czwartek, 30 kwietnia 2020

Wokół komina (2146)

Przedwczoraj w ramach snucia się wokół komina (Toruń - Mała Nieszawka - Służewo - Nieszawa - Siarzewo - Ciechocinek - Otłoczyn - Toruń) pobyłem w Służewie.

XVI wieczny późnogotycki kościół znajdujący się tamże zachwycił mnie! A już nietypowa konstrukcja (dwa filary umieszczone centralnie!) zadziwiła skutecznie.

Gdyby wiedzieć jak do Służewa bezpieczniej dojechać, gdybyż mieć swojego człowieka coby po kościele tym i w ogóle po miasteczku oprowadził... . Gdybyż... .
- Toby by było!


Całą grupą można by wtedy pojechać, oczy cieszyć... .
- Może z czasem, może kiedyś. Może ktoś.
KTO?







Trasa bez większych sensacji: polecam ją każdemu, kto da radę te równe 100 km przejechać. Niemniej jednak należy uwzględniać następujące fakty:

a) przed wyjazdem sprawdzamy telefon coby się nie wyłączył w trakcie nagrywania śladu gpx. Mi to się zdarzyło i zamieszczona mapka z konieczności pochodzi z googlowej osi czasu zamiast z LOCUS PRO.

b) po drodze do Nieszawy jest Turzno, ale to nie jest to magiczne TURZNO.

c) zjedzenie posiłku z widokiem na prom nie jest w stanie ruszyć go z posad. Ten pojazd wodny rusza dopiero w maju.

Powodzenia!


PS. Jakim sposobem wychodzą u mnie tak dokładnie przejechane kilometry?! Objaśnienie jest proste; na ostatnim odcinku dojeżdżam brakujące mi do pełna odległości snując się dookoła miasta, osiedla czy innego komina. Równo ma być!
- Śmiechom i żartom z tego nie ma końca.  

120 km Starszego Pana (2145)

Golub - Dobrzyń, Kowalewo, Chełmża to miasteczka które objechano samopas.

Trasa jak trasa a co słonko widziało (pokazujące się od czasu do czasu) jest na obrazkach.

W pamięci zostało mi Elgiszewo ze swoimi poprzedzającymi pagórkami i mors pluskający się w okonińskim jeziorze. (Muszę szybciej pływać to będzie cieplej!)

Do tego został na siatkówce oka zawsze miły widok zamku golubskiego! (Kanapki na rynku były przepyszne!)

Rzecz nie warta byłaby wspomnienia, gdyby nie przejechane tego dnia kilometry o czym z dumą Starszy Pan zawiadamia prezentując infografikę.

Mam świadomość, że te 120 km to zaledwie ułamek tego co przede mną. Tak bardzo bym chciał już wyruszyć w Wielką Drogę!

Zda się, że już raczej w tym roku nie pobiję swego rekordu życiowego, na dwudniówce. Pierwszego dnia przejechałem wtedy 180 km a zaraz następnego dzionka tych kilometrów było 140.

O tym, że nie był to przypadek czy jednorazowy wyskok z tym dłuższym dystansem świadczy fakt opisany krótko TU.

Pięknych trzydziestoletnich proszę o nie wzruszanie ramionami na nazbyt krótkie dystanse i to jeszcze wspierane prądem. Nikt za mnie nie kręcił pedałami i nie  siedział na siodełku przez te godziny :-)





Podziel się