czwartek, 5 lipca 2018

Lipa toruńska (1997)

Ile się za tą lipą nalatałem! Myślenie było takie, że ma być ekologicznie czysta. Nie zwracałem więc większej uwagi na te drzewa lipowe w samym mieście rosnące. A lipy - oprócz kasztanów - to mamy w naszem miasteczku pod dostatkiem! Kiedy latową porą idzie się na ten przykład około Muzeum Etnograficznego to... aż cudownie zatyka od miodnego zapachu!

...ale do celów konsumpcyjnych pod postacią herbatek jesienno - zimowych te nasze wspaniałe lipy nie nadające się one są. Szukano jej więc po okolicznych lasach, po Różankowach i Piwnicach ciągle nie znajdując tej właściwej; odpowiednio kwitnącej i rękoma do zrywania dostępnej.

Wśród tych poszukiwań kwiatu lipy trafiłem do aleksandrowskich podróżników rowerowych. Jeden z nich opisując mi pewną poligonową aleję lipową opisał jej dobroć mniej więcej tak. Ustań sobie pośrodku tej alei, a kromkę chleba ze sobą miej. I trzy niespieszne a porządnie okrągłe zamachy tą kromką chleba zrób.
- Za trzecim razem będzie cała w miodzie... . 

Ostatecznie na tą bajeczną poligonową aleję nie dotarłem a to za sprawą dobrego uczynku. Działka nie moja - na której rodzinną pańszczyznę z niejaką uciechą czasami odrabiam - od dawna domagała się wyniesienia naciętych - a na kompost się nie nadających - gałęzi.

Postanowiłem więc, że TERAZ (już za tym pobytem to na pewno, już na pewno!) zrobię dobry uczynek i zawlokę te wory z gałęziami na ogólno-działkowe wysypisko gałęziowe. I czyn ten został wynagrodzony sowicie: w połowie trasy ukazała mi się działkowo - przydrożna przepiękna postać lipy kwitnącej z gałęziami do kolan zwisającej swym kwieciem... .

Nie powiem na jakich działkach ten cud się przydarzył, bo za rok to pół Torunia tam się zbiegnie i ubiegnie nas w zrywaniu jej lipowych kwiatów. A one przepięknie aromatyczne, całe w atmosferze wspaniałego lata - takiego za którym w długie zimne miesiące się tęskni.
- Kwiat lipy to jest... TO.

A jeśli TAK (1996)

Wtorkowe popołudnie - ni stąd ni zowąd zrobiło się wolne. A jeśli TAK to jest już zajęte wiadomo czym. Parę minut na przygotowanie się do wyjazdu (woda!) i hajda.

Jako że było kwadrans przed piątą popołudniową padła decyzja krótka: TRASA DWUMOSTOWA czyli stary most i nowy most w pętli.

Będąc już na na lewobrzeżu trafiono na myśl, że nowy most zakończony jest podjazdem i w związku z tym odechciało się tamtędy jechać. Nic to, pojadę trzecim mostem czyli autostradowym.

Tak pomyślała sobie któraś z - felernych w tym momencie - półkul mózgowych nie kontaktując się z sąsiadką. A onaż by podpowiedziała, że nie ma (a nie ma!) żadnej ścieżki rowerowej doczepionej do przeprawy szybkobieżnej nie tylko dla ruchu lokalnego ani nawet dla ruchu pieszego czy rowerowego... .
- Można by zgryźliwie zapytać się WHY, ale to jest pytanie które powinny zadać sobie władze parę lat wcześniej gdy ten most autostradowy budowano... . 

Dzień miał się już ku wieczorowi aleć jasno jeszcze było. A tu na dodatek moc wielka drzemała! A jeśli TAK to coś z nią zrobić trzeba, stąd decyzja krótka.

Dawno mnie w Ciechocinku nie widzieli, więc jeśli TAK to niech mają za swoje i zobaczą. Naciśnięto energicznie pedały wspierając się nieco mocnej niż zwykle.

Dojeżdżając do kurortu już było wiadomym, że przeprawa promowa w Nieszawie (pewnie) działa, ino do której?! Może do 18-tej, ale co szkodzi jeśli nawet jest (a jest!) przed 19-tą? No to pędem przez Ciechocinek i te marne 10 km do Nieszawy przeleciano głośno dzwoniąc zębami po brukowanej ścieżce rowerowo-chodnikowej.

Po cichutku się łudziłem, że nawet jeśli prom nie kursuje to są przecież miejscowi flisacy - którzy dorabiają sobie  - transportem przez Wisłę pojedynczych osób z rowerami wraz.

Na miejscu okazało się, że z drugiej opcji nie trzeba korzystać, bo prom akurat szykował się do (ostatniej tego dnia) przeprawy! Uiściwszy opłatę promową (całe 1 zł!) można było delektować się kontaktem z Królową Polskich Rzek.

A potem to już były na powrocie laski / piaski przez leśne obszary i boczkami chodnikowymi przy głównej drodze warszawskiej szczęśliwie powrócono do Miasta.

Delektując się odpoczynkiem w domowych pieleszach dowiedziano się od LOCUS MAP, że:
- przejechano: 86,46 km
- czas trasy: 5h:30m
- czas w ruchu: 4h30m
- śr. v w ruchu: 19km/h

...a jeśli TAK to BARDZO DOBRZE!

Podziel się