wtorek, 25 lipca 2017

KLOSNOWO - Wyłuszczarnia szyszek 1/2 (1864)

Klosnowo i "Wyłuszczarnia nasion": to dwa terminy które od pierwszych zajęć na "Kursie Przewodników po Borach Tucholskich" pojawiały się często i gęsto utwierdzając nas w przekonaniu, że się kiedyś bliżej poznamy.

Zanim to jednak nastąpiło pojęcia te obrastały w objaśnienia z których jednoznacznie wynikało, że:
  • las można sadzić tylko z sadzonek pochodzących od nasion zebranych na tym samym terenie
  • na skalę przemysłową szyszek tak jak grzybów nie zbiera się pod drzewami :-) i się też ich nie strząsa tylko pozyskuje metodami alpinistycznymi.
  • aby szyszka oddała nasiona należy ją podgrzać, wtedy ona się otworzy i wysypie nasiona, a puste można spalić, ciepło z czego pozwoli na otwarcie następnych szyszek
  • to co robiono w kilkadziesiąt osób kiedyś - dzisiaj wykonuje się szybciej, sprawniej i sterylniej w osób kilka... .
Ten proces precyzyjnie opisuje jedna z najciekawszych krajoznawczych witryn internetowych "Polska niezwykła".

Należy zauważyć, że mnogość materiałów dydaktycznych (kolorowanki, rebusy, ćwiczenia, krzyżówki, quizy) oraz informacyjnych wskazuje to miejsce jak na ośrodek edukacyjny o sporej ofercie szkoleniowej i równie wielkim dorobku dydaktycznym.

Krótko mówiąc: to jest idealne miejsce do przeprowadzenia zajęć szkolnych przybliżających dzieciom i młodzieży las i zadania z nim związane.

Zwiedzając kompleks "Wyłuszczarni nasion" ma się wrażenie zatrzymania w czasie.

Koła zębate, przekładnie pasowe, transportery siatkowe, skrzypiące schody... . Jeżeli komuś trzeba natchnienia do napisania historii dziejącej się sto lat temu to klosnowska "Wyłuszczarnia" jest do tego idealnym miejscem.














Zawsze chodzi o róże (1863)

Twierdzenie jakobym od kwietnia nazywał się Obserwator Tucholski jest zupełnie nieprawdziwe!

Nic się nie zmieniło, jestem tym samym "Obserwatorem Toruńskim" co zawsze, ino w prywatnej delegacji. Na kursie intensywnie przebywam dla Przewodników po Borach Tucholskich.


*     *     *

Pani Aleksandra wybierając dla mnie róże mówiła:

- A wie pan, że mamy u siebie bażanta? ...wraz z rodziną?! Trzy młode mają. Cieszy mnie to nowe życie co na działce się legnie! One tu dobrze mają, specjalnie im kątek taki niekoszony pod bzami zostawiłam.

I kiedy tak siedzę sobie w ogrodzie to on taki dumny wychodzi. Młode wyprowadza i to tak jakby chciał mi się pochwalić powiększoną rodziną... .

- Tak, tak! Te czerwone to dla pana, a żółte za karę :-)
- Jak to, a za co?!
- Dawno pana u mnie nie było, a kwiaty tak szybko przekwitają!

Teraz kiedy już ich na targ nie odstawiam naraz dużo się ich zrobiło i - prawdę powiedziawszy - nie zawsze mam co z nimi zrobić. Wiek robi swoje i siły już nie te. Tak więc proszę je przyjąć jako prezent ode mnie dla pańskiej małżonki... .

Dziękując upewniłem się jeszcze, czy aby Pani Aleksandra dobrze policzyła, bo coś mało za tak dużo... .
- Wszystko w porządku. U mnie stali klienci tak mają!

Stały klient to raczej nie jestem, ale że zapamiętany to na pewno. Niewiele do tego potrzeba abyś i Ty - drogi Obserwatorze Obserwatora - takim był!

Wystarczy od czasu do czasu być we właściwym miejscu. To jest, na Żwirki i Wigury 82, z prawej strony od Znanej Rozgłośni, tam gdzie nad furtką jest napis KWIATY, chociaż i tak wiadomo, że chodzi o róże.
- I tylko o róże.

Podziel się