sobota, 26 grudnia 2015

Korespondencja w sprawie "Sprzedawcy liczb losowych" (1575)























Szanowny panie Leonidzie

Dwa dni temu ukończyłem przekład jednego z najbardziej lubianych 
przez mnie Pańskich opowiadań. Tym utworem jest "Sprzedawca 
liczb losowych" . W tym utworze znalazłem wszystko to co tak podoba 
mi się w Pańskiej twórczości. Teraz chciałbym je pokazać moim przyjaciołom. 
Zależy mi na tym aby towarzyszyła temu bardziej szczególna oprawa.
- Ten utwór zasługuje na to!

Krótko mówić: proszę aby Pan napisał chociaż parę słów tytułem wstępu. 
Mamy sobotę wieczór, więc proszę się nie dziwić, że jestem 
w marzycielskim nastroju.

Z wyrazami szacunku

Obserwator Toruński

* * *

Szanowni Państwo,

Chociaż nie znam języka polskiego, przy pomocy Googla zrealizowałem 
swoje zamierzenie; mogę zwrócić się do Was w języku Mickiewicza 
i Słowackiego.

Tak, bardzo mi zależało na tym aby do moich polskich czytelników zwrócić
się właśnie w tym języku. Ostatecznie jest to język na który moje prace są
najczęściej tłumaczone, także i przez Obserwatora Toruńskiego. Cieszę się,
że wybrał do udostępnienia właśnie to opowiadanie! To jest jedna z tych krótkich 
historii w których chciałem zmieścić jak najwięcej z mojego widzenia świata. 
O tym jak wielką wagę przykładałem do tego opowiadania jest fakt, że 
pracowałem nad nim trzy lata.
...a teraz cieszę się, że po przetłumaczeniu na polski trafia do Was!

Pozdrawiam polskich Czytelników

Leonid Kaganow

* * *

Marzenia się spełniają! Dziękuję Panu za życzliwe słowa. Myślę, że w niedługim 
czasie Pańskie opowiadanie wraz ze słowem wstępnym pokaże się na ekranie 
"Obserwatora Toruńskiego". Traktuję je jako mój bożonarodzeniowy prezent 
dla moich internetowych przyjaciół.

Pozdrawiam serdecznie

Obserwator Toruński

PS. Mam nadzieję, że przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia i u Pana 
postępują sprawnie. U nas wszystko jest zapięte na ostatni guzik. Jest wszystko 
co powinno być: prawdziwa choinka, kutia, bigos, makowiec, karp w galarecie 
i keks. O świeczki na choinkę (o które nawet i u nas trudno!) nie musimy się
martwić,bo zostały nam jeszcze z zeszłego roku.

Proszę przyjąć serdeczne życzenia i od nas:
Wszystkiego najlepszego z okazji Świąt Bożego Narodzenia!

O.T.

sobota, 19 grudnia 2015

To ja "Niewidzialny Człowiek"! (1574)

"Za rok może dwa schodami na strych odejdą z ołowiu żołnierze".



To nie jest tak, że zniknąłem / znikłem / zostałem zniknięty od razu!
TO dokonywało się stopniowo, etapami, których przybywało coraz szybciej.
Teraz - patrząc na prędkość mijających zdarzeń - to już nie jest nawet
karuzela a najprawdziwszy rollercoaster... .

Dziecięctwo nie miało czasu, bycie jako młodzieniec za to dłużyło się i dłużyło!
Przecież czekanie z misiem pod pachą najpierw na 10, potem czternaście,
szesnaście lat, a w końcu 18 trwało całe wieki! No i wojsko było jeszcze przeraźliwe
długie. Gdy ona służba ojczyźnie się skończyła stopniowo maszyna czasu zaczęła
przybierać na obrotach.

No i jestem gdzie jestem.
- E tam! Nic nie czuję!
- Chyba kupię sobie elektryczny rower!
- Lepiej wezmę kota ze schroniska
- Bajkę poczytać / napisać cy cóś?!
- Podgłośnij tego tam, bo nie słyszę co gadają.
  A co gadają?
  POWTÓRZ. Nie słyszę co mówisz!






















* * *

Dwa tygodnie temu, podczas golenia o godzinie 6:28, we wtorek, spojrzałem
w lustro i zobaczyłem, że w łazience nikogo nie ma. Wpatrywałem się w szkło
i coraz bardziej upewniałem się, że pustka przed nim jest prawdą.

TO musiało się zacząć już wcześniej. Myślę, że wtedy gdy dwa lata temu (a może
to było pięć?)
śliczna nastolatka ustąpiła mi swojego miejsce w tramwaju... .
Nie, nie skorzystałem, ale myśl, że coś się radykalnie zmieniło dotarła do mnie.
Potem zauważyłem, że Ludzie coraz częściej omijają mnie wzrokiem, patrzą
poprzez i coraz rzadziej podejmują rozmowę. Ogólnie coraz mniej się mnie
spodziewają w swoim życiu. A i ja mam większy dystans do tych nagabywaczy.

Mimo pewien dyskomfort - z tym byciem w mniejszym tłumie - zdarza mi się
czuć coraz lepiej. Myśli jaśniejsze nie zamulone gwarem gawiedzi łatwiej
powstają i klarowniejsze są. No i najważniejsze: nikt mnie za rękaw już tak
energicznie nie ciągnie do realizacji jego i i tylko jego (nie moich przecież!)
celów. Aha! I nie muszę już niczego udowadniać.
- No i dobrze mi z tym - skoro mi z tym tak dobrze!

















A więc spojrzałem w lustro i odebrałem po raz kolejny ostatnią lekcję... .
To co i jak teraz będę fotografował?!
- "Męczeństwo nie zastępuje pracy!"

(Co powiadasz...? Powtórz, bo nie słyszę!)

niedziela, 13 grudnia 2015

Bieg św. Mikołajów (1573)





















Tylko raz do roku odstępuję od swych zasad i pozwalam aby Santa
Klaus nazywany był Świętym Mikołajem. Wszyscy wiemy jak wygląda
oryginał?!
Ma mieć infułę z krzyżykiem i dostojny wygląd jak na biskupa
przystało. Każde odstępstwo od tego wyglądu to są wariacje na tematy
obce nam kulturowo, które należy potępiać z całą surowością :-)






















A więc wyrażam zgodę ino na co? Ano na toruński "Bieg
świętych Mikołajów"
. No głupio by było puścić 6 tysięcy
biegaczy w długich szatach z infułami na głowach... . No więc
niech sobie raz do roku ci Santa Klausi za świętych Mikołajów
pobiegają.






















Zgoda moja ma oczywiście znaczenie symboliczne dla mnie
i tylko dla mnie, bo jak zdążyłem się zorientować jakoś
nikt nie chce mnie awansować na takiego króla Juliana
chociażby. A przydałoby się mieć nieco większe pole
do sprawnego działania. W końcu przecież ma się te rozległe
możliwości historycznie potwierdzone.
















Przy okazji awansów the next story na temat najzupełniej prywatny.
















Otóż projekt pod nazwą "Obserwator Toruński" uznaję za dzieło
skromne, tylko dla oczu najbliższych przeznaczone. Ostatnio zaś wymsknęło
mi się, żem tym zajęty w zgoła IT (Innym Towarzystwie). Ono równie
szacowne jak najbliższe jeno nieco bardziej oficyjalne jest to IT.
















No i bieda się stała! Sympatyczni dotąd dla mnie ludzie których zwyczajnie
lubię, także czczę i szanuję naraz poważnieją i nabierają wody w usta na mój
widok. Do złudzenia przypomina mi to sytuację kiedy to zapanowała
prawdziwa konsternacja gdy wystartowałem do pewnego konkursu
z dziełem życia mego
... .
















No cóż muszę się chyba zgodzić z gorzkim faktem, że prezentowane
poczucie humoru, sposób narracji czy stosowane stylistyki przez niektórych
traktowane są nazbyt dosłownie i Oniż biorą stworzonego Sowizdrzała
za pomnikową i surowo poważną postać jaką na co dzień jestem.... .






















Zabiegając o zrozumienie niniejszym dla panaobserwatorowego żartu
(No muszę jakoś tę powagę odreagować!) występuję o przyznanie mi
prawa do drobnych szaleństw. Na co dzień z księgową drobiazgowością
zajęty jestem przecież jeśli nie zbawianiem świata to już na pewno jego
naprawą w powierzonym mi zakresie.  






















Niemniej jednak skrupulatnie dbając o poprawne funkcjonowanie otaczającej
mnie rzeczywistości, wcale nie mam pewności czy dookolna Ludzkość 
to docenia. Ostatnio mam powody by się zastrzec:
MYŚLĘ, ŻE WĄTPIĘ... .
















PS. Czy zabiegam o uśmiech (czy choćby znaczące mrugniecie okiem)
na mój widok? Moja odpowiedź brzmi: YHY!























*    *    *

Tegoroczny, już 13-ty "Bieg świętych Mikołajów" wygrał zawodnik
z Ukrainy. No nie wiem, czy nie powinno się przyznać mu zwycięstwa
w zgoła innej dyscyplinie niż bieg. Proszę uważnie przypatrzeć się
zdjęciu nr: 17!
- On przecież nie biegnie, a fruwa.






















A przy okazji: prawdziwie zaimponował mi biegacz który
wystartował i przebiegł półmaraton pchając wózek ze swoimi
słodko śpiącymi bliźniakami.





















sobota, 12 grudnia 2015

Na wszystkie pytania odpowiadam; TAK (1572)

May I take you a photograph?!
- A...? TAK.
Proszę!


Pójść na wystawę retrospektywną?!
- To nie jest dobry pomysł.

No bo czym w istocie jest dorobek życia jednego człowieka zgromadzony na jednej wystawie? Jest po prostu przeglądem życia jednego człowieka na jednej wystawie.

Proszę sobie pomyśleć... . Jedno całe życie można zobaczyć w jednym miejscu, w niecałe 15 minut. ....albo i krócej.

No dobra za bilet zapłacono, to niech będzie, że damy radę za swoje 20 zł życie innego człowieka wycierpieć... .

Gderając kontynuuję: ...i po co to komu roztrząsanie każdego detalu z życia artysty?! Te żałosne zdjęcia czarno białe komu one są dziś potrzebne?

No, ilu historyków sztuki przyjedzie obejrzeć taką wystawę?! 3 czy 8? A może nawet 12-tu, bo przecież wystawa będzie jeszcze trwać kilkadziesiąt dni. CZY WARTO dla tych 20-tu (15 z nich to masa studencka!) robić wystawę?

Przy wielkim nakładzie energii wypożyczać z różnych miejsc - państwowych i prywatnych - różne smakowitości z dorobku Artysty które mogą interesować aż tak niewielu? (WARTO)


Nie lepiej to było zrobić wystawę przekrojową? Wziąć by na ten przykład okres fantastyczny z życia artysty i zobrazować go odpowiednimi dziełami.

Pewnie byłoby ich mniej, pewnie nie wszystkie byłyby najwyższej klasy, pewnie byłoby sporo kłopotów o których zwykły zjadacz chleba nie miałby nawet pojęcia by taka wąsko tematyczna wystawa mogła powstać... .



....ale za to jaki byłby grzmot! Jakież echo by się po takiej wystawie poniosło! Krytycy by ogłaszali swoje za i przeciw a zwykły lud wystawowy zwiedziony tumultem bydgoskim szturmem ruszyłby do BWA... .


A potem zamożniejsza część z tego ludu chciałaby (być może) kupować albumy Beksińskiego. I wtedy (znowu być może) w narodzie obudziłaby się chęć bardziej dokładnego zanalizowania co i jak z tym Beksińskim. No i wtedy to TAK, wtedy to bardzo proszę uprzejmie organizować sobie wystawy przekrojowe, przez całe życie... .

A póki co - ci którym do Bydgoszczy z ważnych powodów daleko - i ci którym ciężko z domu się wywlec aby na wystawę pójść pod rozwagę przedkładam te parę obrazków wspominających Ważnego Artystę...

Subiektywnie wybrane te zdjęcia z oglądanej retrospektywnej wystawy są.


Podziel się