piątek, 29 kwietnia 2016

RETROSPEKTYWA - 21/24 - Tryptyk miejski - Warszawa 1/3 (1605)






















                                                     Z perspektywy prowincjusza.
No było się w stolycy raz czy dwa! Duże domy tam mają.
Pałac Kultury i Sztuki też (w górę szybką windą a z powrotem
piechotą po schodach!)
oraz zoo w którym jeszcze nie byłem.
Jakoś tak tam zbyt szumnie, dużo i daleko jak dla mnie.
- No dobra, parę ładnych miejsc też tam majo!






















Dawno, dawno temu (kiedy jeszcze byłem młodym i przystojnym
a 2 metrowym blondynem!)
przydarzyła mi się taka oto historia.

Będąc w latach młodości zapalonym rowerzystą nie mogłem swojej
pasji rozwijać a to za sprawą braku własnego roweru. Kiedy więc
dorosłem onże brak rekompensując sobie zapałałem jeszcze większą
miłością do jednośladu korzystając z niego na licznych drożach
i bezdrożach, czasami nawet w sposób mocno nieumiarkowany.

I zdarzyło się tak, że pewnego razu (a lato było słoneczne tego roku)
bardzo zapragnąłem na mym czerwonym, rometowym jednośladzie
marki "Olimp" pojechać Gdzieś. Następnego dnia nie wiadomo dlaczego
wstałem o 2 w nocy i wsiadłem na rower kierując się tam gdzie jest
cywilizacja, czyli na wschód.

Po jakichś wielu godzinach się zorientowałem, że ni z tego ni z owego jestem
w połowie drogi do Stolicy! Tak więc czy pojadę w te czy wefte już
znaczenia nie miało. Zmierzch już zapadał gdy półprzytomny ze zmęczenia
dojechałem do jakiegoś miasteczka na górce. Szykownej pani zadałem więc
roztropne pytanie:

- Pani! A co to za miasto?!
- Jak to co to za miasto? Stare Miasto!
- No tak, ale w jakim mieście..
.?

Po tym ostatnim pytaniu kobieta - oglądając się trwożliwie - w popłochu
oddaliła się.

Dojechałem w końcu do jakiegoś tam tunelu, przy którym były wysokie
kamienne schody sięgające aż do nieba. Posiedziałem sobie dumając czy:
wdrapać się po nich o własnych siłach i od razu umrzeć ze zmęczenia, czy
też chowając dumę do kieszeni poprosić kogoś o pomoc w zataszczeniu
roweru na górę.

Ujrzawszy oczyma wyobraźni, jak ja - przystojny a 2 metrowy blondyn -
kogoś proszę o pomoc zawstydziłem się i tytanicznym wysiłkiem woli
wdrapałem się na górę... . Oj było o czym pogadać z tym gościem co na
słupku ponoć do dziś nadal tam stoi... .

PS. Te zdjęcia powstały przy zupełnie innej okazji.




















Brak komentarzy:

Podziel się