niedziela, 7 lipca 2013

Ostatni worek kartofli (1282)

 
Kiedy zobaczyłem tą fotografię (autorka: Nieogar) to od razu przyszła mi do głowy historyjka ta. Bez żadnego uzasadnienia, bez żadnych - z prawdziwego życia wziętych- informacji, ot rzeczywistość równoległa, chociaż pewnie nieodległa.

*   *   *

Lubię jeździć na rowerze. No, dobra niech będzie - przyznaję się Wysoki Sądzie - jestem włóczykijem.

A jak się tak włóczę i włóczę to różne rzeczy widzę. Jeżdżę więc po wypasionych, budowlanie nowych osiedlach podmiejskich. I oczy mi od tej widzianej zamożności na wierzch wychodzą: Ameryka - Wysoki Sądzie - Ameryka nam się na obrzeżach Miasta buduje!

...ale często to zbaczam z dróg bitych i po zapylonych drożynkach na swym dwukołowcu pomykam.
- I wtedy widzę obrazy inne.

A od pewnego czasu zauważam, że nie jestem sam! Inni też bokami jeżdżą i też widzą kontrastowo - na tle domów tłustymi kapriówkami pokrytych - różne niestosowne obrazy.

I właśnie dzisiaj jeden taki obraz pożyczono mi - to go pokazuję. Rodzina wielopokoleniowa na tym obrazu, a konkretnie to jej ślady.Sądząc po kasku to tato tam na motorku jeżdżą, dziecię ma lat 4, a mama do sąsiada na odrobek rowerem zapycha.

...ale sobie dobrze radzą, bo nawet satelite majo!


I obejście to u nich zadbane, bo grabie przy śmietniku nie na darmo oparte... . I kartofle są do przebrania.
- Tylko wygląda jakby ich ostatni worek był... .

Podziel się