środa, 25 czerwca 2014

O dystans proszę! (1358)

Lubię figurki. No, takie małe precyzyjne cosie, które to wczoraj i przedwczoraj
pokazywano. Jak widać barwne one są i pobudzają wyobraźnię. Zachwyciłem się nimi
i urzeczony niezwykłością tych małych światów jakiś czas temu zacząłem bywać w pobliżu.
I tak trwałem sobie w tym szczęściu i trwałem, aż zabolały mnie kolana. I spociłem się cały,
aż okulary mgłą zaszły.

Krótka analiza sytuacji i okazało się, że same figurki są OKi, ale sposób ich prezentowania
jest nieczłowieczy, taki bardziej krasnoludzki. Będąc istotą wzrostu średniego dyskomfort
odczuwałem podczas fotografowania. Nic dziwnego! One figurki prezentowano na stołach
coś z pół metra od ziemi.

No i z tego bólu bąknąłem tu i ówdzie, że chyba warto by pomyśleć o godziwych standardach
prezentacji. No bo jakże tak? Pan / pani artystka w wielkim trudzie coś precyzyjnie pięknego
zmalowali, a tu figurki na kupie pokazują, z oświetleniem niemiło sztucznym (zgrozzza!)
 i na stołach bezlitośnie niskich.























W konkluzji okazało się, że organizatorów trudu nie doceniam, że przecież największa tego
rodzaju w Polsce to impreza jest i w ogóle nawet świetnie na zakończenie było. Wyszło więc,
że w chórze ochów i achów za hejtera, gnębiciela i niewdzięcznika robię. A przecież
z mojej strony to był tylko życzliwy głos o profesjonalizm w wystawiennictwie wołający!

Kiedy uświadomiłem sobie jakoby nietaktowność własnego postępowania było już za
późno. Obraza ciężka nastąpiła a wirtualni przyjaciele ostentacyjnie odwrócili się oczami... .
- Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że cokolwiek się powie, zawsze jest źle.























Niemniej jednak na takie dictum moja odpowiedź brzmi: WARTO DBAĆ O FOTOGRAFÓW.
Życie warto ułatwiać im, bo ta robota którą oni robią to przecież  d a r m o w a  reklama. Oni
wykonują  p r a c ę ,  która przedłuża istnienie wydarzenia, podnosi jego jakość i ogólnie
dobrze służy całemu przedsięwzięciu.

Nie ma więc co się nadymać a należy brać z dobrodziejstwem inwentarza  k a ż d y  przejaw
zainteresowania tematem. Przecież i w świecie małych figurek pełnym wspaniałych artystów
nie odwołano zasady: "Nie jest ważne czy mówią dobrze czy źle - byle mówili!". 
- Tym bardziej, że  k o n s t r u k t y w n i e  było.























Jeżeli ktoś tego nie rozumie, to znaczy, że to jest amator, a na współpracę (chociaż 
z pełnymi szlachetnego zapału, ale jednak) z amatorami to naprawdę szkoda czasu.



* * *

Pewien nadworny poeta wymawiał takie słowa które było trudno przetłumaczyć nawet
najlepszym tłumaczom. Pewnego dnia dostał zaproszenie na dwór królowej. Władczyni
osobiście pofatygowała się po niego swoją piękną karocą zaprzęgniętą w szóstkę koni.
- Jak to później poeta opisał "jeden miał katar kiszek".

Jadą sobie pięknymi wąwozami, królowa słucha pięknych słów poety... . Nagle koniowi
odezwał się problem "kataru kiszek" i zabrzmiał potężny odgłos - pryyt!!! Królowej
było wstyd, że jej piękny koń tak się niestosownie zachował przy jakże wielkim
artyście. Królowa, aby jakoś naprawić ten incydent powiedziała:
- Przepraszam.
Na to poeta:
- A nic nie szkodzi, myślałem że to koń... .

Brak komentarzy:

Podziel się