środa, 23 czerwca 2010

Strażnik Stawów (260)

Okopałem się nad "Naszymi Stawami".
Solidnie.



I siedzę tu sobie w ciszy i spokoju.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

to sie juz chyba nie obserwatorstwo ani straznictwo a eremictwo nazywa

Obserwator Toruński pisze...

Tak to ja jestem tym eremitą o którym poszedł był następujący dowcip.

Grupa taterników zdobywa jakiś tam stutysięcznik czy jakiś inny niebotyczny pagór. Po trzech tygodniach wspinaczki grupa najtwardszych zakładając kolejne obozy dotarła na szczyt.

Patrzą a tam pieczara. Patrzą uważniej a w pieczarze eremita. Ledwie się pozbierali z wrażenia i pytają. A pan tu co? Ano sobie żyję. Ale u licha CZYM PAN ŻYJE?! No wiecie, korzonki, trawa, woda źródlana i tak dalej... .
.....ale pocztę elektroniczną to sprawdzam tylko raz dziennie!

Anonimowy pisze...

-)
a byl tez taki dowcip, ktory mowil, ze ten tylko Cie bedzie cenil kto Cie straci.
jednakze stawy jak stawy. guzik z petelka a nie osmy cud swiata. ja tez moge byc przeciwna ich zasypaniu, ale w zadnym razie dla ich piekna, bo tego nie widze a jedynie dla zachowania srodowiska naturalnego jako inteligentniejszego nad srodowiskiem produkowanym przez betoniarke.

Obserwator Toruński pisze...

> ja tez mogę być przeciwna ich zasypaniu, ale w żadnym razie dla ich piękna,
Ten kto wątpi w ich urodę (nie znajdując jej w niektórych moich obrazkach) ma zaproszenie do Torunia. Nad "Nasze Stawy". I po ich obejrzeniu - usłyszeniu - powąchaniu niech głośno powie o braku ich urody.... .
(Oczywiście, że wyrwałem z kontekstu! Zgadzam się z tezą główną).

Podziel się