wtorek, 31 stycznia 2012

Tam gdzie mieszkają drapieżne ptaki (809)

Wczoraj miało dojść do bliskiego spotkania z przyrodą na wysokim szczeblu.



Po wymianie wizytówek spotkanie się zakończyło.
- Wiał mroźny i przenikliwy wiatr.

poniedziałek, 30 stycznia 2012

Ptasie historie (808)

On spotkał Ją, a ona Jego.
I zakochali się!
Ten trzeci mógł się im tylko przyglądać... .



Jest ciągle tak jak było w tej notce:
http://www.obserwatortorunski.pl/2012/01/awantura-w-ptasim-raju-799.html
i obecnie gorszące awantury wśród dzwońców nie ustają!





Jak potępieniec po laskach i parkach ganiałem za nimi.
Aż w końcu znalazłem te modraszki.
- Na własnym osiedlu.

niedziela, 29 stycznia 2012

Sobota (807)

Ostatnio coś się tam sporo pokomplikowało.



Jako miłośnik światłocienia z trudem znoszę ten czarno-biały bałagan.



A dzisiaj w duszy gra mi coś tam bardziej kameralnego.



Na pojedyncze epizody raczej apetyt mam... .



Do ptactwa więc uciekam!
...a zapowiadało się tak pięknie!

  • Sztalugi rozstawione były
  • Podpięto właściwy obiektyw
  • Farbki rozrobiono
  • Akumulatory buchały energią
No to przybyłem!
Zjedzono pysznego muffina (sic!), zapito słuszną ilością czaju i... chodu!
- Są miejsca i sytuacje gdzie się nie robi zdjęć.

Ptaszek poniżej nie został rozpoznany.

sobota, 28 stycznia 2012

Jak dokonałem dwóch odkryć (806)

Galeria i Ośrodek Twórczości Plastycznej Dziecka

Mimo mrozu i przesadnie długiej nazwy w końcu trafiłem tam!

Tam to znaczy gdzie!?
...bo przecież GiOTPD ma dwa oddziały: jeden na Nowym Mieście a drugi
na Mokrem.
- Trafiłem do tego na Kościuszki.

A tam ciepło od życzliwości i uśmiechów.
- No to zapatrzyłem się!



I oszołomił mnie ten magiczny świat tak chętnie mi użyczony.
Skonsternowany początkowo nawet nie wiedziałem na czym oko zawiesić... .
- A tam przyrządy do pobudzania wyobraźni gotowe do działania.



A czego tam nie było! ...i magiczna latarnia, ...i pradziadkowe żelazko,
...i kruk mądry na ostatku!



Mistrza Gałczyńskiego by trzeba aby całość tych świetlistości, barw i kształtów
właściwie opisać. Nie umiejąc posługiwać się pędzlem nacisnąłem spust migawki.
- W ten właśnie sposób zostałem Rembrandtem.



I to było odkrycie pierwsze.

* * *
Jakby tego było mi mało w chwilę potem zobaczyłem ten art!
Piorun zagrzmiał, anieli na trąbach hejnał zagrali, czerwony dywan rozścielił się
gdy uprzejma pani zaprosiła mnie do sąsiedniej sali.
"...bo u nas - proszę pana - dzieci robią też t a k i e rzeczy".
W ten sposób dokonałem drugiego odkrycia.



I stałem jak urzeczony pięknem konceptu, nie mogąc zebrać myśli... .
Ten nieznany mi jeszcze młody człowiek wyraził w jednym obiekcie to
co obecnie parę tysięcy ludzi podskakując przekazuje na różnych
placach i marszach.

Esencja tego czym dla młodych ludzi jest komputer?
- Tak.
To się nazywa wyrazić ducha czasu!

* * *

Gdybyż politycy chodzili do galerii plastycznych!



Ta palma jest jak pomnik dla nich, jak monument z "Misia" czczący tych
co aż tak wiele mogą się od dzieci nauczyć!

piątek, 27 stycznia 2012

Slow Life (805)

Dzisiaj - proszę Obserwatorów - zdecydowanie z w a l n i a m y !



Po zdjęciu maski patrzymy na kartkę co jest do zrobienia przez weekend
(i jeszcze dziś także!)
i dzielimy to wszystko niesprawiedliwie na pół.



Większą połowę wspaniałomyślnie sobie odpuszczamy głupio się tłumacząc,
że dzisiaj wyjątkowo nie będziemy zbawiać ludzkości. Nie rezygnujemy
przecież z ideałów tylko dajemy im nieco odpocząć od siebie.



Odkładamy więc delikatnie te wszystkie "must do" ad acta i od teraz zajmujemy
się tylko i wyłącznie sobą.




Najedzeni nie idziemy więc na żadną manifę, aby zdzierać zelówki i gardła!



Wręcz przeciwnie: pieczołowicie dzisiaj dbamy o siebie.
W końcu należy nam się więcej przyjemności, dlatego też nie słuchamy przebranych
za coale różnych tam wywrotowców.



Oszczędzamy nasze sterane nerwy zupełnie nie patrząc na mijane słupy,
obojętni na to jaki as będzie do czegoś zachęcał nas.



Robimy się obojętni nawet na ściany i od teraz już gotycko powiewa nam
czy są one w barokowym czy jeszcze jakim innym stylu.



Spóźnionym agitatorom nawet słusznych spraw grzecznie dzisiaj dziękujemy.



Namolnych akwizytorów wolności oraz tych co nas dopingują traktujemy
złośliwie i po macoszemu, tak mową jak i uczynkiem.



Uwolnieni od nacisków wzdychamy głęboko z ulgą i teraz już wolno nam
spojrzeć na górę t e g o ekranu i zapytać się:
Czy na pewno odwiedziłem wszystkie wskazane tam siedem hiperłączy!?
- Proszę zbyt mocno nie uderzać się w piersi tylko odczytać co trzeba.
...bo warto.

* * *

Mając w pamięci nakaz:



...dopiero teraz ( d o p i e r o teraz!) jesteśmy uprawnieni do tego aby skorzystać
z poniższego zaproszenia.

czwartek, 26 stycznia 2012

Chiński Nowy Rok w Toruniu 2/2 (804)

Jak pamiętamy - z wiadomych względów - wymknąłem się wczoraj z prelekcji.
Siadanie w ostatnim rzędzie - oprócz możliwości podziwiania wspomnianego
wczoraj żyrandola - ma więc swoje plusy dodatnie.



Na ratuszowy dziedziniec się udałem zwabiony choinką, lampionami oraz
świątecznymi zwierzętami z mitologii chińskiej.



Tygrys zajął mnie szczególnie.



Pozachwycawszy się w pozycji przyczajonego zająca mogłem cichcem
wrócić na salę.



A tam przemiła Pani przebrana za Chinkę zbierała do koszyka czerwone karty
w wyniku czego okazało się, że 2 osoby wygrały bon a'50 zł. do wykorzystania
w chińskiej restauracji. Publika była zażenowana hojnością... .



Nazwy więc tej sprytnej jadłodajni nie wspomnę, bo według mojej skromnej
wiedzy przedsiębiorca - wykazując się skrajnym skąpstwem - zyskał o wiele
więcej niż promotorzy jego marnej dobroczynności.
- I na tym przykładzie widać, że styk firma - władza to punkt zapalny.

Pochłonąwszy chińskie ciasteczko z wróżbą w środku (to już dobry standard
na takich imprezach!) wraz z całą salą zjawiłem się na dziedzińcu gdzie
hasał - znajomy mi z zeszłorocznej ratuszowej imprezy - Smok.



W końcu wypaliły się zimne ognie i publika ściskając w garściach przedszkolne
lampiony została wyprowadzona - tym chytrym sposobem - poza obręb Ratusza.



A tam - na zakończenie - był najmocniejszy punkt programu: fire show!



W odróżnieniu od niesławnego przedsiębiorcy który - staraniem organizatorów -
wcisnął mi do głowy nazwę swojej firmy do dziś nie wiem jaki zespół ogniowy
z takim wdziękiem występował!






W ogłoszeniach licznie pleniących się w Internecie (najczęściej kopie zapisu
z witryny
Urzędu Miasta) nikt nie raczył był wspomnieć o młodych artystach.
- Skromnie zakończony występ był miłym dopełnieniem całej imprezy.



Podsumowanie
Oprócz wcześniej zgłoszonych usterek widocznym było, że podczas tegorocznej
imprezy zabrakło świeżych pomysłów. Tak było i w zeszłym roku. Przydałaby
się też jakaś prężniejsza współpraca z szerzej rozumianym środowiskiem.
Nie tylko z Torunia, a może nawet przy oficjalnym wsparciu Państwa Środka?

To, że na imprezie nie było żadnego prawdziwego Chińczyka uznaję za drobiazg.

Odniosłem wrażenie, że imprezę odfajkowano, a przy nadaniu jej właściwej rangi
mogłoby to być Wydarzenie, o którym by głośno było nie tylko w naszym miasteczku.
- Ta impreza ma spory potencjał, tylko czy będą ludzie i wola aby go wykorzystać?

Tak rozmyślając odszedłem w kierunku zachodzącego słońca.



Post Scriptum.
Wróżba z mojego ciasteczka głosi:
Posiadasz wsparcie najwyższych mocy. Podążaj odważnie do przodu.
Czeka Cię tryumf i długie lata szczęścia.

- Niech tak się stanie!

Podziel się