sobota, 30 czerwca 2012

Centrum Szumu Współczesnego (945)

No nie mogłem, nie mogłem sobie odmówić tej przyjemności.
I wróciłem na białoruską wystawę zastanawiając się:
co to jest Białoruś?


To jest takie miejsce gdzie:

  • trzy włosy na krzyż szczerzy pewien operetkowy satrapa
  • zabraniają oraz więżą orechwo-poczobutów (to nie jest temat do żartów!)
  • ludzie chodzą w łapciach z lipowego łyka i białych lnianych koszulach,
    wypuszczonych na takież spodnie
Powszechna propaganda tak twierdzi, skutecznie piorąc ludziom mózgi.
- Aż tu i naraz... już trzeci PLASTER!

Nie podważając ustaleń mainstreamowych mediów bajka robi się bardziej
kolorowa, trójwymion dostaje i do myślenia zagania.
Okazuje się nawet, że oni tam u siebie digital art mają!
- Niesłychana rzecz po prostu.

Z tej zachęty do myślenia, hardo zadarłem głowę i zobaczyłem, że "Teatr śmierci"
nadal pokazuje swoją odrażającą twarz... .



Pokornie więc wróciłem do wystawy mając wrażenie, że nie wszyscy jeszcze
pobiegli na podwórko CSW, żeby za moim przewodem wystawę białoruskiego
plakatu obejrzeć!

Od przyjaciół nie wymagam zbyt wiele, więc proszę nie marudzić
i wybrać się na ten spacer. Mówię na spacer a nie samochodem!
Za podziemny parking tam słono biorą.

* * *



Zupełnie niechcący wyszło mi trój-obrazkowe story z morałem.
A jest ono o tym, że jeśli w jakiejś dziedzinie za autorytety uznawani będą
niewłaściwi to z własnoręcznie poskładanego Szopena tylko byk na rykowisku
może wyjść... .

Certyfikaty właściwości nadaję codziennie około piątej rano.
Przynajmniej tak jest tu napisane.
...no chyba żeby było inaczej.

* * *

Znowu czytam "Krainę Chichów".
Znaczy się idzie na pogodę.

PS. Pozdrawiam całe Polkowice.
Serdecznie.

piątek, 29 czerwca 2012

Ważne / nieważne CSW (944)

CSW w Toruniu to spory pałac i te marmurowe hektary trzeba jakoś
zagospodarować. Dzieje się więc w nim tak sporo, że "nienadanżam".
- Z ulgą więc zaliczyłem trzy imprezy na raz.

1. Odsłonięcie pomnika ku czci i z okazji.
My tu w Toruniu jesteśmy porażeni modą na stawianie małych form
architektonicznych dużo i gdzie popadnie. Nie zawsze wartościowych.
Choroba ta dotarła i do "Znaków Czasu".

Uhonorowano więc w spiżu (prawdziwy on!?) pewien pomysł konceptualny
pana który dawno temu musiał wyjechać do kapitalistycznych już wtedy Niemiec,
aby teraz w demokratycznej Polsce go docenili.

Może pomnik dostał, za to, że wyjechał? Tylko czemu Toruń cierpi za milijony
i to honorując rodowitego bydgoszczanina? A co to swoich kombatantów
walki z komunizmem nie mamy, co by chcieli kupony odcinać od swojej
przebrzmiałej twórczości?



2. "Przeprojekt". Piękny popis tego jak studentom naszych sztuk pięknych zrobić
wodę z mózgu. To był główny powód mojej wizyty w tym przybytku sztuki.
R-o-z-c-z-a-r-o-w-u-j-ą-cy. Skamieniałe w swych klikach profesorstwo naucza
czegoś tam
a biedni studenci biorą to za dobrą monetę.
- Starszych trzeba słuchać, ale bez przesady!

I potem się taki absolwent magister sztuki dziwi, że nikt nie docenia jego
wyjątkowości oraz głębi... .

- A co on tak naprawdę po UMK sztukach umie?

Najpierw rzemieślniczy warsztat trzeba opanować, aby mieć prawo do
filozofowania... . - Jeden się nie dał i coś potrafi.



Po opuszczeniu ekspozycji zdałem sobie sprawę, że mignęło mi jeszcze coś
godne zauważenia, ale już nie było możliwości aby do tego cosia powrócić.
- W tym jednym punkcie jestem więc rażąco niesprawiedliwy.

A tak w ogóle to ta cała odsłona "Przeprojektu" jakaś taka tandetna "widzimisię",
jak nie przymierzając ten podejrzany płyn co to udaje szampana w plastykowych
kieliszkach udających szkło... .



Za twarz całego "Przeprojektu" uznaję "Kudłatą z Fallusem Leżącą na Podłodze".
W trosce o młodzież która ogląda moje zapiski zdjęcia nie pokażę.

Przyszłe kadry artystyczne trzeba wychowywać na dobrych przykładach,
a nie na samym wstępie demoralizować wulgarnością kogoś kto - nie mając nic
wartościowego do zaoferowania -
chce za wszelką cenę zaistnieć... .
- Biedni studenci sztuk niepięknych!

3. Plaster. - To było to wydarzenie, które dało mi poczucie sensownie
spędzonego czasu! Pospacerowałem po podwórku przylegającym do Centrum
wzbogacając się pysznie tak.



Szanownych Obserwatorów zachęcam, aby to zrobić osobiście.
- Zdjęcia powyżej są tylko na przynętę.

czwartek, 28 czerwca 2012

Toruńskie Morsy - Spływ Brdą 3/3 (943)


Starsi o jeden dzień i mnóstwo przeżyć poranek drugiego dnia spływu Brdą zaczęto
od "żółwika" z najdzielniejszym kajakarzem. Tytuł ten prawdziwie przysługuje
Miłoszowi. Wszyscy widzieli, że przy jego mikroskopijnej figurce naprawdę dzielnie
machał wiosłami.




No to wreszcie się popłynęło natrafiając na atrakcje zupełnie podobne jak pierwszego
dnia spływu.





Przeszkody pokonano dzielnie, ale w pamięci jednak zostanie nam co innego;
wodniackichrzest.



Na początek kto brał udział po raz pierwszy w spływie musiał przytaszczyć
chrustu z pobliskiego lasu. Prawdziwi wodniacy - każdy stosownie do swoich
potrzeb - w tym czasie zażywali relaksu.



Sielankową atmosferę zburzyło pojawienie się prezesa z przyrządem do
wodniackiego chrztu. Ci co wiedzieli o co chodzi z respektem słuchali słowa
wstępnego... .



A dalej to uroczystość pasowania na wodniaków wyglądała tak:



Powiadam wam: w wielkim błędzie jest ten co by sądził, że było to li tylko
po przyjacielsku delikatne poklepywanie!




Po tych traumatycznych przeżyciach już spokojnie można było jeszcze chwilkę
zrealaksowac się i przepatrzeć pozostały kawałek drogi.



Były - no były! - jeszcze atrakcje, ale kto by tam je rozpamiętywał, gdy z każdym
metrem było coraz bliżej do upragnionego "Garbatego Mostku". Jeszcze tylko
podziękowanie dla "Pana w czarnym" który prowadził inną grupę kajakarzy
- Oj pomógł w krytycznym momencie! Pomógł!




Jeszcze ostatnie zbiorowe zdjęcie i Pan Piotr zaprosił do autokaru.



Sam nie wiem dlaczego, ale jakoś nie odczuwałem potrzeby robienia zdjęć
z drogi powrotnej. .. . Gdyby jednak ktos się upierał to proszę bardzo: pełna
relacja fotograficzna znajduje się na witrynie Toruńskich Morsów, w zakładce
"Galeria".

Podziel się