Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dzięcioł. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dzięcioł. Pokaż wszystkie posty

piątek, 28 kwietnia 2017

Tuchola od początku (1796)

Przyjeżdżając do malutkiej Tucholi (której się dopiero uczę) zaskoczyło i oszołomiło mnie mnóstwo tematów do ogarnięcia. Aby więc nieco uspokoić myśli zaczęto od początku.


A początek Tucholi znajduje się w Muzeum, które jednocześnie pełni rolę informacji historyczno-turystycznej. Od siebie dodam, że pełni ją znakomicie!

Muzeum w tym małym miasteczku jest takie samo jak inne muzea w małych miasteczkach: biedne w metry kwadratowe, niedoinwestowane, wołające o odświeżenie ekspozycji.


Mimo zgłoszonych zastrzeżeń dzielnie pełni swą rolę a to za sprawą personelu, który widoczne braki materialne nadrabia pomocną informacją ustną i drukowaną, serdecznością i żywym zainteresowaniem, aby przybyłego gościa zaopatrzyć w stosowną wiedzę.


Samo Muzeum ma charakter etnograficzno - przyrodniczy. Młode pokolenia odwiedzających znajdą tutaj dziwy niesłychane; kuchnie nieelektryczną, młynek i lampę bez prądu czy stosowne dla tego miejsca (a będące klasą dla samych siebie!) najprawdziwsze monidła.


Osobom nieco starszym te nieobce klimaty przypomną zapewne sceny z - tak nieodległego przecież! - dzieciństwa.
- Jak ten czas leci!.




Wielość przedmiotów aż woła o szerszy oddech, o przestrzeń. Chociaż... . Jak się tak zastanowić to zagęszczenie pewnie nieobce jest zgromadzonym muzealiom. W końcu dawne chaty - nawet te najzamożniejsze - wcale nie miały zbyt wielkich przestrzeni... .


Jeden z kącików to arcydzieło zachwycające wprost aranżacją... . Obiecuję sobie do tej części jeszcze nie raz wracać.

Część przyrodnicza Muzeum daje pojęcie czego można oczekiwać od Borów Tucholskich! Wśród mnogości eksponatów ptasich i zwierzęcych nawet nie zauważyłem braku grzybów które (oprócz przetworów miodowych) są przecież sztandarowym produktem borowiackim.

Wszak moja nieoceniona ciocia A. z Wąbrzeźna na grzybowe żniwa - mając własne lasy pod nosem - wybierała się tylko i wyłącznie do Borów Tucholskich!







Pasąc oczy - niekiedy lekko znajomą - egzotyką leśną zafrapowało mnie pytanie na które jeszcze nie mam odpowiedzi: co robi tutaj żubr?!


 ...bo  o turze to wiem: był i wyginął a na dowód swego istnienia zostawił w gablocie swoje rogi.





Odchodząc zawieszono wzrok na podkowach: szczęście, potrójne szczęście niech mi także przynoszą!

poniedziałek, 6 marca 2017

Donos obywatelski (1771)

Uprzejmie donoszę Komu Trzeba o przestępstwie na zabytku, którego byłem naocznym a gorliwym świadkiem.

Poszliśmy se z kolegą (bo kolega jest od tego) na ptaki, znaczy przyrodę oglądać - a może nawet i sfotografować. Oprócz jednego takiego co to był przy karmniku to więcej nie udało się ich złapać na matrycę.

W ogóle tego dnia przyroda dla nas niełaskawa była. Nawet ptaki się od nas odwracały (za przeproszeniem) kuperkami.


Nawet wiewióra (no ta, co tak wytrzeszczyła na nas gały jakby ludzi po raz pierwszy zobaczyła!) ledwie co się pokazała to pokazała nam swą końcową część... .


Rozżaleni tym oburzającym faktem udaliśmy się do miejscowości Barbarka czyli tam gdzie stoi bardzo zabytkowa kapliczka poświęcona tej właśnie Świętej Osobie.



I wtedy zobaczyliśmy Ich.

Pierwszy  z nich stał ana czatach. Od razu wiedzieliśmy, że coś będzie się niedobrego działo: tak się nerwowo rozglądał po okolicy, dziobem kiwał i nogami przebierał.

Wiedział, że obiekt jest bardzo zabytkowy oraz mocno chroniony i że cała sprawa może się wydać!

I prawie im by się udało! Najpierw zobaczyliśmy szkody jakie ten drugi drapieżnik na obiekcie zabytkowym poczynił.

W chwilę potem złapaliśmy na gorącym uczynku tego właśnie drugiego! Zresztą nie sposób było mu się ukryć ze swoją przestępczą działalnością: łomot wielki szedł po całym lesie gdy on w te sygnaturkie tak łupał i łupał!

Gdy nas zobaczył to się szybko ulotnił w niewiadomym dla nas kierunku, co poświadczamy własnoręcznym podpisem.


Tutaj.
- My.

wtorek, 10 marca 2015

Co słonko widziało (1522)

Komu w niedzielę rano chciało się wsiąść na rower i pojechać
w przyrodę to ma co pokazać! Tylko krzyku żurawi, tylko zapachu lasu
nie ma jak przekazać... .




czwartek, 19 stycznia 2012

Szkodnik i zagadka (797)

Miejsce akcji: park na Bydgoskiem Przedmieściu.
Obiekty główne: budki szpakówki
Główny podejrzany; dzięcioł, który wyżera młode ptaszki z budki, wcześniej
rozkuwając otwór wejściowy



A nieprawda, że dzięcioł tym szkodnikiem jest!

On jak to ptak drapieżny ma prawo zdobywać pożywienie dostępnymi sobie
a drapieżnymi nawet metodami. Szkodnikiem jest człowiek który mu na tacy czyli
w budce te ptaki podaje. Otwór wejściowy powinien być wzmocniony blachą,
albo dodatkową nakładką. - I bez patyka z przodu budka ma być!

A jak to ma być zrobione? Nie będę się powtarzał, już raz o tym pisano
i pokazywano! - Tutaj.

- A poza tym taką budkę po zawieszeniu to serwisować trzeba!
Co parę sezonów oczyścić ją trzeba i ten fakt należy uwzględnić podczas
jej budowania. Też.

* * *

Aby nie było, że tylko gderam i gderam kolejna zagadka:
Dla jakiego ptaka jest ta budka?



Ponieważ sam nie wiem podana odpowiedź winna być właściwie
i przekonywająco udokumentowana.
- Nagroda ta sama co zawsze :-)

czwartek, 5 stycznia 2012

Jeden więcej do kolekcji (783)

Wczorajsze snucie się po Barbarce zaowocowało nowymi znajomościami.

Intensywnie spacerując po okolicy zinwentaryzowałem dostępne mi
słuchowo dzięcioły w liczbie 5 szt. Jeden z nich pozwolił się łaskawie
sfotografować.
- Ciemnawy dowód w załączeniu.


To nie lasek bielański, gdzie dzięcioły są na wyciągnięcie ręki!
Tutaj, żeby dzięcioła sfotografować to albo jest szczęście potrzebne
(miałem je wczoraj!)
albo sprzęt alpinistyczny.

Uwaga! Obiecano mi zielonego dzięcioła!
CZEKAM.


PS. Od rana ciemno i leje zimny wiatr.
Można mnie zesłać na 2 tyg. 2 tys. km (z grubsza) na południe.
Nie upieram się przy tym, czy ma to być Francja czy Hiszpania... .
Tylko proszę z tym nie zwlekać, bo u nas to już niedługo będzie słońce i słońce!
Chyba.

środa, 29 grudnia 2010

Dzięcioł (446)

Dzięcioł duży. Tak przynajmniej wynika z "Przewodnika terenowego". Nieco mnie rozczarował, bo wydawało mi się, że powinien być co najmniej wielkości sporej papugi. Niemniej jednak zaciętość z jaką atakował drzewo prawdziwie mi zaimponowała!

PS. No przecież widać, że wsiąkłem w te ptaszki!

Podziel się