Ojej! ...ale się działo!
No więc było tak: "Wędka" wybrała się do Iławy. Jest tam
Sponsor, który pobyt w ośrodku "Barakuda" umożliwił,
na koszt własny jadło, pitło i sprzęt szybko pływający
szczodrze udostępnił.
I było tam jeszcze: ryb łowienie i gwoździem programu objechanie
wodą największej w Europie wyspy jeziornej o nazwie
Wielka Żuława.
Opłynięcie było z a t r a k c j a m i . Najpierw powoli, jak żółw
ospale, a po łabędziemu delikatnie i z wdziękiem. I rozejrzeć się
można po wodzie było (tory regatowe!) a na brzegach przystanie
pełne jachtów szeroko otwartymi oczami oglądać. Nawet własnoręcznie
motorówkę wyścigową wolno było wolno poprowadzić... .
A potem już osobiście kapitan z silnika wydobył prędkość i ryk,
pianę wodną wałem spienionym a wodny pył murem za nami postawił!
I bączków kręcenie było i wrzask pod niebiosa radosny.... .
- Będzie można to samemu zobaczyć!
Póki co mamy dziś początek.
O tym jak z Torunia Miasto półsenny, zadumany start się odbył,
jak energia i pomysłowość w Iławie się obudziły, jak promem
na Wielką Żuławę się dostaliśmy... .
Jeśli dla dzieciarni uroki pobytu nad wodą były pierwszorzędne
to dla mnie nieskrępowana radość z rozmów, portretów i scen.
Żywiołowość i spontaniczność dzieciaków, urok młodości... .
- Przeżywam to jeszcze raz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz