piątek, 2 września 2016

Po co mi Prowansja? (1667)

Zawsze marzyłem o robieniu zdjęć w Prowansji. ...bo wie pan światło jest tam takie inne, znaczy się kąt padania jest tam taki impresjonistyczny bardziej.

Nie - nie, takiego światła to w Polsce nie ma! No i proszę pani ta unikalna kolorystyka łąk i pól. Dokładnie to o te rozmaryny i wonne lawendy (szczególnie o nie!) mi specjalnie idzie.
- Tak było w marzeniach kiedyś.

Dziś tak już nie muszę się ekscytować zagranicznymi światłami; przejrzałem na oczy - swoje wreszcie  z o b a c z y ł e m , albowiem odwiedziłem Bagienną Dolinę Drwęcy.

I ogarnął mnie tam konkretnie pełny zachwyt dla kolorów, zauroczenie różnorodnością wonnego ziela, bogactwo zapachów przyrodniczych a nawoływań ptasich... . Z wrzaskliwym trąbieniem żurawi włącznie.

Teraz już wiem, nad Drwęcą ta przyroda pleni się niezwykle i niepotrzebne nam są wzdychania do egzotycznych krajobrazów. Kto był w okolicach jeziora Sopień to kuma. - Jeśli o mnie się rozchodzi to się tam było i się swoje wie.

A było mi dziwnie o poranku! To Polska właśnie?! Z tymi kolory?
- Tak, tak było nad Drwęcą o poranku.

I zaklinam się na wszystko co mi drogie ze światłem włącznie - żadnego kręcenia suwaczkami przy obróbce tych zdjęć nie było*.

Ciesząc się, że ta z dawna planowana wyprawa doszła do skutku pokazuję jak tam jest.
A jak jest?
TAK.

Żeby nie było na mnie uzupełniam: komarów tam bez liku, więc człek świadomie przytomny zabezpieczony przed nimi być powinien.

Zbroję czy strój pszczelarza uznaje się za całodobowe ubiory jako skuteczne, ale niepraktyczne.


Naturalne środki (rozgniecione goździki + coś tam coś tam!) ponoć znakomite są w odstraszaniu. Następną razą będę wiedział. Póki co idę zjadać odczulacze i cieszyć się dobrze spędzonym czasem.
























* Proszę się uważnie przyjrzeć pierwszemu zdjęciu. Nieretuszowane.

I jeszcze raz i jeszcze... . Tak jest w Bagiennej Dolinie Drwęcy.
- Niezwykle.

Podziel się