TOPIŁO? Tu się bywa przy okazji pobytu w Puszczy Białowieskiej! Kolejką wąskotorową się przyjeżdża, własnym motorem, autem lub rowerem.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lokomotywa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lokomotywa. Pokaż wszystkie posty
czwartek, 22 sierpnia 2019
PODLASIE: Topiło 10/14 (2086)
Autor:
Obserwator Toruński
o
20:15
0
komentarze
Etykiety: bagna, kolejka wąskotorowa, lokomotywa, moczary, mokradła, Perebel, rozlewiska, św. JPII, Topiło
niedziela, 6 listopada 2016
Londyn - 04/07 - Metro, dwa muzea i prenumerata jedzenia (1705)
Przemieszczanie się metrem jest fascynujące! Ino te korytarze,
labirynty te skomplikowane... .
Jeszcze nie jeden raz będzie rzecz szła o tym.
Do Muzeum Historii Naturalnej powinienem mieć zakaz wstępu!
No, nie jestem w stanie zachwycić się szkieletami czy skorupami.
Podróżując do środka ziemi (vide zdjęcie wyżej niż powyżej) nie
byłem w stanie wykrzesać z siebie entuzjazmu do oglądania tego,
tych, tamtego i jeszcze tego. Za dużo było W S Z Y S T K I E G O !
Z a d u ż o : muszli, skamielin,wulkanów, robaków, kamieni
zwykłych, księżycowych, szlachetnych i pół, owadów, dinozaurów,
ptaków, szkieletów i czego tam jeszcze.
W obliczu niesłychanej ilości eksponatów tylko na niektórych
mogłem wzrok obiektywu zatrzymać za sprawą wcześniejszych
skojarzeń występujących w moim życiu.
Przechodząc do Science Muzeum sprawdziłem czy przez mnie
spełnione zostały - ustalone przez starożytnych Rzymian - kryteria
bycia barbarzyńcą.
Według nich barbarian to ktoś kto ma: spodnie, broń i brodę.
Krótki przegląd uświadomił mi, że:
- tak - mam spodnie,
- tak - mam broń czyli aparat, oraz
- nie! nie! i nie! ...brody mi brak!
Westchnąwszy z ulgą można było zanurzyć się w historię techniki...
...oraz medycyny!
Po wyjściu z Muzeum zobaczywszy "Ludzi bez głowy" wcale
się nie zdziwiłem. Nie takie rzeczy się przed chwilą widziało!
Mijając Royal Albert Hall trwałem niewzruszony. W tym życiu
muzyki już tam nie posłucham a za mało jestem Hindusem, aby
liczyć na to, że w przyszłym życiu to może, może... .
Oszołomieni bogactwem eksponatów przyrodniczych, ludzką
pomysłowością w sprawach techniki czy przepychem jaki fundowali
(fundują?) sobie i poddanym miejscowe króle i arystokracja zejdźmy
na ziemię.
Zwykli ludzie (?!) w tutejszej Anglii gdy są zabiegani a chcąc zdobyć
doświadczenie kuchenne to mogą sobie zaprenumerować posiłki.
Wybiera się internetowo danie podając na ile ma być osób a firma
przysyła właściwie dobrane produkty starannie i pomysłowo opakowane.
Do tego jeszcze szczegółowe foldery jak z nimi postępować i... droga
do rozkoszy podniebienia otwarta!
Zero stresów czy w tym momencie dostanę daną rzecz, mikro obaw
o to czy co dostałem to ekologiczne czy z Chin, bez biegania za
różnościami i... egzotyczne - mniej lub bardziej - danie można sobie
samemu przygotować!
Oczywiście, że wszystko to za odpowiednią cenę! No cóż,
angielska klasa średnia ma różne możliwości i... z nich korzysta.
- Mogliby i u nas na coś takiego wpaść!
A posiłki na ten sposób zrobione?!
F A N T A S T Y C Z N E .
PS. Dzisiejsza notka jest dedykowana p. dr nauk med. Wojciechowi Szczęsnemu
z Bydgoszczy (urodzony w Toruniu!) znanemu popularyzatorowi wiedzy medycznej.
("Medyczne środy"). To jest chirurg, "który czasem obok skalpela używa mózgu".
Odczuwając (pewnie w sposób nieuprawniony) niejakie pokrewieństwo duchowe
mam niewątpliwą przyjemność wielokrotnie nie zgadzać się z Nim, co poczytuję sobie
za prawdziwy zaszczyt, jednocześnie zapraszając do prowadzonego przez Niego bloga.
Autor:
Obserwator Toruński
o
05:07
0
komentarze
Etykiety: dinozaur, dr n. med. Wojciech Szczęsny, historia techniki, lokomotywa, Londyn, medycyna, Muzeum Historii Naturalnej, prenumerata jedzenia, rakieta kosmiczna, Royal Albert hall, Science Muzeum
środa, 24 września 2014
Iława - Wielka Żuława 1/3 (1409)
Ojej! ...ale się działo!
No więc było tak: "Wędka" wybrała się do Iławy. Jest tam
Sponsor, który pobyt w ośrodku "Barakuda" umożliwił,
na koszt własny jadło, pitło i sprzęt szybko pływający
szczodrze udostępnił.
I było tam jeszcze: ryb łowienie i gwoździem programu objechanie
wodą największej w Europie wyspy jeziornej o nazwie
Wielka Żuława.
Opłynięcie było z a t r a k c j a m i . Najpierw powoli, jak żółw
ospale, a po łabędziemu delikatnie i z wdziękiem. I rozejrzeć się
można po wodzie było (tory regatowe!) a na brzegach przystanie
pełne jachtów szeroko otwartymi oczami oglądać. Nawet własnoręcznie
motorówkę wyścigową wolno było wolno poprowadzić... .
A potem już osobiście kapitan z silnika wydobył prędkość i ryk,
pianę wodną wałem spienionym a wodny pył murem za nami postawił!
I bączków kręcenie było i wrzask pod niebiosa radosny.... .
- Będzie można to samemu zobaczyć!
Póki co mamy dziś początek.
O tym jak z Torunia Miasto półsenny, zadumany start się odbył,
jak energia i pomysłowość w Iławie się obudziły, jak promem
na Wielką Żuławę się dostaliśmy... .
Jeśli dla dzieciarni uroki pobytu nad wodą były pierwszorzędne
to dla mnie nieskrępowana radość z rozmów, portretów i scen.
Żywiołowość i spontaniczność dzieciaków, urok młodości... .
- Przeżywam to jeszcze raz.


Autor:
Obserwator Toruński
o
05:34
0
komentarze
Etykiety: Barakuda, Dworzec Wschodni, Iława, jachty, lokomotywa, motorówki, prom, Wędka, Wielka Żuława
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Podziel się
