poniedziałek, 1 czerwca 2020

W drodze do krainy szczęśliwości (2154)

Spotkałem się z kolegą, bo kolega jest od tego i wypada czasem spotkać się z nim... . No właśnie! Nie było jednak szczególnych, poetyckich klimatów wziętych ze sztandarowej pieśni Waglewskiego i (tego nicponia) Maleńczuka.

Była surowa rzeczywistość drogowa przy wietrze osiągającym w porywach 10 w skali Beauforta! Wiatr ten usiłował nas pozbawić sił i ochoty odwodząc od głównego celu wyprawy. Onże mając to na myśli wielokrotnie próbował nas zepchnąć a to do rowu a to pod nadjeżdżający samochód. W takich warunkach dojechano do Chełmży gdzie  w barze z widokiem na przystań pochłonięto kanapki, zapijając je mocno kawo parzono po turecku.

Gdyby ktoś był zainteresowany skąd się wzięły regionalizmy to musi się pofatygować do Tumskiej Przystani - tam takich kwiatków znajdzie więcej. Przykłady gwary chełmżyńskiej są tam tak drastyczne (skromny obrazek na tylnej ścianie), że nie odważyłem się ich zaprezentować mimo, że sfotografowane. ...ale domek krewnego Gargamela to i owszem!

Wiatr, choć rzadko - to sprawiedliwie trzeba przyznać - czasami udawał, że go nie ma. Regułą jednak było, że wiał i wiał! Na 10 km przed celem głównym grozę zaczął budzić fakt, że prądu w baterii ubyło dramatycznie dużo. Widmo powrotu z pustym akumulatorem coraz częściej zaglądało w oczy brutalnie sugerując, że nie ma po co się tak męczyć, że przecież można teraz zaraz zawrócić... .Z tych porad nie skorzystano prąc uparcie naprzód.

Mimo kłód rzucanych pod nogi (a naprawdę to były tylko gałązki!) jednak szczęśliwie dotarliśmy do naszej (tak bardzo wyczekiwanej) krainy szczęśliwości: Gospodarstwo Agroturystyczne ARKADIA przywitało nas suto zastawionym stołem!

Prawie godzinny odpoczynek i świadomość tego, że teraz to już na pełnych żaglach  z wiatrem pojedziemy dodały nam sił. I tak się stało. Tablicę z napisem Chełmża zobaczyliśmy nadspodziewanie szybko! A potem już tylko delikatny nacisk na pedały przybliżał nas z każdym pokręceniem do rodzinnych stron wywołując cichutką radość, że i tym razem dalim radę... .
- W ten sposób uczczono drugi i ostatni dzień Akcji # AKTYWNI Z UMK.


PS. A czemuż to po własnym kopytniku w tą i z powrotem jechano?! A dlaczego tak mało dzisiaj zdjęć?!
- Oj, dlatego i tylko dlatego!

Brak komentarzy:

Podziel się