czwartek, 31 maja 2012

Cały ten spokój (915)



Nacisnąłem pedały wczesnym rankiem i od razu miasto ze swoim wrzaskiem przepadło.



Nad głową lamentując przeleciała czajka.



A pani to czym się zajmuje?
- No wie pan hiperrealizm, gender no i oczywiście awangarda - awangarda.



Acha... . No to ja polecę.

środa, 30 maja 2012

Przyznaję się do błędu (914)



Wczesnym świtem - kiedy ranne wstają zorze - Pan OT uświadomił sobie, że popełnił błąd.

To niewiarygodne, ale jednak prawdziwe.
...a więc i ja jestem omylny? - pomyślał smutno
- Rzecz to straszna i niepojęta.

* * *

Błąd dotyczy zdjęcia zamieszczonego wczoraj w zbyt małym rozmiarze. A akurat temu zdjęciu to
nie powinno się przydarzyć, gdyż jest to obraz niezwykły i symboliczny bardzo. Powtarzam je
więc, aby - swymi naturalnymi rozmiarami - mogło należycie śmieszyć, tumanić i przestraszać.



Oto z prawej strony AA (atrakcyjna artystka) ze swoim AK (artystyczna kabina). W szybie
na pomarańczowo odbija się (wcześniej wspomniany) powiewający symbol całej wystawy.
- A w cieniu jest ledwie widoczny, ale jednak konkretny ze swoim (za chwilę) wystrzałem:
najprawdziwszy p i s t o l e t !

Wszystko to w skromnym odruchu genialności uchwycone zostało.
Oto co znaczy według mistrza Henri Cartier-Bresson'a decisive moment!

W związku z wielkim znaczeniem jakie przypisuje się tej Fotografii uroczyście nadaje się temu
obrazu nową nazwę: Alegoria prezentacji artystycznych dokonanych w dniu 18 maja 2012
roku w gmachu toruńskiego Centrum Sztuki Współczesnej "Znaki Czasu" aparatem marki
Canon należącym do Pana OT i przez Niego sporządzona".


* * *

Na rozładowanie nazbyt poważnej atmosfery anegdota z której uśmiałem się jak koń który mówi.
Dowcip ten jest skierowany do intelektualistów i jestem przekonany, że trafi celnie w moich
właściwych adresatów.

Idzie Czerwony Kapturek przez las, aż tu nagle z za krzaka wychodzi Wilk.
- Dzień dobry Czerwona Idiotko!
- No co ty! No co ty! Nie widzisz, że ja jestem Czerwony (ale) Kapturek?! Przecież widać, że mam
i czerwony kapturek..., i czerwoną bluzeczkę..., i czerwoną spódniczkę. I nawet czerwone buty
i takąż torebkę mam... . Zaraz, zaraz! Ja chyba idiotka jestem, że się tak ubrałam!

Zdolność przyznawania się do błędów jest cechą ludzi wielkich.

To stwierdziwszy Pan OT poprawił sznurowadła na koturnach i wskakując na szczudła dał chodu.
Spacer się przyda: za oknem jest taka piękna pogoda!



* * *

Mój serdeczny przyjaciel nadrabiając zaległości sczytał me notatki za dwa ostatnie dni i rzekł mi
był tak; Nic z tego nie rozumiem!

Znając jego niezłomne zasady moralne i wierząc w jego mocny kościec psychiczny zaleciłem mu
terapię: Idź i obejrzyj sobie wspomnianą wystawę.



Zalecenie to powtórzyłem jeszcze w stosunku do kilkunastu innych osób. Skromnie zauważam,
że i me teksty promocyjne pewnie też zrobiły swoje na rzecz zwiększonej frekwencji w "Teatrze
życia"
. Niemniej jednak Pana Księgowego z toruńskiego CSW proszę, aby nie wciągał mnie na
listę płac w podzięce za gwałtowny przypływ osób odwiedzających.
- Bogaty jestem.

wtorek, 29 maja 2012

Szukam sztuki w chramie chłamu (913)



Siedzący za odrapanym biurkiem mężczyzna w staromodnych okularach, aż się podrapał
z wrażenia po łysiejącej siwiźnie głowy. (Co to w ogóle za zwrot: "Łysiejąca siwizna głowy?!).

- Szukam sztuki w chramie chłamu...? - powtórzył cicho za napisanym równo tekstem. - Ten
linjuszek jest dobry!
- usiłując skupić myśli pochwalił wczorajszy swój zakup. Jeszcze atrament
nie wysechł, jeszcze nie umilkło echo skrzypiącej po papierze stalówki, a już zaczął z werwą pisać
dalej.

Tak więc - Drogi Przyjacielu - mam do Ciebie uprzejmą prośbę abyś wsparł mnie swoimi
znajomościami i pomógł mi w pewnej nader delikatnej sprawie. Otóż wdałem się był w pewien
spór dla mnie cokolwiek ważny. Instytucja z którą argumenta wymieniam sztuką się zajmuje.
Ostatnio - mym skromnym zdaniem - nieszczególnie zresztą. Otóż ludzie tam licznie zatrudnieni
- może i dobre chęci mają -
aleć bezkrytycznie podchodzą do tego na co im Pan Kapelusz
zezwala.

No i ostatnio głupstw niestosownych a okrutnych narobili myśląc, że - skoro na rządowej
posadzie siedzą -
to można im wszystko. A moim serdecznym zdaniem istnieją
ograniczenia.

Jakież one? Ano dziś już nie chciałbym pisać o tym samym - wszystko co trzeba wczoraj
dokumentnie wyłożono. I teraz już tylko o promocję wczorajszego materiału u Ciebie - Drogi
Przyjacielu
- zabiegam.

Pozwól więc, aby staraniem Twoim wiekopomne myśli me (chyba od wczoraj się nie zleżały!?)
będąc umieszczonymi w bezmiarach Internetu odkrytymi przez szerszą ludzkość zostały... .
- Zapewnij więc im chwałę wieczną rozprzestrzeniając je po całym znanym nam świecie sobie
dostępnymi - a wiadomo, że potężnymi - sposobami.

Poślij tedy proszę do wszystkich Twych ustosunkowanych przyjaciół (o tych naszych rządowych
też pamiętaj!)
następującą notkę tą:

* * *

Obserwatora Toruńskiego niezgody głos na wydarzenie pt. "Teatr życia" w toruńskim CSW
"Znaki Czasu" znajduje się tutaj:
http://www.obserwatortorunski.pl/2012/05/sztuka-chamu-w-chramie-sztuki-912.html

CSW życzę więcej sukcesów!

Obserwator Toruński
www.obserwatortorunski.pl

PS. Potwierdza się pogłoski o tym, że tak ogólnie to Obserwator Toruński jest entuzjastycznie
nastawiony do sztuki współczesnej - nawet tej w toruńskim wydaniu.
- Spontaniczny wyraz temuż dawano w rożnych miejscach. Także i tu i tu.

* * *

Trącona łokciem bibułka spadła na podłogę. Piszący w pośpiechu nawet tego nie zauważył
i zamaszystym pismem kreślił dalej.

Ostatnio coś sporo wrażeń miałem! ...a tu jeszcze ta ciekawa sprawa. To prawda, że na
Lukrecjusza zawsze mogę liczyć, na Antoniego i Stanisława także. Jednakże do kardynała R.
się w tej sprawie nie kwapię. Zbędny trud, boć to sprawa prywatna bardziej i hierarchii do tego
mieszać nie trzeba.
- Chociaż rzecz o istotne wartości idzie.

A swoją drogą to - mój Drogi Przyjacielu - ciekawy jestem jak Pan Kapelusz zareagował na moją
filipikę. To przecież On pociąga za sznurki i jak wszystkim wiadomo nic bez jego wiedzy w naszem
miasteczku się nie dzieje... .

Napisawszy to starszy pan uchwycił stanowczo swojego ukochanego Mont Blanca z pozłacaną
stalówką - i westchnąwszy z ulgą - zakończył pisanie tak.

Tedy kreślę się z uszanowaniem
pozdrawiając Szanowną Małżonkę i Przyjaciół.

Wasz stary druh
Obserwator Toruński

Zamaszyście postawiona kropka nad ostatnim "i" spowodowała efektownego kleksa, ale to na
piszącym nie zrobiło większego wrażenia. Tak samo jak i to, że po przyłożeniu suszki ten kleks
jeszcze bardziej dramatycznie powiększył swe rozmiary.

- Nobody's perfect - objaśnił samemu sobie i włożył pachnący igliwiem papier listowy do
kosztownej koperty. Jeszcze tylko polizać i nalepić znaczek, jeszcze tylko starannie zalakować,
aby nikt postronny tej korespondencyji swoimi niepowołanymi oczy nie odczytał... . W chwilę
potem nacisnął enter i umyślny pocztylion galopem pofatygował się do Szanownego Adresata.

- Skończyłem! - obwieścił tryumfalnie. - Na dzisiaj wystarczy:
zapraszam na kawę!

poniedziałek, 28 maja 2012

Sztuka chłamu w chramie sztuki (912)

Motto: "Sztuka, aby mogła nią być musi mieć cel".

Jako człowiek prosty i niewykształcony te oto nieskomplikowanie myśli dedykuję p. Dobrilli
Denegri - kuratorce "Teatru życia" w toruńskim CSW.

Panią Aleksandrę Mosiołek - rzeczniczkę prasową i koordynatorkę projektów merytorycznych
uprzejmie proszę, aby starannie przetłumaczyła te parę niedouczonych myśli mych.
- Za co już teraz jestem wdzięczny.

Na początek para efektownych tez:
A. Świat jest nieskończenie bogaty w Piękno. Utożsamiam je z dobrem, rozwojem i szlachetnością.
B. Świat jest nieskończenie bogaty w Szpetność. Kojarzy mi się ze złem, tandetą i wulgarnością.

Abym mógł lada jak przejść przez życie ciągle muszę wybierać. Mając ten wybór skłaniam się do
A. ...bo niby dlaczego miałbym z własnej woli szukać odpoczynku w śmietniku, skoro mogę przed
upałem schronić się w katedrze? Dlaczego miałbym karmić się odpadkami mając do dyspozycji
czyste i zdrowe jedzenie? Dlaczego mając do wyboru kontakt z prawdziwymi artystami miałbym
szukać towarzystwa zaćpanych meneli?

Oglądając "Teatr życia" odnoszę wrażenie, że skrajni zwolennicy B opanowali toruńskie Centrum
Sztuki Współczesnej "Znaki Czasu".


Zdaję sobie sprawę z tego, że świat nie składa się tylko z A. Trzeba znać B już choćby tylko
dlatego, aby w niego nie wdepnąć. Dlatego też sztukę pokazując proporcje trzymać należy.
- Moim zdaniem te proporcje zostały poważnie zachwiane.

Brutalna nagość promująca zboczenia, wulgarna pornograficzność, epatowanie tandetnymi
rozwiązaniami głębokich jakoby myśli... . A to wszytko w pseudofilozoficznym bełkocie
zboczonego feminizmu. Zaoferowano nam dawno się skompromitowane idee, przy podszywaniu
się pod wartościowe nurty z filozofii sztuki. I do tego jeszcze to jakoby e u r o p e j s k i e zadęcie.
A całość wygłaszana ogłupionemu narodowi namaszczonym tonem... .
- Tyle inwektyw.

Nie miejsce w tak krótkiej notce na głębokie analizy zboczeń toruńskiego CSW, stąd tylko prosta
konkluzja. Ludzie (artyści i kuratorzy) nie mający pomysłu na dobre i piękne życie, czepiając się
niezdrowych fobii, stawiają na piedestale nieznalskie traumy i szukając możliwości zaistnienia
(Tylko kasa! Kasa! Kasa!) chwytają się tego co im w rękę popadnie.

Jako prorok wieszczę: upadną oni, upadną na pewno!
- Nie można swego życia opierać na brudnej pianie.

Przeminą, przeminą!
- A pozostanie po nich tylko niezdrowa woń i poczucie, że zmarnowali nie tylko sobie kawał życia.

Celowo nie zostały podane żadne przykłady,
bo w odróżnieniu od innych szanuję swoich Odbiorców.

Dlatego proponuję, aby na tą wystawę:
A. natychmiast pójść - żeby wiedzieć czego i kogo należy unikać.
B. stanowczo nie pójść - aby z własnego wyboru się nie okaleczyć

* * *



Rozumiejąc, że merytoryczny zespół CSW "Znaki Czasu" przechodzi poważny kryzys - w
sytuacji utraty przez was twarzy -
mimo wszystko podaję pomocną dłoń. Skupiając się na
równie tandetnym wycinku sztuki (ale przynajmniej szczerym!) jakim jest naiwna ludowa
sztuka miejska, proponuję takie oto tematy wystaw które mogą zostać w najbliższym czasie
przygotowane.



- Toruński kicz nasz codzienny a sprawa polska. W awangardowym ujęciu tematycznym proszę.
- Dawne i nowe tendencje we współczesnym kiczu europejskim na przykładzie włoskich
wyrobów pamiątkowych z uwzględnieniem odbiorcy polskiego
- Zakamuflowany kicz pornograficzny jako najwyższa forma artystycznego bytu duchowego
na przykładzie najnowszych zbiorów z Museum of Modern Art. W ostateczności może być Tate
Gallery



Nie ma tak, że - kryjąc się za filozoficznym bełkotem - można uprawiać szkodliwą działalność
bezkarnie! Nie dysponując pokaźnym budżetem i sztabem specjalistów którzy usprawiedliwią
każdą offową głupotę odpłacam pięknym za nadobne. Równam więc do narzuconego poziomu
-
w ten nader skromny sposób - i Osobom Merytorycznym w CSW w zamian za "Teatr życia"
zestaw dzisiejszych arcydzieł uprzejmie dedykuję.



Jednocześnie szydzę z naszych toruńskich klakierów medialnych, naukawców i artystów
robiących w sztuce! Tchórze. Jak dotąd żaden z was publicznie nie nazwał rzeczy po imieniu.
- Niesłyszalne dyskusje kanapowe się nie liczą.



Prawie każdy z podejmowanych tematów w "Sztuce życia" zasługuje na uwagę i szacunek.

Jednakże (niczym na prezentowanym wideo) odważnie powiewa się moszną artysty
(logo i symbol tej całej prezentacji!)
wybierając rzeczy skrajne i kaleczące upierając się przy
promowaniu dewiacji stylizowanych na normalność.
- To nie są cele, które zasługują na mój szacunek.

Warto zapoznać się z innymi głosami w tej sprawie. Nie są ważne jednak zapowiedzi i szumne deklaracje
a sprawozdania, jak na przykład poniższe.

http://torun24.tv/Kultura-i-sztuka/Teatr-Zycia-CSW

- Fragment o splataniu bród jest bezcenny... .

UWAGA! Jeśli genderowi nowatorzy z CSW są tak odważni jak się na to stylizują ich "artyści" to
jest po temu doskonała okazja. Wyrażam zgodę na dwukrotne umieszczenie tego materiału:
a) przed wejściem do CSW,
b) przed wejściem na wystawę.

Zdjęcia pod wielkowymiarowy wydruk (tylko taki wchodzi w grę) dostarczę natychmiast.
- I osobiście.

niedziela, 27 maja 2012

Bielik to nie orzeł (911)

Chodziłem po lesie - nad jeziorkiem chodziłem.
Na siatkówce osobistego oka wrażeń pełno - na matrycy nic.
...a tu muszki żrą!

Stojący po drugiej stronie wody wędkarz widać też miał całkiem dosyć.
Spotkaliśmy się w połowie drogi po pas w pokrzywach.
- Tam nie ma po co iść w innych butach niż te. - Powiedział i wskazał na swoje wodery.
I miał rację!
- No to użaliłem się starszemu panu.

Że złamanego ptaszka dzisiaj, że mi nogi już wchodzą do, że nadziei brak.
A onże - po dokładnym wypytaniu się kto ja zacz, po co mi te ptaki i dopiero
po znalezieniu prawie wspólnych znajomych -
usłyszałem:
- No to se pan orła sfotografuj!
No tak, ale gdzie ten orzeł czeka na mnie?!
- O tu, albo lepiej niech tu go pan szuka. Tu gdzieś ma gniazdo... .
I wskazał mniej więcej na pewien kierunek.

Następne 1,5 godziny szukałem tego orła co to miał siedzieć na gałęzi i czekać na mnie.
Pilarze też mi trochę kierunków dali... .
- Aż w końcu ON się znalazł: faktycznie był i czekał!



Samego gniazda nie znalazłem i... bardzo dobrze! Obecnie w okresie lęgowym nie powinno
się na 500 metrów do niego zbliżać (patrz przepisy i "Etyka fotografa przyrody").



Zanim zdążyłem go wypatrzeć on zobaczył mnie!
Na własne błyszczące oczy.



Tyle było mojego co trzy kręgi nad okolicą zrobił, a raz - zapewne chcąc mi się przyjrzeć
dokładniej - poszybował mi wprost nad głową. Co z dumą i błyskiem w oku pokazuję obiecując
sobie solennie.



Do tego lasu, nad to jeziorko, do tych dróg piaszczystych to jeszcze nie raz wrócę!



Nie raz! ...a choćbym i nic już tam nie sfotografował, to warto by chociaż nieznanemu starszemu panu ładnie podziękować.



...bo jest za co!

sobota, 26 maja 2012

Prawie grubodziób (910)

Przeżywając jeszcze minione Kadzidłowo dziś prezentuję dla odpoczynku krótki portret pewnego
ptaka złapanego wtedy na matrycę. Nie wszystki zwierz tam zaklatkowany.

Próbując ustalić co to za ptaszek, jakie ja dla niego nazwy nie wymyślałem!
Ten ogromny dziób mnie "skutecznie" naprowadzał.

Po wielu wahaniach, w końcu ustalono, że to... passer domesticus czyli w r ó b e l !
Wróbel domowy, a dokładnie samiczka wróbla domowego.
- Chyba.



Frywolnie podchodząc do troski o poprawną identyfikacją stworzenia stwierdzam,
że moim głównym zadaniem jest uwiecznić. A rozpoznać?
Tym już niech zajmą się specjaliści!
- Jestem tylko myśliwym.

piątek, 25 maja 2012

GPS Forum i modelka idealna (909)



Urok młodości, bezpretensjonalność, prawdziwa skromność i pracowitość - oto co mnie
przyciąga oprócz urody -
do młodych ludzi.
- No i zdarza się, że Starszy Pan jest pod nieprzemijającym urokiem takiej Młodej Osoby.

No i Onaż Osoba od jakiegoś czasu męczyła mnie o zdjęcia. Proszę, no proszę mi zrobić zdjęcia!
I koleżance mojej też. Moja odpowiedź była stanowcza: A sio! Nie lubię robić zdjęć nazbyt
młodym dziewczynom. Kapryszą i w ogóle, a potem mają cichy żal, że... .

Jeśli ktoś na własne życzenie chce, abym go fotografował, to niech s t a r a n n i e zapozna się i zastosuje
do porad ze świeżo uzupełnionego działu
w zakładce PORTRETOWNIA TORUŃSKA..



Jednakże w trakcie rytualnego odmawiania przekomarzając się podpowiedziałem, że skoro tej
nieznanej mi koleżance mam też robić zdjęcia to jutro będę w CSW na godzinę wcześniej. To
będzie ta okazja jak znalazł, aby poznać się i zrobić parę próbnych zdjęć. Wszak poziom zaufania
- wynikający ze stopnia poznania się -
ma istotny wpływ na porozumienie się podczas sesji
a co za tym idzie na poziom jej wyników.



Następnego dnia w gmaszysku stawiłem się punktualnie. Rozglądam się a potencjalnej modelki
nie widać! No cóż, tak to już jest z kapryśnymi panienkami. Poszedłem na konferencję.
Standardowo opstrykałem wszystko i wszystkich bez większych rewelacji, aż wskutek
przynudzanie prelegentów wyszedłem odpocząć a jednocześnie zaczaić się na portreciki osób
wychodzących.

No i wreszcie tłum się wysypał! Szczękając na prawo i lewo migawką zwróciłem szczególną uwagę
na pewną Młodą Panią. Parę dodatkowych pstryknięć adresowanych tylko do Niej (i przyjemne
zdziwienie!)
czuję brak oporu a może nawet wręcz łagodne przyzwolenie na kontynuowanie
robienia zdjęć.



No i zaczęła się regularna sesja fotograficzna!
To może by pani troszkę (pani wykonała perfekcyjnie tyle ile trzeba!) To teraz bliżej światła
z tego tam okna... . Lekko w prawo proszę... i tym podobne rozhowory fotografa z modelką.
...ale w jakiej atmosferze!



O cokolwiek poprosiłem stawało się natychmiast. Delikatnie i tak jak sobie życzyłem. Było
spokojne przechodzenie z nastroju w nastrój i z ujęcia w ujęcie... . Na wszystko miałem czas!

Niespodziewana sesja rozwijała się pogodnie. W atmosferze wzajemnego zaufania do siebie każdy
z nas robił to co powinien. Pani w naturalny i pełen wdzięku sposób sobie istniała, w pełnej
zgodzie z moimi wskazówkami, podczas gdy ja kręciłem kółeczkami i naciskałem guziczki
w aparacie wrzucając do jego środka kolejne piksele.... .



Bez wielkiego zadęcia, zupełnie naturalnie w pewnym momencie zrobiło się pusto wokół nas.
...bo naraz ta sesja zrobiła się wydarzeniem powszechnym. Uśmiechnięte twarze publiki
wskazywały jednoznacznie na wyjątkowość tego naszego dziania się, któremu należy się specjalna
uwaga i nieprzeszkadzanie. Mile połechtany, jednakże w poczuciu odpowiedzialności za wyniki
usunąłem się z modelką na bok kontynuując swoją aktywność.



I naraz uświadamiam sobie dlaczego mi tak łatwo idzie! Przecież to jest na pewno koleżanka
Magdaleny! Dlatego też - dochodząc do pięknie zbliżającego się końca sesji fotograficznej
-
skierowałem szybkie pytanie do mojej wspaniałej modelki:



- A pani to rozumiem, że od Magdaleny?!
Szczęka mi opadła gdy usłyszałem, że: - Nie! ...że ona nie zna żadnej Magdaleny!
...bo - widzi pan - przyjechałam z Wrocławia na tą konferencję GPS i jest mi przyjemnie, że pan
dokumentuje tu mój pobyt, bo Toruń... (to i tamto), spotkałem tu wielu przyjaciół i w ogóle cieszę
się, że będę miała pamiątkę... . Jeszcze ostatnich parę ujęć i sesja bez przeszkód dobiegła końca.

A Magdalena i jej koleżanka? No cóż. lepiej niech sobie dobrze poczytają co wyraźnie napisano
w zakładce PORTRETOWNIA TORUŃSKA. Chyba na pewno kiedyś im te zdjęcia zrobię, ale muszę być przekonany, że zrozumiały wszystko co tam jest napisane :-)

czwartek, 24 maja 2012

Kadzidłowo 2/2 (908)

Przebywając w Kadzidłowie zakładamy, że nikogo nie razi prezentowanie stworzeń chromych,
bo i na kalectwie się tu ochoczo zarabia. Park działa jako dożywalnia dla zwierząt
poszkodowanych przez cywilizację. - Tak zresztą działają i inne ośrodki prezentujące zwierzęta.



Wymagania nieokiełznanej komercji rządzącej Parkiem każą oglądaczom pospiesznie i na tempa
(drabinki pomiędzy kwaterami) przemieszczać się wielkimi chmarami. Nasze stado liczyło około
50 osób. Zwiedzanie Parku odbywa się tylko pod komendą przewodnika.
- Nam się trafiła akurat sympatyczna pani.



Z jednej strony otrzymujemy info o niebywałych dokonaniach naukowych właściciela tej
zwierzalni, a z drugiej strony wyraźnie widać niezadbane dzikie stworzenia. Na zwróconą uwagę
co do zwierzęcia ze zwojem drutu na głowie udzielono obojętnej odpowiedzi, że jak będzie czas
to i tym się ktoś zajmie... .



I do tego to rozczulające zagłaskiwanie jako atrakcja udostępniona w cenie biletu!
Dziecko i mała sarenka... . Tak, to się daje nieżle sprzedawać! Po tysiąc razy dziennie.
Ponoć sarenkom i innym osiołkom to wcale nie przeszkadza... .
I marchewkę zakupioną w kasie takiemu biedaczynie można do schrupania dać.



Z jednej strony cieszy możliwość spojrzenia w oko orłu* (ten akurat skrzydło utracił na linii
wysokiego napięcia)... .



...a w chwilę potem, żal człeka ogarnia na widok ziejącego z żaru wilka (pusta miska z wodą?).



Proszę się więc nie dziwić, że łagodny skądinąd zwierz nagle wyszczerza trzonowce!



...albo dyskretnie mrużąc oczy marzy o.



Żegnani zrezygnowanym spojrzeniem łosia...



...pamiętajmy o kupnie widokówki od Tego Pana. On działa (chyba) na własny rachunek.
- I sporo wie o fotografii przyrody.



Odjeżdżałem z Kadzidłowa kręcąc w oszołomieniu głową i tak mi zostało do dzisiaj.

---
* Bielik nie jest orłem!

Podziel się