czwartek, 9 lutego 2012

Przypadek (818)

Akurat kontemplowałem świeżo znalezionego grafita.
Zaniedbany nieco, ale jeszcze miał - jakby to powiedziała Mniszkówna - "ślady
dawnej
piękności na twarzy"... .



Musiałem wyglądać na miejscowego skoro dwóch panów w dostawczym aucie
z Brodnicy (wpadnę na rowerze kiedyś tam!) zagadnęło mnie o drogę.

E tam! Zamiast tłumaczyć (zakręcona droga do tego miejsca jest!) zabiorę się
z wami... . Sympatyczne spotkanie - chwila przejażdżki - miłe pożegnanie. Była
oczywiście i obiecanka, że jak będę w tej wymarzonej Brodnicy to oczywiście
ich odwiedzę. No i tak się rozstaliśmy.



I marnym drobiazgiem jest fakt, że nie było wymiany adresów.
- W końcu Brodnica to nie Nowy Jork czy inne Buenos Aires.
Jestem przekonany, że się spotkamy! Na pewno.
- Niech no tylko zakwitną jabłonie!

Kiedy się wybieram na jakąś wyprawę to na podorędziu mam zawsze parę marzeń.
Te z Brodnicą wiążą się z fotografowaniem:

  • ichniego ratusza co ma takie same sygnaturki jak nasz kościół mariacki
  • okolic Drwęcy gdzie można utrwalić takiego rarytasa jak zimorodek
I spełnienia się w tym roku co najmniej tych dwóch brodnickich marzeń uprzejmie sobie życzę!

Brak komentarzy:

Podziel się