Przygotowując się do tej wyprawy przeszperałem zasoby internetowe w poszukiwaniu namolnie wspominanych "100 obrazów Wyczółkowskiego" związanych z tym niezwykłym miejscem.
To co rozproszonego znalazłem nie zasługuje nawet na tą uwagę.
Trzeba więc będzie z czasem wybrać się do bydgoskiego Muzeum L. Wyczółkowskiego. Może tam coś kompletniejszego w swoim zbiorach na temat Wierzchlasu mają?!
Meandrując za prowadzącymi mnie żółtymi kamieniami - tak jak ścieżka mnie wiodła - co raz to wgapiałem się w jakiś szczególny objaw przyrody.
I ciągle (ale to ciągle!) nachodziła mnie myśl taka: a któreż z tych drzew Pan Leon by wybrał na obiekt sztuki malarskiej swej?!
I ciągle (ale to ciągle!) nachodziła mnie myśl taka: a któreż z tych drzew Pan Leon by wybrał na obiekt sztuki malarskiej swej?!
Patrząc oczami Mistrza - mając do dyspozycji tylko nieliczne blaski i błyski - starałem się te obiekty na Jego sposób zauważyć. W końcu my - nosiciele aparatów fotograficznych - od kogoś musimy się uczyć!
Gdzieś tam mignęło pochmurne jezioro, gdzieś tam dróżkę zgubiłem pod wrażeniem drużyny dzików (dwa duże i trzy małe) które mnie z tej ścieżki skutecznie zepchnęły. Nawet nie zdążyłem się porządnie wystraszyć gdy przebiegły niedaleko a gęsiego... .
Troska o to czy dotrwam jeszcze tego samego dnia do końca ścieżki nie przesłaniała mi możliwości delektowania się a to grzybkami a to kwiatuszkami małemi... .
Troska o to czy dotrwam jeszcze tego samego dnia do końca ścieżki nie przesłaniała mi możliwości delektowania się a to grzybkami a to kwiatuszkami małemi... .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz