środa, 21 sierpnia 2019

PODLASIE: Wiatrak w Koryciskach 7/14 (2083)

Na drodze kleszczelowej w końcu dojrzałem ten kierunkowskaz! Jeździłem po niej ileś razy, ale dopiero teraz do mnie dotarło, że... .
- Chwila zawahania, niezbyt długi dojazd i stoję przed płotem.

...tak, można go obejrzeć: zapraszam! Pan Bazyli (proszę mi mówić po naszemu Wasia, czego przez szacunek nie odważyłem się zrobić) zaprosił mnie do swojego gospodarstwa. W chwilę potem zrozumiałem jakiego dostąpiłem zaszczytu: on zaprosił mnie do swojego życia!

...bo widzi pan, zaczęło się od tego, że mój dziadek miał koźlaka. No taki młyn wiatrowy co go się obraca do wiatru na koźle, czyli takim dużym pniu.

Dziadek pomagał zbudować ojcu w 1948r. tego holendra. ...ale to ojciec  wszystko sam wyrabiał! A takie łożyska to się brało z rozbitych czołgów! Przecież budowa zaczęła się krótko po wojnie i było tego żelastwa sporo.

A trzeba wiedzieć, że mój ojciec miał tylko dwie klasy, które przerobił w ciągu czterech lat. Takie były czasy, że mógł uczyć się tylko pół roku: zimą. W lecie była robota w polu... .

...ale od razu tu się mąki nie mieliło!

Na początku skrzydła napędzały stolarnię, która tu jest na dole urządzona. I to dzięki niej mogły powstać te wszystkie mechanizmy i urządzenia.

...no nie powiem, żeby mi nie pomagano! Władze nawet odznaczyły obiekt, ale tak naprawdę to ja sam, własnymi rękoma doprowadziłem go do obecnego stanu.

Słuchałem tych opowieści o budowie wiatraka przetwarzając je na własne myśli. I pozostaję nadal w osłupieniu dla ludzkiej pomysłowości, wyobraźni i pracowitości.

- No tak, ale gdzie plany, rysunki, wykresy?!
- W głowie, to wszystko powstało w głowie!


Nadal jestem pod wrażeniem spotkania z panem Bazylim. To było spotkanie z człowiekiem, którego jasne, otwarte spojrzenie skłania do słuchania z szacunkiem i łowienia każdego Jego słowa.

Chciałbym - będąc lepiej przygotowanym - jeszcze raz Go odwiedzić. Albowiem rozmowa z tak niezwykłą osobą uszlachetnia.













Brak komentarzy:

Podziel się