czwartek, 12 lutego 2015

Filipa Białeckiego przypadki (1504)














NALEŻY odnotować coraz częściej wyrażane objawy życzliwości
wobec Waszego pokornego sługi. Jednym z nich było odezwanie się
Pana V. Wskazał On na znalezienie w bezmiarach internetowych dwóch
zdjęć związanych z postacią mi nieobojętną jaką jest Filip Białecki
wspominany tu i ówdzie.













Dla mnie Filip Białecki jest ważny nie tylko w kontekście ściśle
rodzinnym. Był tym, który - jako wiceburmistrz - witał w Wąbrzeźnie
gen. Hallera. Jak wiadomo miasto to zostało przejęte przez "błękitne wojsko"
z generałem Prószyńskim na czele 20 stycznia 1920 roku.
- I to jest data pewna. 

Natomiast nie było pewności co do daty wizyty Hallera w mieście. (vide
ostatnie zdjęcie z drugiej notki). Udało się ustalić, że gen Haller jadąc na
zaślubiny z morzem (Puck) wcześniej (8 lutego 1920r.) wizytował Wąbrzeźno
sprawdzając jak postępuje przejmowania miasta przez władze polskie.

Nie wiem, kto był w tym czasie burmistrzem, faktem bezspornym jest
jednak to, że do tych symbolicznych uroczystości oddelegowano właśnie
radcę Białeckiego, który wspomnianą wice-funkcję naonczas piastował.

No i tu dochodzimy do anegdotki. Z tego co wiadomo Filip Białecki był
człowiekiem pochodzącym z dość zamożnej rodziny. Jak to było wtedy
we zwyczaju praktyczne nauki (kształcił się w zawodzie kupieckim) pobierał,
aż w samym Berlinie.

Przekaz rodzinny głosi, że prowadził tam nie tylko intensywne życie zawodowe
ale i towarzyskie. Pewnym jest, że obracał się wśród ludzi wpływowych.
Nawet komendant policji w Berlinie był jego (co najmniej) dobrym znajomym.

Nie uchroniło to jednak naszego bohatera od aresztowania. Do dziś nie zachowały
się szczegóły tego zdarzenia. Czy to panu komendantowi zabrakło czwartego do
brydża, czy też po prostu jego dobry znajomy nie odwiedzał go dostatecznie często
dość powiedzieć, że razu pewnego w eskorcie policji doprowadzono pana Filipa
na spotkanie towarzyskie.

Następne aresztowania w Rodzinie nie były już tak zabawne.
...ale to już opowieści na zupełnie inną okazję.

Wtedy świat był jeszcze w miarę normalny.To był także czas ulubionej przez pana
radcę kiełbasy z metra w towarzystwie grona wesołych przyjaciół i piołunówki.

Panie wtedy nosiły gorsety, a chadzało się do niemego kina gdzie grał taper. Zdjęcia
wyrabiało się w atelier na tle bogatym i specjalnie namalowanym. Tutaj akurat pan
fotograf (Grohamnn, Briesen, ShillerStrase) specjalnie nie popisał się profesjonalizmem:
widać bezwstydnie stelaż na którym rozpięte jest wspomniane tło.
...ale krzesło na którym
siedzi dziecię Edmund to onże fachowiec miał po pałacowemu: przepyszne!


Podziel się