poniedziałek, 28 listopada 2011

Okiem drobnomieszczanina 1/3 (745)

Co jakiś czas napada mnie dzika ochota, aby sobie pobywać.
- Salonów zachciewa mi się, ot co!

Z uwagi na znikome owłosienie w salonach fryzjerskich bywam rzadko.
Salony masażu odpadają z uwagi na me niezłomne zasady moralne i w miarę zdrowy kręgosłup.
Pozostają mi więc tylko salony sztuki.
- Największym z nich jest Centrum Sztuki Współczesnej "Znaki Czasu".

Bywanie w tym przybytku sztuki przysparza mi jednak sporo kłopotów.
W trzech obszarach.

Po pierwsze już sama nazwa wprawia mnie w dyskomfort, bo jest zbędnie prowokacyjna.
Za "Znaki Czasu"Adwentyści Dnia Siódmego (pierwsi mieli wydawnictwo o tym tytule!)
powinni pozwać właściciela obiektu zmuszając go do nadanie obiektowi innej nazwy.
- Wycofuję swoją propozycję jeśli obiekt ten potajemnie należy do ADS.
Co prawda, od biedy można blado uznać, że CSW to Świątynia Sztuki, ale... .
- Może jednak warto rozpisać konkurs na nową nazwę?

Druga sprawa to zamontowane tam oświetlenie. Dramatycznie ostre i (nie bójmy się tego
słowa!)
brutalne, bo - w sposób nieuprawniony - jaskrawo bijące po obiektywie. Trochę to
dziwne w nowym obiekcie przeznaczonym na cele wystawiennicze. Projektant nie wiedział,
a odbiorca nie zareklamował, że takie odbijające się w marmurach oświetlenie to jest właściwe,
ale tylko w remizie strażackiej miasta Swindown!?
- Chyba wydam z siebie głos wołającego na puszczy o rozproszone światło pomagające
skoncentrować mi się na
konkretnie pokazywanej sztuce sztuki.

A to właśnie po raz trzeci wystawiana sztuka wprawia - mój drobnomieszczański gust - w tęgie
zakłopotanie. Tak było i tym razem gdy trafiłem na Festiwal sztuki performance.

Aby nie było na mnie, że nie jestem na czasie najpierw przeczytałem prozą co to takiego ten
"performance". Zrozumiawszy, że chodzi o inną formę teatru (najczęściej) jednego aktora
poczułem się ważniejszy i teraz już nie miałem wyboru.
- Tym to sposobem sztuka performerów zderzyła się z moją rzeczywistością dotkliwie, bo
zamiast pałacu sztuki trafiłem do... . Zobaczcie sami!



Na początku stało się niewinnie.
Jakaś w coś zawinięta postać nie wiadomo dlaczego przewalała się artystycznie w pościeli.
Wydało mi się to bez sensu, bo manifestu artystycznego nikt nie wygłosił.
...a jak wygłosił to bełkot to był jakiś pomroczny. Przynajmniej tak wydawało się,
człekowi
ograniczonemu i bez wyższych aspiracji jakim od tej pory się stałem.



Tak jak i reszta publiczności ten wymierzony sobie epitet zdzierżyłem z należytą godnością.



Jako osobnik niespecjalnie wysoko postawiony moralnie natomiast z zainteresowaniem
przyjąłem story o pewnym wiarołomnym mężczyźnie co to... .




Cudownym zrządzeniem losu publiczność swą obecnością nadawała akcjom artystycznym
tak potrzebną dynamikę w zdarzających się przestojach. Tym bardziej, że nie zawsze było
wiadomo, gdzie zaczynają się performerzy a gdzie kończy się publiczność.



Trzeba przyznać, że tym razem przekaz był klarowny i po jego zakończeniu nie musiałem
wraz z innymi oddychać z ulgą.



Były jeszcze inne m o c n e działania artystyczne,
ale o tym już opowiem następną razą.

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

1. performance był rozwleczony w czasie pod kołdrą leżały (2 osoby o ile się nie mylę)które co jakiś czas się poruszały powoli. Wyglądało to trochę jak larwy które chcą się przepoczwarzyć.

2.Jak już piszesz, to niech to będzie zbliżone z prawdą 2 performance wykonał ojciec z córką, a na ścianie nieopodal było wyświetlone ich wspólne zdjęcie jak ona była jeszcze małym dzieckiem. I to nie było story o wiarołomnym mężczyźnie. Raczej nawiązywało do przysłowiowej nazwy festiwalu "Koło czasu"

życzliwy obserwator

Ps. Dobre zdjęcia

Obserwator Toruński pisze...

> performance był rozwleczony
Jestem człowiekiem niezamożnym, bo mam tylko jedno życie. I nie stać mnie na to bym trwonił je na rzeczy będące poniżej mego progu percepcji.

> Jak już piszesz, to niech to będzie zbliżone z prawdą
Prawda... . Prawda?! Ach, ta prawda! Tak, to jest Ktoś, kogo mijam codziennie. Nie dlatego, żebym Go nie szanował czy nie chciał zauważyć, ale... . Mam słaby wzrok, skoncentrowany więc jestem na własnych celach. Stąd też niekiedy pomijam rzeczy / sprawy ważne.

Podany background jednak nie ma dla mnie znaczenia. Nawet jeśli to jest prawda i tylko prawda. A na pewno jest! W moim świecie równoległym to nadal jest story o człeku wiarołomnym... . Zaświadczyłem to przecież własnymi obrazami!

- Z niedowierzaniem a potem z życzliwym zainteresowaniem przyjąłem inną interpretację. Widzieliśmy to samo wydarzenie, ale jednak inne!

> Dobre zdjęcia.
Dzięki za dobre słowo! Szkoda, że takim obiektywizmem nie mogę się odwdzięczyć. Taka konstrukcja, o litościwe wybaczenie czego uprzejmie proszę.

Anonimowy pisze...

Dobre zdjęcia to raczej był subiektywizm nie obiektywizm. No ale cóż...

Obserwator Toruński pisze...

Z punktu widzenia mojego przedpiścy obiektywnie rzecz ujmując prawdziwe jest stwierdzenie o subiektywizmie jego poglądu. - U mnie nic się nie zmieniło.

Anna pisze...

Przykra sprawa, ale jestem zdania, że nie powinieneś się wypowiadać na tematy związane ze sztuką współczesną. Do bycia krytykiem sztuki potrzebna jest dużo szersza wiedza niż tak którą się wykazujesz. Nie wystarczy zapoznać się z definicją słowa performance, ażeby móc się wypowiadać na jej temat, w szerszym niż najbliżsi gronie.

Obserwator Toruński pisze...

Anno! Poruszyłaś ważne kwestie, których nie można zbyć żartem czy pospiesznie rzuconym zdaniem. Zapraszam do wpisu "Polemika" z dnia 6 stycznia 2012r.

Podziel się