poniedziałek, 1 lipca 2013

Wyprawa do Chełmna - Kokocko i zarzynanie drzewa w Kałdusie (1276)



Jak się przejeżdża przez jakąś wieś - a ma się chwilę na rozglądanie - to zawsze warto zahaczyć
okiem o dwa miejsca: kościół i - najczęściej się przy nim znajdujący - cmentarz. Nie to, żebym miał
sensacyjne zainteresowania czy też, że gdzieś tam mi się spieszy (ja mam czas!) ale tak już jest, że warto
wiedzieć skąd się przychodzi zanim się dojdzie.
- Jesteśmy na Ziemi Chełmińskiej.



Do pomennonickiego cmentarza w Kokocku nie dotarłem, ale do kościoła to i owszem. Jakże by nie?
Stoi przecież przy drodze.



Szczęście mnie dopadło, bo akurat z powodu remontu stał się dla mnie otwarty. Ten zwykle zamknięty
kościół pw. Zbawiciela jest filialnym do parafialnego w Starogrodzie.



























 














Wizytę w kościele kończymy odnalezieniem na początku zgubionej butelki z wodą. Z nieba leje się żar.
Powietrze jest gęste jak kisiel co odnotowuję z kronikarskiego obowiązku starannie zachwycając się
tym i owym.





Przekroczywszy Strugę Starogrodzką (czy ona aby na pewno tak się nazywa?), wdrapujemy się
z rowerem na pobliską górkę. Proszę się nie obawiać trudu - to tylko 276 stopni. Dosyć szerokich
czasami. Zdjęć czemuś tą razą nie chciało mi się robić. Szerokie zachwycające panoramy też już były
przez mnie wielokrotnie z tego miejsca robione.




Żar z nieba jest taki, że czacha dymi coraz bardziej.
Nakrycie głowy zmoczyłem wodą.
Jeszcze żyję.



W okolicach Kałdusa trafia się okazja do dłuższego odpoczynku: wycinka przydrożnych drzew.
Widziałem jak najpierw obdzierano je z kory, jak pilarz je podcinał i wreszcie te wszystkie fazy upadku... .
- Proszę zwrócić uwagę na koronę.
Jak upada.  















































































W kilkanaście minut potem na horyzoncie pokazało się. CHEŁMNO.



c.d.n.

Podziel się