wtorek, 9 lutego 2021

Spotkanie z Krzyżakami (2195)

Co jakiś czas warto wyleźć z gawry i spojrzeć na świat świeżym okiem. 

Okazja się nadarzyła, bo otworzono - zamknięte dotąd koronawirusem na głucho - muzea i galerie. 

W pierwszy dzień otwarcia więc - aby ubiec potencjalnie groźne wirusami rzesze wielbicieli staroci - udano się uroczyście do Muzeum Okręgowego w Toruniu.
- Z biletu nr 7 jestem dumny! Więcej zwiedzaczy tego dnia nie było.

A po co było fatygować się do Miasta akurat w tym celu? 

Ano żeby zobaczyć, czy czasami świat się nie zmienił w tym akurat kawałku. Po prostu, zweryfikowania swoich kategorycznych sądów mi się zachciało. 

Po pierwsze spotkano się ze znajomymi Krzyżakami. Nadal robi wrażenie ten potężny obraz!


Po drugie - oprócz miłych i znanych przedmiotów oraz spraw - z przyjemnym zdziwieniem odnotowano, że:

- pojawiły się toruńskie donatywy, za których braku prezentowania swego
czasu się piekliłem.



Chrystus od Panny Marii w końcu został godniej wyeksponowany, znaczy się dostępniejszym się stał. 

- wspaniałe formy piernikowe (oprócz tych które znajdują się w innych toruńskich muzeach) tutaj też słusznie są pokazywane.



Odżyły też wspomnienia koncertów w Sali Mieszczańskiej, w tym słynny występ Montserrat Caballe Alavedra! O koncertach fortepianowych czy muzyki dawnej (niezapomniana a nie istniejąca Capella Bydgostiensis et Thorunienis!) nawet nie wspominam... . 

Nie obyło się też bez wzajemnego popatrywania na się a oko w oko z naszym świeckim świętym. Na prywatny sposób ten gość naprawdę mi imponuje swoim prawdziwie renesansowym rozmachem zainteresowań, osiągnięć i życia w ogóle... . 

Patrzyłem więc na obrazy miłe memu oku próbując sobie przypomnieć nasze ostatnie spotkanie... .

Dawno to było, bo przecież po co chodzić do Muzeum jak ono zawsze było, jest i będzie dostępne? Ostatnie trzy miesiące zamknięcia to twierdzenie zweryfikowały.

Niemniej jednak żalów do MO mam jeszcze sporo, boć średniowiecznych artefaktów niezakonserwowanych, bez przywróconego blasku jest tam sporo.


Mimo wszystko wychodziłem na świat w przekonaniu, że te dwie godziny spędzone w pięknych wnętrzach to był czas dobrze wykorzystany.

A to się liczy, bo przecież nie mamy go zbyt wiele.

Podziel się