wtorek, 23 grudnia 2014

Mała czarna (1470)

Jako człowiek oddany rodzinie (również i pod względem kulinarnym)
rzadko stołuję się na mieście. Niemniej jednak co jakiś czas zdarza
mi się takie przewinienie. No i wtedy mam na sumieniu jaką pizzę,
zapiekane coś.

Z golonki już dawno zrezygnowałem, bo dobrego miejsca
na pieczoną nie ma, a gotowany zylc (a choćby i z musztardą
czy chrzanem)
to już całkiem się nie liczy... .

Któregoś razu (gdy całkiem zapomniałem co to znaczy 
miastowe jedzenie) przy okazji zupełnie zaszedłem do jakiegoś
ogródka na starówce. Pizze dawali tam nawet niezłą.

No i wtedy spotkałem Ją.
Taka mała, wydała mi się i czarna.
- Na okruchy czekała.
...i się nie zawiodła.

Dokarmiajmy ptaki!
- Nawet takie tam.


Brak komentarzy:

Podziel się