środa, 13 czerwca 2012

Słynny literat (928)

- ???
To proszę opowiedzieć mi tę historię!



* * *

Z daleka ich było widać, słychać i czuć!
Spora grupa gapiów stała przed jakąś ogromną klatką i pokazując
sobie coś palcami, pokrzykiwała i niewybrednie coś tam komentowała.

Jeszcze inni ostentacyjnie odwrócili się od klatki pokazując całkowity
brak zainteresowania. - Tych była większość.

Dozorca wcale nie przejmował się zwiedzającymi. Głośno klnąc
sprzątał klatkę lwa z nieczystości. Ze złością silnym strumieniem
wody zmywał z podłogi resztki tego co zwykle pojawia się
z przodu, a potem z tyłu Zwierza.

Co jakiś czas brał wielki szruber na długim trzonku i tarł nim zaciekle
spróchniałą podłogę jakby sam Dyrektor Zolooga podglądał go w pracy.
I w tej codziennej jego krzątaninie nie byłoby nic nadzwyczajnego gdyby
nie to, że klatka z groźnym zwierzakiem była otwarta, a sam lew był
przeganiany wspomnianą szczotą z twardym włosiem z jednego miejsca
na drugie w zależności od potrzeby... .

Wrzaskliwej gawiedzi wcale nie obchodziła ta niezwykła przecież otwartość
zamknięcia. Można by rzec, że one pospólstwo nawet tego nie zauważało.
Z właściwą patentowanym prostakom bezpośredniością lżyli dozorcę, Króla
Zwierząt, samych siebie a nawet klatkę i co tam im jeszcze w ucho, oko,
czy nos wpadło... .

Tłuszcza już tak ma! Mruknął do siebie ze zrozumieniem Zwiedzający.
Chłodno było. Turysta w grubych okularach podszedł jeszcze bliżej do klatki
z lwem i aż oniemiał z wrażenia. Dość nisko, na grubej stali wisiały trzy napisy.

Pierwszy z nich głosił: TU MIESZKA LEW (/Panthera leo/) - duży, mięsożerny
ssak lądowy z rodziny kotowatych, drugi po tygrysie - co do wielkości - wśród
czterech głośno ryczących wielkich kotów".

I faktycznie po klatce przechadzał się dostojnie Król Zwierząt. Chirurgicznie
precyzyjne oko Obserwatora dostrzegło jednak coś więcej niż tylko zwykłego
sporego i groźnego istota.

Futro już miał nieco wyleniałe - musi od ciągłego głaskania mu się wytarło!
- zauważył sarkastycznie Uważny Widz. Grzywa jego niegdyś pysznie
powiewająca w promieniach zachodzącego słońca (wypożyczano go do
filmów!) teraz tu i u ówdzie nadżarta przez mole była.... .

Kiedy zwierzak sztywno poczłapał w róg klatki (reumatyzm?) żeby sobie
dyskretnie poziewać Czujny Widz ze smutkiem zauważył tak znaczne braki
w uzębieniu Króla Zwierząt, że trzeba było postawić pytanie: czym on się
w ogóle żywi?


Spojrzenie przez lornetkę z noktowizorem (ma się ten sprzęt, no nie?!)
wyjaśniło wszystko. W ciemnym mroku sztucznej pieczary mieszkalnej,
na samym jej środku stała potężna miska z owsianką. Zawieszony na ścianie
sporych rozmiarów kaloryfer i ogromny tapczan wraz z kapciami stojącymi
pod nim dopełniały obrazu warunków lokalowych głównego lokatora.

A nie mieszkał przecież sam! Na poduszkach licznie rozłożonych po całym
pomieszczeniu, wszędzie - nawet na klawiaturze i monitorze - wylegiwały się
koty. Nie tam, żeby zaraz jakieś drapieżne!
- Takie zwykłe. Mruczki... .

- No to teraz już wiem nieco! - Mruknął Okularnik i demaskatorsko uważny
wzrok jego spoczął na drugiej tablicy zawieszonej na klatce.

A tam literami wielkimi jak hiszpańskie byki bojowe stało koślawo napisane:
NIE DRAŻNIĆ LWA! Mając wzrok rozgrzany przed chwilą widzianymi obrazami
aż się mało nie zakrztusił własnym jęzorem, którym chciał skomentować
tą drugą tablicę. Jako człowiek kulturalny zmilczał jednak swoją jakże
narzucającą się opinię i swój jasny wzrok skierował na tablicę trzecią.

"Uprasza się osoby odwiedzające o nakarmienie lwa we własnym zakresie".
Poniżej był odręczny dopisek małymi literkami uzupełniający to dramatyczne
oświadczenie.

"Dyrekcja nie zamierza marnować pieniędzy na karmę
dla tego żarłoka!
Można mu dawać słodycze, bo lubi. (On i tak nie ma zębów!).

Poczęstowanie go mielonym znakomicie poprawi mu humor.
- Nie dawać sałaty,
bo będzie po niej rzygał".

I w tym momencie dozorca rąbnął z impetem zakratowanymi drzwiami do klatki.
- Posprzątane.

* * *

Podziel się