piątek, 9 sierpnia 2019

"Ukradli" mi samochód! (2072)

To niewiarygodne, ale jednak prawdziwe:
nieszczęścia faktycznie chodzą parami!

Zaczęło się od tego, że postanowiono poczynić zakupy na lato, no jakieś sandałki, jakieś okulary słoneczne chciano nabyć drogą kupna. Jeśli tak, no to do Centrum Handlowego "Kopernik".

W związku z kapitalną przebudową ul. Żółkiewskiego urzędnicy gdzieś umieścili bladą o tym informację "jak dojechać", której doczytać się można było dopiero po zrobieniu obszernego kółka po mieście. Kiedy dostrzeżono ją ona w niczym nie pomogła. Chwała wam cymbały z MZK!

Kiedy bezskutecznie zrobiono trzecie kółko w poszukiwaniu wjazdu do wspomnianego Centrum Handlowego - tym razem od innej strony - decyzja mogła być tylko jedna: mamy was gdzieś - jedziemy do innego Centruma! I na tym pierwsze "nieszczęście" się zakończyło.

Drugie Centrum majaczyło co prawda na odległym horyzoncie, ale było na wprost. W aucie 32 stopnie i napięta atmosfera po minionej pół godzinie. Rozpogodziło się gdy dojechaliśmy, w końcu ten przybytek handlowy mieści się poza miastem, stąd zdążyliśmy ochłonąć.

Zrelaksowani, w już pogodnej atmosferze (chwała pięknie działającej klimatyzacji!)  kupiliśmy co było do kupienia, a nawet więcej. Jak to w centrum zakupowym bywa.
- No to my do samochodu, a tu nieszczęście numer dwa... samochodu na parkingu brak!

Co brak? Jak to brak? Dlaczego go nie ma na miejscu gdzie go zostawiłem?! Ojej, ale ze mnie gapa! - Przecież zostawiłem go w tamtym drugim rzędzie, tak bardziej pod koniec... . NIE MA. Na dworze żar, słońce wyżera mózg, a my systematycznie 3 x (słownie: trzy razy) obeszliśmy  c a ł y  parking a samochodu jak nie ma tak nie ma!

No cóż takie rzeczy się zdarzają szkoda, że akurat tym razem padło na nas. Ostatnią ratę za ten wspaniały, ale jednak niemłody przecież pojazd jakoś się ratami właścicielce spłaci i... no będzie nauczka. Oj, będzie! I nawet będę pamiętał o zakładaniu za każdym razem niedźwiedzia, czyli blokady na dźwignię zmiany biegów. A tym razem tego nie zrobiłem... . Mea culpa! Po prostu stworzyłem okazję, która stworzyła złodzieja... .

Mając w oczach upiorne formalności przy zgłoszeniu kradzieży na policji, jeżdżenia miejskimi środkami tu i tam, mając w mózgu przeczuwaną ilość czasu do stracenia podjąłem decyzję, aby najpierw tą bolesną stratę naszej ruchomości skonsultować z Panem Ochroniarzem.

Pierwszy napotkany Pan Ochroniarz na moje zapytanie:

- Proszę pana, a jaka jest procedura w przypadku skradzenia pojazdu z parkingu?!

- A to państwu ukradziono samochód?! - Pan Ochroniarz szeroko i pogodnie się uśmiechnął. Na takie dictum mało mnie szlag nie trafił. Mimo wszystko zachowałem wiarę w Człowieka i ponowiłem swoje pytanie chociaż nieco szybszym głosem.

- Co mamy zrobić skoro ukradziono nam samochód?!

- Proszę pójść za mną i sobie go zabrać!

- Rozumiem, że pan ma poczucie humoru, ale chyba pan rozumie, że nam teraz nie jest do żartów!

- Nikt nie ukradł państwu samochodu! On stoi sobie tam gdzie stał.
Pracuję tu siedem lat i jeszcze żaden samochód z naszego parkingu nie został ukradziony.

Nie będąc do końca przekonany, jednak poszedłem za Panem Ochroniarzem, albowiem On dał mi nadzieję.

I AUTKO RZECZYWIŚCIE STAŁO GDZIE BYŁO!!!

Pan Ochroniarz nadal rozbawiony cierpliwie objaśnił "cudowne" zaginięcie i odnalezienie się pojazdu.

- Takich zdarzeń jak to mamy po kilka w miesiącu. Otóż po remoncie Centrum zdjęto oznaczenia wejść. Ludzie wchodzą od strony jednego parkingu a wychodzą od strony parkingu numer dwa... . Ot, i całe objaśnienie!

Pożegnałem Pana Ochroniarza serdecznie dziękując mu za wykonany kawał dobrej roboty.
Faktycznie: niektóre "nieszczęścia" rzeczywiście chodzą parami, ale czasami nie ma tego złego co by nie wyszło na dobre.

W końcu przyjęto dwa postanowienia:
1. zawsze zakładać blokadę
2. pamiętać gdzie się zostawia pojazd, szczególnie w upale.

I to by było na tyle.

Podziel się