piątek, 22 lipca 2016

Co się dzieje w Ino?! - Ogółem 1/3 (1647)






















Wymaganie ode kogoś, aby zawsze i wszędzie (albo i nawet całe życie!)
kierował się racjonalizmem jest ponad wyobraźnię mą. Kiedy więc
temat Inowrocławia - pod różnymi postaciami - zaczął mnie okrążać
wcale nie zamierzałem się bronić. Po prostu w pociąg i... .
















Zapraszam do tego miasteczka gdzie fasadowa komuna trzyma się
mocno, a które niebywały rozkwit ma już za sobą. A może i przed?!
Niezaleznie od ocen i prognoz Ino walczy z dzisiejszą rzeczywistością
o lepsze jutro. Intensywnie. Sami mieszkańcy w nieudanych rezultatach
tej walki winią (także) System który pozwala na dziedziczenie władzy.






















A ród Brejzów trzyma się przy władzy i trzyma, ponoć mocno
udowadniając tezę, że nawet w demokracji władza jest dziedziczna.
Coś mi po głowie chodzi, że już w okresie II Rz-plitej inowrocławianin
o tym nazwisku pełnił w mieście jakąś ważną funkcję... .
- Głowy jednak nie dam.






















Sprawa na dzisiaj - dla mnie - nieistotna! Ot, nazwisko to przewija się
i w dzisiejszych kręgach władzy a to jako wieloletni burmistrz a to jako
senator młody... .
- No cóż, jak się opanuje podstawowe arkana władzy to... .






















Odnotowując przekonywującym obrazem krytykę nie staję po żadnej
ze stron zauważając tylko sam fakt, jak na Obserwatora przystało.

A w ogóle to proszę skupić się na oglądaniu obrazów miasta tego!
- ...a jest co oglądać!
- A co?
- TO.


























Wśród tablic którymi miasto upamiętniło samo siebie zabrakło mi
jednej, bez której nie wyobrażam sobie Inowrocławia. Dlatego też
dziś pokazując różne obrazki, jutro ten karygodny brak - jeszcze jednej
tablicy w spiżu odlanej -
nadrobię wieloma obrazami memi.

To nadrabianie będzie jutro a na razie mamy dziś, czyli jak rzekł był
klasyk: dziś to to samo co jutro tylko, że dziś. Oczywiście pamiętamy,
że dzisiejsze dziś, już jutro będzie wczoraj... .
- Czy jakoś tak.























































Tak więc, jeśli ktoś myślałby, że odwiedziny Inowrocławia
to był płochy kaprys ino... to ten myli się bardzo wprost.
- Nie, to nie była zachcianka!

Chociaż - jak widać - sama Ona to oczywiście niewątpliwie
widoczna dla obiektywu była.

Podziel się