Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Podzamek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Podzamek. Pokaż wszystkie posty

środa, 7 listopada 2018

Wyprawa rowerowa do Wąbrzeźna: NAZAD 2/2 (2037)

Słuchałem kroków sprzed lat a czas się cofnął i było jak dawniej... .

I znowu świat stał otworem i wszystko było możliwe gdy całe życie dopiero się zaczynało... .

Jakiś młodzian przeszedł obok rzężąc blutufowym głośniczkiem co zostało mu wybaczone: śpiewał Jaromir Nohawica... .

Mając w pamięci swój poprzedni pobyt objeżdżano nadjeziorne zakamarki nostalgicznie chłonąc jesień i  wspomnienia.
- Stary jestem to mam do tego prawo!












Nieco opóźniony wracałem nie wiadomo dlaczego nieco inną (ale za to dłuższą) drogą, bo przez wioseczkę Wronie.

A tam przy drodze skromnie stojący niezwykły obiekt (spichlerz?) pamiętający (chyba jeszcze) Krzyżaków... .

Spotkana pani rzekła mi, że ta całkiem spora pozostałość to po dawnym kościele.

Mając na uwadze swoją spektakularną wpadkę nie upieram się przy tej akurat opinii, mając nadzieję, że Ktoś Wiedzący (jak poprzednio było) mnie oświeci... . A więc?!
- Co to jest za budynek?



Po przyjechaniu do domu LOCUS podpowiedział, że, dnia 21.10.2018r:
- przejechano 107 km
- wyprawa trwała prawie 15 godzin
- z tego czas w ruchu to 6 godz 12'
- średnia prędkość w ruchu: 17 km/h

Jednego LOCUS nie był w stanie mi pokazać: TO BYŁA SUPER WYPRAWA!

wtorek, 6 listopada 2018

Wyprawa rowerowa do Wąbrzeźna: TAM 1/2 (2036)

Pomysł aby wykorzystać (być może) ostatnie jesienne słoneczne ciepło na wyprawę do Wąbrzeźna powstał nagle i nieodwołalnie.

Przeczucie, że to ostatni raz w tym roku taka wyprawa jest możliwa było tak pewne, że tej pewności nie mogło złamać nawet 10 stopni Celsjusza przy wyjeździe... .
- I drobne zamglenie w początkowej części trasy.

Odwiedzona po drodze Płużnica (jak i mijane obrazki) przekonywały mnie, że jesień, piękna złota polska jesień czeka mnie w miejscu docelowym na pewno.

I wreszcie nieco zmachany jestem w Mieście!

Na Chełmińskiej jak zawsze wita mnie Niosący Krzyż, łudząco podobny do tego w Toruniu, z północnej strony kościoła pw św. Katarzyny Aleksandryjskiej... .

I wreszcie Rynek, a na połowie jego środka duma i chwała Wąbrzeźna - jakim jest pomnik Zwycięstwa - autorstwa rzeźbiarza Ignacego Zelka który to monument stoi tam od lat niedoceniany i niezadbany co widać gołym okiem.

A pieniędzy na
- zabetonowanie Podzamku
- patologiczną barierkozę absolutną na Rynku
- chorobliwie zorganizowany ruch drogowy po mieście
to nie zabrakło!


Dla osób niewiedzących przypomnienie: Ignacy Zelek to ten sam rzeźbiarz, który stworzył doskonale znane torunianom niedźwiedzie sprzed siedziby Lasów Państwowych w Toruniu. I nie tylko.

Może się komuś nie podobać socrealistyczna treść pomnika, ale jego konstrukcja, proporcje i usytuowanie każą go (nie tylko mi) zaliczać do obiektów wybitnych w skali o wiele większej niż tylko wąbrzeska.

Zahaczywszy wzrokiem o urokliwą willę z ulicy Grudziądzkiej pogoniłem na Podzamek. W końcu to tam znajdował się cel główny wyprawy.

Zanim zdążyłem wgapić się w jesień, zanim zdążyłem się nią zachłysnąć szok: morsy się kąpały!
- Oj, luksusu cieplnego wtedy nie było.


Szybka wymiana zdań - przedstawienie się z mojej strony - i mam zgodę na uwiecznienie i publikację wizerunku sympatycznego wąbrzeskiego morsa.
- Pozdrawiam!

Na potworność którą poprzednia władza zabiła Podzamek nie chciałem spoglądać! Za taki gwałt na tym miejscu, za taki popis arogancji władzy, za taki chłam budowlany powinno się... .

Proszę samemu dokończyć co się powinno z takimi (...) u władzy robić. AMEN (...bo mnie jeszcze co trafi jak będę rozwijał temat!)

Dodam tylko że jest tam wszystko co władzy potrzebne aby miała się gdzie puszyć, medale przypinać i rączusie ściskać! ...a dla mieszkańców?!

Pozwalam sobie przypomnieć, że  hasłem miasta jest WĄBRZEŹNO - PRZYJAZNE WODY.

Komu przyjazne to przyjazne! Parę starych kajaków na krzyż, nieco żaglóweczek i coś tam jeszcze z pływających (albo i nie) ochłapów... . I to ma być ośrodek wodny?!

Ani porządnego stanowiska dla ratowników, ani plażowiczom gdzie się przebrać w godnych warunkach... .
- A niech was! (I to najlepiej natychmiast)

Ciekawym jest czy nowy burmistrz coś zmieni. Będziem się przyglądać!

A póki co spojrzałem na Młodą Damę z Mamą! Właśnie po zakończeniu morsowania wracały obie panie do domu i stąd była okazja wyspowiadać się z tego:
"A skąd zna pan moją córkę"?!

Było się na koncercie SPOTKANIA PODRÓZNIKÓW pod literackim patronatem Oli Bacińskiej to się zna -  brzmiała jasna odpowiedź.

Kiedyś być może przybliżę obydwie dramatis personæ. W końcu nieczęsto przychodzi mi spotykać na swej drodze pianistkę czy nauczycielkę jogi... .

...ale póki co zanurzono się w jesień!

Przeżywając jej oglądanie dochodzę do wniosku, że jeśli oglądać jesień to tylko w Wąbrzeźnie i to koniecznie na Podzamku.

Uznaję to miejsce za godne tego aby małymi autobusikami (tylko takie!) z Torunia dowozić odpowiednio wyselekcjonowaną P.T. Publiczność żądną jesiennych estetycznie przygód i uniesień... .

Ustalono więc raz i na zawsze: przy całym szacunku dla grodu Kopernika, jeśli przeżywać jesień to tylko i wyłącznie w Wąbrzeźnie.

Pod warunkiem oczywiście, że postaramy się nie zauważyć tego o co się piekliłem nieco wyżej... .
- Podsumowując: Wąbrzeźno można kochać, ale tylko wtedy gdy się w nim nie mieszka... .

A jesień (jako i lato było) mamy piękną tego roku!








c.d.n.

niedziela, 17 czerwca 2018

Za Siedmioma Górami - Wąbrzeźno w budowie 2/2 (1990)

Mam nadzieję, że od człowieka który w jeden dzień (a choćby i ze wspomaganiem!) przejechał prawie 150 km nikt nie wymaga pełnej relacji z trasy! Tego się po prostu nie da zrobić.

...a przecież spotkany po drodze młodzieniec o imieniu Szymon zasługiwał na to by go uwiecznić. Tylko dla towarzystwa i leniwych pogwarek towarzyszył mi na 20 km oddalając się od swego domu.

Nie sfotografowałem także urokliwego lasu tuż za Gronowem. Zaprosił mnie on swoim parkowym wystrojem podstępnie obiecując, że tędy też dojadę do przedcelu czyli Turzna... . Oj błądziłem tam niewąsko, bo droga z początku szeroka i zapraszająca okazała się być coraz ciaśniejsza a z obu stron rosłymi pokrzywami okalana.. . Na szczęście zanim zanikłem w tym lesie bezpowrotnie udało się po własnych śladach do cywilizacji powrócić.

Odwiedziłem za to małe, magiczne miasteczko Wabrzeźno. To samo, które nawet pod jesień kusi swą urodą i ludźmi którzy niegdyś w nim mieszkali nadając mu niepowtarzalnego kolorytu. O niezwykłej postaci jaką był i nadal jest Pan Antoni mówię.

Cokolwiek jednak by nie powiedzieć o tym mieście najważniejszy jest dla niego Podzamek: zwieńczony niegdyś dumnymi murami.

Kiedyś była tu siedziba biskupa, potem Krzyżaków, ot taki murowaniec, resztki którego straszą do dziś. Nie o żal jednak po aż tak odległej przeszłości tu i teraz mi chodzi.

Teraz rzecz idzie o KĄPIELISKU, miejscu plażowym, które kolejne ekipy kacyków rządzących po komuszemu miastem coraz skuteczniej dewastują. To jest mocne, ale trafne określenie, bo nie może być szacunku dla ludzi, którzy wyparli się własnej niepowtarzalnej historii i pięknej tradycji!
- Mówiąc o komusiej tradycji w żadnym wypadku nie odnoszę się do poglądów politycznych, ale do barbarzyńskiego toku myślowego charakterystycznego dla tej formacji.

Najpierw był Jaruzel, który na okazję ogólnopolskich dożynek wybudował tu - rękoma włodarzy miejskich czasu stanu wojennego -  szpetną budę co robiła za niby-muszlę koncertową z amfiteatrem naprzeciw.

Potem przyszedł następny dewastator (jeszcze gorszy od wspomnianego komucha) który ostatecznie zabił to miejsce rozbierając przepięknej urody drewniany budynek, który był ośrodkiem życia towarzyskiego, posiadał pomieszczenia dla ratowników, kabiny plażowe (cóż za luksus!) i przechowalnię sprzętu pływającego jednocześnie. Kiosk z lodami, lemoniadą i watą cukrową w nim też był!

Obiekt ten przepięknie swą zielonością i gabarytami wpasowany w otoczenie był i fantastycznie spełniał swoje funkcje społeczne czyniąc z Wąbrzeźna miejsce naprawdę niezwykłe. To dla tego obiektu się przyjeżdżało na wywczasy z odległych nawet stron!

Ku mojemu głębokiemu żalowi nie słyszałem, aby ktokolwiek z wąbrzeźnian upomniał się o przywrócenie tego miejsca do życia. Może niekoniecznie w dawnej technologii, ale w kolorystyce, proporcjach i (co równie ważne!) funkcjach jakie pełnił i pełnić na nowo mógłby.

O szacunku samych wąbrzeźnian dla tego obiektu świadczy fakt, że nawet dobrego, powojennego  zdjęcia nie udało się znaleźć!

Nie słyszałem więc o ruchu społecznym, który by popierał odtworzenie Kąpieliska, nie ma komitetu odbudowy tej architektonicznej perełki, która przydawała miastu niepowtarzalności. Paryż ma swój Luwr, Londyn ma swój Parlament a Wąbrzeźno miało właśnie Kąpielisko, ten obiekt plażowy, który został zabity samych wąbrzeźnian rękoma... . Bez żadnego protestu.

Do głów lokalsów nie przyszło, że amfiteatr to obiekt tylko dla Władzy, aby organizując igrzyska dla mas mogła na oczach ludu komuś coś wręczać, odznaczać a nagradzać prezentując tym samym swoją ważność i zaspokajając swoje  chore ambicje.

Kapielisko natomiast jest (tylko) dla ludzi: aby mogli:
- być strzeżeni podczas pływania przez ratowników
- mieli na czym pływać wypożyczając: kajaki, żaglówki, katamarany, 
- przebrać się w godziwych warunkach bez krycia się po krzakach
- coś sobie kupić: lody, napoje, pamiątki
- załatwić swoje pilne sprawy w europejskich warunkach
- gdzieś się spotkać na miłym łonie natury do tego przystosowanym.

Teraz dokonywana jest kolejna przebudowa (tylko amfiteatru!) i - spraw Dobry Panie - aby to nie była kolejna katastrofa dobijająca to niezwykłe miejsce. Póki więc co Podzamek (a więc serce Wąbrzeźna) jest w przebudowie.

Kolor nowobudowanego mostu każe domyślać się najgorszego... . Miejmy nadzieję, że moje krakanie jest bezpodstawne i to co widzimy to tylko podkład pod prawdziwy zielony kolor pozwalający harmonijnie wtopić się mostkowi w otaczającą zieleń.
- Miejmy nadzieję, miejmy!

*   *   *

Obecna, nieco przysadzista "Bonanza" trzyma się nieźle. Dostawszy w spadku filmową nazwę od swej barakopodobnej i niechlubnej w okalające wydarzenia poprzedniczki nieźle spełnia swoją gastronomiczną rolę. I niech tak dalej a z klasą będzie.

Aby nie było nazbyt ponuro znalazłem nie tylko wisienkę na torcie, ale prawdziwą perełkę której taki dumny Toruń małemu Wabrzeżnu mógłby pozazdrościć!
SAMOOBSŁUGOWA STACJA ROWEROWA to jest dopiero TO!

Nie dość, że liczy bywających tu rowerzystów (ogółem i dziennie) to jeszcze życzliwie użycza narzędzi do drobnych napraw rowerowych. Samej stacji też by się serwis przydał (pompki!) ale ten pomysł i sposób realizacji wydał mi się oszałamiający! Tak, takich obiektów użyteczności Toruń może tylko pozazdrościć.

ERRATA: Toruń ma ponoć takich stacji TRZY. Wyszło na to, że cudze chwalicie... ." Aby odszczekać com niebacznie napisał przyjdzie mi więc rzeczone stacje zwizytować.

Końcowe - a tak często odwiedzane - Turzno także nawiedzono, pospiesznie do Torunia zdążając. Odprowadzany spiżowym wzrokiem Pana Fryderyka po 11 godzinnej wyprawie dotarłem do Torunia.
- THE END.



Podziel się