poniedziałek, 26 marca 2012

Kicz albo filozofia lipy (864)

Co jakiś czas wielokrotne echo ciągnie mnie - zwykłego człowieka - wołami do sztuki.
W obliczu oddających się galaktyk, widząc w lustrze twarz nieodgadnionej zagadki
bytu jednak stawiam wszystkie karty na prawdziwą sztukę, czyli coś co daje
solidne oparcie.



Z uwagi na to, że nie mogę stale bywać i bywać na salonach ten mój pociąg
jest do sztuki
umiarkowanie pospieszny. Za to przybiera raz to formy finezyjne
a czasem kameralne bardziej.
- I nic tu nie ma do rzeczy, że przypadkowe te spotkania są.
Po prostu sztuka mnie sama szuka!
I znajduje.

I tak zdarza się, że finezja rzuca mną w kierunku na ten przykład konstruktywizmu.
I wtedy w swej niebywałej twórczości zachciewa mi się wyrażać salonowo, jak na
wernisażu jakim. Produkuję wtedy obrazy fotograficznie monumentalne a dostojne
przy użyciu znacznej ilości słów na "ą" i "ę". Dla większego efektu wykazując
się umiarkowaniem (ale z rzadka!)
pozwalam sobie na to, aby wypsnął
mi się jakiś "izm".



Zmęczony jednak nazbyt wielką funkcjonalnością tak otaczającego mnie świata
sztuki - która akurat od dłuższego czasu mnie dopadła i nie puszcza - skłaniam
swą niesłychaną psychie do obcowania z formami kameralnymi, takimi raczej
alegorycznymi bardziej w swej wymowie.

I to jest czas gdy stawiam sobie pytanie kardynalne: o sens bytu w ogóle.
Dostawszy natychmiast odpowiedź szczęka mi odpada a ze zdziwienia staje mózg... .
- Tu prelegient rozwija swą kunsztowną myśl teraz już tłukąc delikatną materię wyobraźni swoich
słuchaczy za pomocą swych jakże cennych spostrzeżeń.




A niezrażona Szanowna Publiczność słucha nabożnie a Wielki Artysta przybierając
co raz to wymyślniejsze pozy retoryczne ukazuje wszem i wobec swe skomplikowane
wnętrze. I tak prężnie rozwijając swój ogon pawi soczyście mieni się wszystkimi
odcieniami filozofii sztuki najzupełniej nowoczesnej.

I raz staje się dziewczyną hożą, by już za chwilę okazać się potworem artystycznie niebywałym
czy wreszcie (rezygnując ze wszystkich ozdobników) po prostu będąc młodą dojarką... .



A słuchając tego lud prosty na przemian - pogodnie i z rozpaczą w oczach - błaga
na kolanach o to by... .



...a prośby jego i tak nie będą wysłuchane!

Frydrychowo, ale nie te - zimny wiatr skośny, przy powrocie wspierający kub nie = 63 km.

Brak komentarzy:

Podziel się