niedziela, 15 listopada 2015

O tym co się zdarzyło we Włęczu 2/2 (1567)

...można było wchodzić!






















Przedstawienie zacząć było czas.
















Czy je widziałem ?! Nieeeeeeee! Ano nie czułem się godny, aby do środka
się wpychać. Ludzie tam stali głowa przy głowie, komórka przy komórce,
ramię przy ramieniu.


















Ale za to słyszałem wszystko wyraźnie przez cały spektakl stojąc
pod właściwym oknem i uważnie nasłuchując.
















I zupełnie nie reagowałem na wygłaszane przenikliwym, scenicznym
szeptem zaproszenia (które były słyszalne w promieniu 3 km!) w stylu:
- "Obserwatorzeeee! Do środka zapraszamy!"
A przedstawienie już trwało.

 





























Tym sposobem nadarzyła się okazja by pokazać powyższe obrazy
zaczerpnięte z witryny TAK TRZEBA - za co Autorom się dziękuje.
- Uprzejmie.






















Dopiero po spektaklu za parę obrazków wewnątrz jestem odpowiedzialny.






















 






















































A było jeszcze i tak, że po skończonym Wydarzeniu i stosownych
oklaskach ni stąd ni zowąd pojawiła się pani która jako bonus do
przedstawienia wypowiedziała poemę "Lilija".
- A zadanie to nielekkie przecież!
















I było dodatkowo niesamowicie, boć przecież rzecz tam idzie o pewnej
pani której (niedokładnie cytując) przydarzyła się "Zbrodnia niesłychana
- gdyż owa pani - zabiła pana... . "






















Ten dłuuuuugi utwór wyrecytowano koncertowo na co zachwycona
Publiczność w patriotycznym uniesieniu (w końcu o utworach
Wieszcza wieczorową porą rzecz cała szła!)
odrzekła coś mniej
więcej tak:

"A my też długie wiersze znamy!

...i zaczęła się absolutnie spontaniczna recytacja tego utworu którego
to w latach szkolnej młodości nas - nie wiadomo wtedy dlaczego
tak namolnie
- uczono, a który zaczyna się od słów:
"Litwo ojczyzno moja.... . "
















Wierzcie mi ten wieczór był niezwykły! To nie miało się prawa zdarzyć,
a jednak! Ludzie z własnej i nieprzymuszonej woli wielkim chórem pięknie
recytowali...  . I była w tym wieczorze magia i wszystko było tak jak trzeba... .
Jak w znanym felietonie.

- Było, oj było o czym po spektaklu porozmawiać!
















A tu jeszcze na zakończenie wydano poczęstunek, które sprzyjał rozmowom,
co dawało dodatkowy powód by jeszcze ze sobą chwilkę pobyć... .




























Myślę, że jeszcze nie jeden raz - we właściwy dla siebie sposób - powrócę tu!






















Na zakończenie mogę tylko dodać, że jeśli ktoś nie był pewien tego
po co nas dawno temu o tej Litwie uczono - to tego wieczoru zyskał
pewność, że istnieje (naprawdę istnieje!) w narodzie taka siła, że... .
- Odchodziliśmy stamtąd zadumani... .
















*   *   *
Następnego dnia PZO (Pewien Znajomy Obcokrajowiec) po usłyszeniu
opowieści o tym co zdarzyło się we Włęczu powiedział mniej więcej tak:

- Wy to macie dobrze! Jaka szkoda, że nie jestem Polakiem..

Podziel się