobić sobie z nimi zdjęcia a potem już tylko hajda na Sejny! Do miasteczka dotarliśmy na resztkach wszelkich sił. Dolegliwe górki były po drodze.
W miejscowości Hołny Mejera (co za pięknie, egzotycznie i miło brzmiąca wioseczka!) przyjemnie było zobaczyć tą tablicę! Grudziądz to przecież kawałek rodzinnych stron :-)
W Sejnach wzięliśmy udział w końcowym fragmencie czerwcowej mszy świętej. Zaowocowało to spotkaniem z księdzem proboszczem, który pochodzi ze Zgorzelca. Od niego też otrzymaliśmy luksusowe miejsce wypoczynku na poddaszu. Piotr spał w osobnym pokoju na prawo ja spałem w osobnym pokoju na lewo.
Tylko te 51 schodów! Po zakwaterowaniu kiedy wiedzieliśmy już, że nie ma prądu był krótki odpoczynek niedaleko kościoła nad rzeczką. Okazało się, że przeszła wyjątkowo gwałtowna burza i całe Sejny nie mają elektryczności.
W nocy włącznik światła zostawiłem otwarty i zapalona żarówka obudziła mnie natychmiast. Mogłem więc podładować swój akumulator w rowerze i komórce. Do rana się na pewno nie naładował do pełna, ale dobra chociaż i taka ilość prądu.
Tylko te 51 schodów! Po zakwaterowaniu kiedy wiedzieliśmy już, że nie ma prądu był krótki odpoczynek niedaleko kościoła nad rzeczką. Okazało się, że przeszła wyjątkowo gwałtowna burza i całe Sejny nie mają elektryczności.
W nocy włącznik światła zostawiłem otwarty i zapalona żarówka obudziła mnie natychmiast. Mogłem więc podładować swój akumulator w rowerze i komórce. Do rana się na pewno nie naładował do pełna, ale dobra chociaż i taka ilość prądu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz