A początek Tucholi znajduje się w Muzeum, które jednocześnie pełni rolę informacji historyczno-turystycznej. Od siebie dodam, że pełni ją znakomicie!
Muzeum w tym małym miasteczku jest takie samo jak inne muzea w małych miasteczkach: biedne w metry kwadratowe, niedoinwestowane, wołające o odświeżenie ekspozycji.
Mimo zgłoszonych zastrzeżeń dzielnie pełni swą rolę a to za sprawą personelu, który widoczne braki materialne nadrabia pomocną informacją ustną i drukowaną, serdecznością i żywym zainteresowaniem, aby przybyłego gościa zaopatrzyć w stosowną wiedzę.
Samo Muzeum ma charakter etnograficzno - przyrodniczy. Młode pokolenia odwiedzających znajdą tutaj dziwy niesłychane; kuchnie nieelektryczną, młynek i lampę bez prądu czy stosowne dla tego miejsca (a będące klasą dla samych siebie!) najprawdziwsze monidła.
Osobom nieco starszym te nieobce klimaty przypomną zapewne sceny z - tak nieodległego przecież! - dzieciństwa.
- Jak ten czas leci!.
Wielość przedmiotów aż woła o szerszy oddech, o przestrzeń. Chociaż... . Jak się tak zastanowić to zagęszczenie pewnie nieobce jest zgromadzonym muzealiom. W końcu dawne chaty - nawet te najzamożniejsze - wcale nie miały zbyt wielkich przestrzeni... .
Jeden z kącików to arcydzieło zachwycające wprost aranżacją... . Obiecuję sobie do tej części jeszcze nie raz wracać.
Pasąc oczy - niekiedy lekko znajomą - egzotyką leśną zafrapowało mnie pytanie na które jeszcze nie mam odpowiedzi: co robi tutaj żubr?!
...bo o turze to wiem: był i wyginął a na dowód swego istnienia zostawił w gablocie swoje rogi.
Odchodząc zawieszono wzrok na podkowach: szczęście, potrójne szczęście niech mi także przynoszą!