piątek, 18 listopada 2016

Londyn - 05/07 - Muzeum Alberta i Victorii oraz pewien pojazd (1707)


















Niesyci imperialnych wrażeń, odwiedziliśmy Muzeum to co powyżej.
Oferuje ono więcej niż jeden turysta może w ciągu jednego życia
znieść. Za moim więc podszeptem nasza grupa poszła w kierunku
jedynie słusznego gotyku.

























Nie znaleźliśmy tutaj dla siebie niczego nowego :-)
bo nawet "Gotyk na dotyk" też mieli!


























Patrząc na główki ocalone z pożogi wojennej szukałem pewnej
czaszki - obsesji mej szlachetnej - Tutivillusa... .

Komu nie chciało się w to hiperłącze powyżej nacisnąć niech wie,
że Tutivillus to jedyny diabeł który miał prawo w świątyni przebywać.

Czasem mówiono o nim "diabeł piszący",  bo w średniowiecznej
ikonografii był "patronem" skrybów, przepisywaczy ksiąg i wszystkich
parających się pisarstwem aż do drukarzy włącznie. Był tak popularny,
że kiedy znaleziono (często się zdarzający błąd) to z pełnym przekonaniem
mówiono, że "To nie ja! To sprawił Tutivillus!".

Jestem przekonany, że współcześni blogerzy też nie są bezpieczni
od jego podszeptów sprowadzających na manowce! Czasami mam
wrażenie, że ktoś mi przez ramię (jak na starych sztychach) zagląda
i wtedy jeszcze raz robię korektę... .

To dlatego postanowiłem, że interesował mnie będzie, bo choć diabeł
on to jednak do  d o b r e g o  prowadzi! ...a kto mi swojego pokaże,
znajomego Tutivilla przybliży Mu wynagrodzę... .
- Sowicie!
















Może ten z lewej poniżej to ON?! Gdybym znał jakiegoś specjalistę
od średniowiecza lubującego się w Tutivillusach to może znana
by mi była odpowiedź... . 
















Wśród tych rozterek trafiliśmy do sali w której pełno było kopii.

Otóż jest w narodzie brytyjskim taki zwyczaj, że jak nie mogą czegoś
zabrać ze sobą (bo np. podczas licznych grabieży w których brali udział
akurat w tej im nie wypadało)
to sobie takie dzieło sztuki kopiowali!
















No i teraz mają się czym pochwalić! 




















Bez żadnego wstydu nawet podróbkę dzieła Michała Anioła
sobie w marmurze wystrugali!

























Oszołomieni pokazywanym nam bogactwem, zataczając
się ze zmęczenia - tylko od czasu do czasu napawając się
zachwycającą i mocno wystylizowaną egzotyką - pełni wrażeń
wracaliśmy do domu.


























PS. No dobra, nie chciałem o tym pisać, ale niech będzie. Zrobiła
na mnie wrażenie śmieciarka o poziomie czystości karetki pogotowia... .
















...ale poza tym kolorowo na wieczór w innych miejscach też było!



Brak komentarzy:

Podziel się