środa, 6 marca 2013

EL-Ziemiau 2/2 (1159)

...ale sam początek nie był ciekawy! Mimo zaawansowanych technologi kosmicznych (chociaż istniały już bezpieczne, międzygalaktyczne korwety) nie było jeszcze takich które mogłyby bezpiecznie przemieszczać się pomiędzy Wszechświatami.

Cały ten bajzel kosmiczny z dalekimi przelotami powstawał powoli i przy wielkich kosztach. Nie tylko technicznych, ale i naszych. Co raz to coś wybuchało w połowie drogi, łączność się zrywała, czy pojawiały się kłopoty przy lądowaniu.

Od samego też początku przyjęto żelazną zasadę, że nie wolno ingerować, w życie Wuemerów

Kiedy dotarliśmy na EL-Ziemiau czyli błękitną planetę miejscowe organizmy dwunożne umiały wytwarzać tylko prymitywne narzędzia. Stąd też każdy nasz pobyt planowano w najdrobniejszych szczegółach, tak aby nasza eksploracja była przez miejscowych niezauważona a ich rozwój niezakłócony. ...ale jakoś trzeba było ich dopingować by zeszli z drzew!

Widząc na jak nędznym etapie rozwoju cywilizacji się znajdują co raz to podrzucaliśmy im chyłkiem całkiem nowe pomysły na rozwój. Zaczęliśmy od rzeczy najprostszych: ogień, dzida i pismo.

Potem już poszło szybciej: koło, pieniądze i komputery... . W międzyczasie były jeszcze: piramidy, pizza i coca-cola. Z tą ostatnią była kupa śmiechu, bo początkowo miejscowi używali jej jako lekarstwa na przeczyszczenie, a jeszcze inni jako płynu do odrdzewiania... .

W miarę jak Wuemery pod naszym kierunkiem się rozwijały uzewnętrzniał się coraz bardziej spodziewany kłopot. Utrzymanie naszej eksploracji w tajemnicy było coraz trudniejsze. Szukano różnych sposobów,aby poznać życie tamtejszych dwunogów bez ingerowania w ich życie – prymitywne bo prymitywne - ale jednak W Miarę Rozumne.

I wtedy to - właśnie wtedy - niezastąpiony Egon zadał szereg prostych pytań:

1. Co trzeba zrobić, aby w niewidzialny sposób podglądać życie Wuemerów?

2. Czy jest taka istota, na widok której Wuemery (dla uproszczenia nadano im krótszą, chociaż dziwaczną nazwę „Ludzie”) stają się absolutnie bezbronni?

3. Co trzeba zrobić, aby człowiek podporządkował się całkowicie takiej istocie? (Proszę zwrócić uwagę na niekonsekwencję i kolejne kretyństwo: „Człowiek” to jest liczba pojedyncza od „Ludzie”).

Wszystko byłoby normalnie czyli bez sensownej odpowiedzi (jak to z naukowcami bywa!) gdyby nie to, że Egon znalazł prostą a genialną odpowiedź: KOTY.

Okazało się, że te dwunożne Wuemery – istoty o przecież dość sporej pojemności mózgu – stają się zupełnie bezbronne w obecności kotów. Wystarczy takiemu - nawet dorosłemu osobnikowi - pokazać małego kotka, a natychmiast zacznie się głupio uśmiechać całkowicie obezwładniony.

Warto też zwrócić uwagę na starsze osobniki, które odruchowo na widok kota pokazują maślane oczy. A te zupełnie małe ludziki to już zupełnie wariują bawiąc się z kotami, w sposób, który bardzo je upodabnia do innych człekokształtnych... .

Kiedy fakt o bezbronności Wuemerów w obecności kotów został potwierdzony Decyzja zapadła.

Teraz to już wystarczyło tylko parę zmian genetycznych (No dobra, było ich więcej niż parę!) i każdy – powtarzam każdy z kotów – jest już po N A S Z E J stronie! Te słabo słyszalne pomruki, które
Dwunogi (jakoś nazwa Człowiek brzmi dla mnie zbyt dumnie!) odbierają jako mruczenie w rzeczywistości są tylko zewnętrzną formą tego, że przekaz do nas idzie. Nieprzerwanie, ciągle i stale. Intensywnie.

Nieodbieralne dla cywilizacji ludzkiej (He! He! Co to za cywilizacja!) sygnały emitowane przez kocie mózgi płyną szeroką falą przez Kosmos informując nas o najdrobniejszych szczegółach, barwach, zapachach i myślach błękitnej planety o nazwie EL-Ziemiau.

A my p o w o l i zbieramy informacje. Szczegółowo je katalogujemy. Na razie jeszcze jesteśmy na etapie wstępnych analiz. Za jakiś czas (oj wypali się jeszcze parę słońc!) skończy się jednak to austryjackie gadanie (skąd u nas taki zwrot?) i przyjdzie Czas Na Działanie.

Dlatego też – powiadam Wam – pilnujcie się: idziemy do Was!


Podziel się