sobota, 5 grudnia 2015

Wyprawa: Świecie - Chełmno 1/2 (1570)

Czasami to ma się szczęście! Ogólnie to szaro - bury czas mamy. Jednak  t e g o  dnia niespodziewane okna pogodowe się pojawiały. ...i to wtedy można się było urwać z łańcucha codziennych, rutynowych czynności.

Był czas aby na wiosnę planowaną wyprawę już teraz - chociażby częściowo - zrealizować. Co za radość!

Poranek był chmurny, czasu było sporo to i po drodze do Świecia było się po co zatrzymać i okiem nawet na nieważny, odchodzący w niebyt industrial rzucić... .

Świecie - miasto niby bliskie, a jednak nieznane. Przywitało kościołem stojącym tak blisko drogi, że aż żal by było nie spojrzeć na niego. No to się spojrzało!








Szarpany ciężkim wiatrem obchodziłem świątynię dookoła szukając ciekawych detali. Mijając zauważyłem stojącą obok kościoła figurę (chyba)  św. Nepomucena. Już po powrocie do domu tęgo się zamyśliłem zapoznając się z Jego historią.

I powstało pytanie czyby go sobie za patrona nie obrać, gdyż była to osoba która umiała trzymać język za zębami... . A ten akurat organ mi już nie raz przyczynił kłopotów.
- Warto pamiętać jak srogi los męczennika spotkał... .


Leżąca na przykościelnym terenie łódź (?!) z panoramą w tle dodatkowo sprzyjała temuż tematycznemu zamyśleniu... .

Przyglądanie się Miastu rozpoczęto do najważniejszej jego części:
od Zamku.



Budowla to spora, w widłach Wdy i Wisły leżąca. Mimo iż o tej porze roku na głucho zamknięta (Why?!) dało się podejrzeć co nieco.




Opuszczając Zamek już wiedziałem na pewno: p o w r ó c ę   t u !
- ...i to chyba jeszcze nie raz.

c.d.n.

Podziel się