poniedziałek, 4 maja 2020

Tajemnice pana Tadeusza czyli jak powstaje obraz (2147)

Najpierw jest sms od Niego. „Że może byśmy gdzieś. Najlepiej jednak może by do Małej Nieszawki, albo do Chełmna. Ale lepiej na razie do Małej Nieszawki. Mam już zrobioną podmalówkę, jest szkic, ale potrzebuję zrobić coś z kolorami i światłem... .” 

Pan Tadeusz Gapiński rowerem nie jeździ, bo zaburzenia błędnika. Tak więc od początku wiadomo, że jedziemy autem. Wiadomo też, że na zdjęcia a nie na malowanie na płótnie. Plener malarski zajmuje dużo czasu a jak by się było samemu na przyrodzie to jest nawet niebezpieczny. Lepiej jest więc w towarzystwie porobić zdjęcia a potem w zaciszu domowym na ich podstawie malować obrazy.

Czasem tych wyjazdów to i potrzeba dwa / trzy - nie dopatrzy się przecież wszystkiego za pierwszym razem. Na początku jest temat i kompozycja, potem kolory i światło trzeba dopracować. Niekiedy i trzeciego wyjazdu trzeba aby zadbać o szczegóły... .

A w ogóle to technologia powstawania obrazu od początku jest taka. Najpierw muszą przyjść pieniądze aby starczyło na pędzle, płótna, farby, blejtarmy, gruntówkę i co tam jeszcze.

Potem dostać na miejsce się trzeba. Wybór miejsca jest dla mnie sprawą tajemniczą i nic mi do tego. Tym razem to była Topolowa.

Moim zadaniem jest:
a) potwierdzić uzgodniony termin
b) dowieźć na miejsce
c) nie przeszkadzać
d) odwieźć (niekoniecznie do miejsca startu)

A tam, po przyjeździe każdy robi swoje zdjęcia. Priorytet bezwzględny ma aktywność Pana Tadeusza. W końcu to jest Jego plener. Jak On powie delikatnie sugerując, że „tu może byśmy się zatrzymali” to ja wiem, że musimy się zatrzymać i to już, teraz - zaraz - natychmiast!

A tak w ogóle to pan Tadeusz w rozmowie raczej podpowiada, sugeruje i przypuszcza badając reakcje interlokutora gotów w każdej chwili dopasować się do rozmówcy.

Robiąc swoje boczkiem podglądam Go jak wybiera temat zanim podniesie aparat do oka. Jak obchodzi swój przyszły obraz, jak go podpatruje, jak mu się przygląda szukając tego jednego, jedynego ujęcia... . Tym razem chodziło o rzepaki jako istotny element pejzażu.

Czasem trzeba Go wesprzeć odblokowując aparacik, ustawiając coś tam i ogólnie wspierając technicznie. Tak rozumiem swoją rolę.

Rozmowy wielkie między nami nie bywają ze zrozumiałych względów. Jeśli już trzeba wymienić jakieś uwagi to zajmujemy się w nich tylko konkretami. Trzeba gdzieś podjechać, coś ustawić w aparacie, coś tam uzgodnić i co do czegoś się upewnić. (...)

Po plenerze (było i tak tym razem!) aparat oddaje się do fotografa na Łaziennej (Panie Maćku! Pozdrawiamy), a ten robi odbitki w wielkości ciut większej niż pocztówka a mniejsza od A-4.

Tym sposobem – już w zaciszu domowym – można spokojnie malować.




Podziel się