poniedziałek, 30 czerwca 2014

Z pamiętnika naiwnego belfra 1/2 (1361)
















Zobaczyłem go kątem oka. Na mój widok zawstydził się i odrzucił niedopałek.
Chciał udać, że mnie nie zauważył, ale już po chwili zrezygnował i przeszedł na
moją stronę ulicy. Ciesząc się ze spotkania uprzejmie tego wahania nie zauważyłem.
















Jak na te swoje 17 lat wyglądał na dużo starszego. Wyższy ode mnie o pół głowy,
spodnie opuszczone w kroku, mimo upału na głowie zarzucony głęboki kaptur.
Wydał mi się jakiś taki skulony w tej zielonej bluzie z kretyńskim napisem w zawijasy:
- Ort Artur - Sailing Club - Real American Rap.
















Po pierwsze: nie Ort Artur! Jak już to PORT, ale dalej to trzeba się
zdecydować.Jeśli by chodziło o "Artur" to nie za bardzo kumam, bo to
port w Chinach, który dzisiaj nazywa się Lüshunkou. Bardziej prawdopodobne,
że chodziło o "Arthur"- kolonię karną na Tasmanii.
- Tylko co amerykański rap ma do tego?!
















Siema! - I żółwik. - Jak żyjesz?
To było głupie pytanie, wiadomo JAK. Dopiero teraz to zobaczyłem:
pod okiem wielkie limo, a z nosa ciężkimi kroplami spada krew. Chyba
przed chwilą dostał baty.

- Weź chusteczkę, bo już zapaskudziłeś bluzę! 
- Faktycznie, krew ciężko się spiera... .
















Pomilczeliśmy chwilę a ja zdążyłem w tym czasie sobie przypomnieć ostatnią
naszą rozmową.
- To co robisz zwykle w sobotę? 
- No co tam, zwykle nudno jest - to idziemy   w miasto. Zbiera się 
  chłopaków z dzielnicy i jest wesoło. Wyłapujemy apatorki i robi się im 
  wałki. No i coś się wreszcie dzieje.
















Patrząc na niego zorientowałem się, że role tym razem się odwróciły.
Pomilczeliśmy sobie jeszcze trochę na ten temat.

- Taaaa, Elana ostatnio dołuje.
- Aha! Faktycznie.
Jeszcze jedna chwila dłuższego milczenia.
















- A jak tam zakończenie roku dla ciebie?
- Ech tam! Szkoda gadać... .


















- Posłuchaj mnie uważnie, będzie ciężko, ale postaraj się.    
  W i e r z ę ,  że dasz radę.

*     *     *
 
Rap dla Mariusza

Nie ten jest silny co bije innych
Ten siłę ma co może coś dać
Ale nie gadaj tu mi jak dzieciak
O forsie, ciuchach czy innych rzeczach

Ty się zapytaj jak masz się przebić
Niech ci poradzi ten co na przedzie
Ma doświadczenia, o życiu wie więcej
Więc dobrych myśli czep się czym prędzej

Ja ci to mówię zrób coś ze sobą
Ważne jedynie, by iść prostą drogą
Nie patrz na innych miej swe marzenia
I rośnij w siłę, by życie swe zmieniać

Słuchaj i ucz się jak być najlepszym
Zaskocz sam siebie, by życia nie spieprzyć
Zrób po swojemu, by iść do przodu
- Wyciągną skręta? To dawaj chodu!

Wtedy dopiero będzie jak w kinie
Kiedy odmówisz szklanki z winem
Nie musisz wcale się tłumaczyć
- Jesteś mężczyzną, a to coś znaczy!

Nie bądź smarkaczem co na wagary
Uciekł by jarać jak jaki stary
To nie jest dobry wzór z ziomala
Co klnie i bije / pije, popala

Uciekł, bo fajne jest ćpanie / picie
A to jest gówno a nie życie
Staczasz się tylko coraz prędzej
Bo wciąż potrzebujesz więcej i więcej

Tam gdzie marycha, amfa i koka
Nie musisz płynąc środkiem rynsztoka
I zamiast wódy napij się wody
Nie zawsze będziesz piękny i młody!

Ci co to piją, ci co jarają,
Już siedzą w swoim pieprzonym raju
I będą w brudnych barłogach gnić
- Zostaw ich w końcu i zacznij żyć!

Wreszcie zapytaj się lekarza,
- Stary narkoman? To się nie zdarza
Schodzi ze świata gdzieś na śmietniku
w piwnicy bloku lub na chodniku

Ten lekarz jeździł na pogotowiu
I tych "leżaków" widział mrowie
"Ci byli wolni - nie mieli panów"
- Pamiętaj! Nie ma starych narkomanów!

Ty jesteś dobry - wszystko przed tobą
Masz jeszcze szanse być ważną osobą
Mieć w życiu piękną normalną rodzinę
Kasę na teraz i czarną godzinę
(cdn)

piątek, 27 czerwca 2014

Do boju! (1360)

Krzyżak na murze















W roku 1360:
  • zakończyła się wojna stuletnia pomiędzy Anglią i Francją
  • urodził się niejaki Ulrich von Jungingen
  • w Krakowie wybuchła (bliżej mi nieznana) epidemia
A co się działo w naszem miasteczku?
  • powstały monumentalne malowidła katedralne św. Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty
  • nowomiejska fara p.w. św. Jakuba wzbogaciła się o freski w tym "Sąd Ostateczny"
  • zbudowano (nieistniejącą już dzisiaj!) kaplicę p.w. św. Katarzyny.
Uzbrojony w taką wiedzę szczegółową - cały wdzięczny - spokojnie wsiadam na ulubionego Rosynanta.
- Wszak nadszedł czas zmierzenia się z realnymi problemami.





























Serdecznie dziękuję wszystkim, którzy pomagają mi się wdrapać na mojego ulubionego rumaka!
- Z grubsza wiem, gdzie stoją wiatraki.

czwartek, 26 czerwca 2014

Walka książki z czytnikiem (1359)























Papierowa książka... . A po co komu ona dzisiaj? Dawniej dom inteligenta można było
poznać po zapełnionych pólkach. Zapach papieru, (i jeszcze dawniej) farby drukarskiej,
szorstkość lub gładź okładki i kartek... . To wszystko już było i czytanie z papierowych
stron wydaje się być coraz bardziej archaiczne i rzadziej spotykane.
- Aż żal.


Znajomy Pan Doktor - którego serdeczną przyjaźnią dumnie cieszę się od dziesiątków 
lat - widząc, że tylko z czytnika korzystam litościwie pożyczył był mi Pewną Książkę.
Przepięknie wydane tomiszcze poczytnego autora, o okładce takiej, że już sam jej dotyk
wprawia w ekstazę.
- I zadziwiająco lekka jak na te swoje 800 stron Ona jest... . 























Odzwyczajony od papieru z pewną nieśmiałością zabierałem się do jej przeczytania.
I tak mi na tym zabieraniu się do czytania zeszło pół roku. Lepsza Połowa Mojego
Świata mając pożyczoną lekturę dawno już przeczytaną - a zniecierpliwiona moją
przedłużającą się zwłoką  - wzięła się na chytry sposób:

- Drogi mężu, taka jestem dzisiaj zmęczona - poczytaj mi proszę na dobranoc!
O trzy (No najwyżej cztery!) kartki proszę, tak żeby dobre sny przywołać ukołysana 
twoim jedwabistym głosem... .

Osobiście to nie wiem nic o tym jakobym był posiadaczem jedwabistego głosu
(chociaż w pewnym radyjku też się kiedyś pracowało!), niemniej jednak mile połechtany
dałem się wziąć na na lep pochlebstwa i... .
- I nie wiadomo kiedy wsiąkłem w to czytanie całkowicie i ostatecznie!























Ocknąłem się po dwóch godzinach wśród nocy ciemnej. Dalej - jak łatwo można było
przewidzieć - Książka pochłonęła mnie całkowicie. Każda wolna minuta, każdy kwadrans
wyszarpnięty życiu w całości były przeznaczane na konsumpcję papierowej zawartości.



Dzisiaj bogatszy o nowe doznania (a właściwie przypomniawszy sobie zapomniane)
z czystym sumieniem ściągnąłem sobie najnowszą wersję calibre.
- Chyba znowu sobie poczytam "Krainę chichów"... . 














Jeżeli ktoś jeszcze nie przeczytał całego dorobku Stefana Grabińskiego (a co najmniej
jego "Demona ruchu") to proszę nadrobić ten dyskwalifikujący w dobrym towarzystwie brak.
- Będę sprawdzał na wyrywki. 

PS. A co zastąpi E-Booki?





środa, 25 czerwca 2014

O dystans proszę! (1358)

Lubię figurki. No, takie małe precyzyjne cosie, które to wczoraj i przedwczoraj
pokazywano. Jak widać barwne one są i pobudzają wyobraźnię. Zachwyciłem się nimi
i urzeczony niezwykłością tych małych światów jakiś czas temu zacząłem bywać w pobliżu.
I tak trwałem sobie w tym szczęściu i trwałem, aż zabolały mnie kolana. I spociłem się cały,
aż okulary mgłą zaszły.

Krótka analiza sytuacji i okazało się, że same figurki są OKi, ale sposób ich prezentowania
jest nieczłowieczy, taki bardziej krasnoludzki. Będąc istotą wzrostu średniego dyskomfort
odczuwałem podczas fotografowania. Nic dziwnego! One figurki prezentowano na stołach
coś z pół metra od ziemi.

No i z tego bólu bąknąłem tu i ówdzie, że chyba warto by pomyśleć o godziwych standardach
prezentacji. No bo jakże tak? Pan / pani artystka w wielkim trudzie coś precyzyjnie pięknego
zmalowali, a tu figurki na kupie pokazują, z oświetleniem niemiło sztucznym (zgrozzza!)
 i na stołach bezlitośnie niskich.























W konkluzji okazało się, że organizatorów trudu nie doceniam, że przecież największa tego
rodzaju w Polsce to impreza jest i w ogóle nawet świetnie na zakończenie było. Wyszło więc,
że w chórze ochów i achów za hejtera, gnębiciela i niewdzięcznika robię. A przecież
z mojej strony to był tylko życzliwy głos o profesjonalizm w wystawiennictwie wołający!

Kiedy uświadomiłem sobie jakoby nietaktowność własnego postępowania było już za
późno. Obraza ciężka nastąpiła a wirtualni przyjaciele ostentacyjnie odwrócili się oczami... .
- Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że cokolwiek się powie, zawsze jest źle.























Niemniej jednak na takie dictum moja odpowiedź brzmi: WARTO DBAĆ O FOTOGRAFÓW.
Życie warto ułatwiać im, bo ta robota którą oni robią to przecież  d a r m o w a  reklama. Oni
wykonują  p r a c ę ,  która przedłuża istnienie wydarzenia, podnosi jego jakość i ogólnie
dobrze służy całemu przedsięwzięciu.

Nie ma więc co się nadymać a należy brać z dobrodziejstwem inwentarza  k a ż d y  przejaw
zainteresowania tematem. Przecież i w świecie małych figurek pełnym wspaniałych artystów
nie odwołano zasady: "Nie jest ważne czy mówią dobrze czy źle - byle mówili!". 
- Tym bardziej, że  k o n s t r u k t y w n i e  było.























Jeżeli ktoś tego nie rozumie, to znaczy, że to jest amator, a na współpracę (chociaż 
z pełnymi szlachetnego zapału, ale jednak) z amatorami to naprawdę szkoda czasu.



* * *

Pewien nadworny poeta wymawiał takie słowa które było trudno przetłumaczyć nawet
najlepszym tłumaczom. Pewnego dnia dostał zaproszenie na dwór królowej. Władczyni
osobiście pofatygowała się po niego swoją piękną karocą zaprzęgniętą w szóstkę koni.
- Jak to później poeta opisał "jeden miał katar kiszek".

Jadą sobie pięknymi wąwozami, królowa słucha pięknych słów poety... . Nagle koniowi
odezwał się problem "kataru kiszek" i zabrzmiał potężny odgłos - pryyt!!! Królowej
było wstyd, że jej piękny koń tak się niestosownie zachował przy jakże wielkim
artyście. Królowa, aby jakoś naprawić ten incydent powiedziała:
- Przepraszam.
Na to poeta:
- A nic nie szkodzi, myślałem że to koń... .

poniedziałek, 23 czerwca 2014

III Festiwal Malarstwa i Rzeźby Figurkowej 1/2 (1356)

Świetna impreza! ...i po raz trzeci w Toruniu. Pierwsza edycja była w Krzywej Wieży.
Drugie wydarzenie miało miejsce w szkole na Rubinkowie.

W skrócie o bieżącej edycji: III wydarzenie (Galeria OMEGA na ul Przedzamcze) popełniło
błędy poprzednich. Oglądanie figurek na kolanach i takież fotografowanie to jest męka.
- Resztę proszę sobie osobiście a żałobnie dośpiewać.

Mimo wszystko w podsumowaniu trzeba przyznać: szacun dla organizatorów się należy.
Jest za co. Wystarczy popatrzeć.
- Cieszę się, że ta impreza odbywa się w Toruniu.
















Podziel się