wtorek, 28 sierpnia 2012

SkyWay 2012 1/4 (986)

Trwający pięć dni Festiwal moimi oczami, jęzorem i obiektywem
w pierwszym dniu oglądania wyglądał dokładnie tak.

* * *
Szczęśliwie powtórzono pomysł ze sigłejami znany już z poprzedniej edycji festiwalu.
Husarze informacyjni, kapitalnie zdawali egzamin ze swej promocyjnej roli informując
głosem i rozdając niezorientowanym papierowe materiały promocyjne.
- Sigłejów było trzy a materiałów informacyjnych starczyło dla wszystkich.



Tu trzeba przyznać Toruńskiej Agendzie Kulturalnej (na którą zwykle nie
bez powodów wyrzekam!)
, że z doborem wolontariuszy trafili w dziesiątkę!
Ogółem ci młodzi ludzie dali się poznać jako chętni do pomocy i profesjonalni.
- Wiem co mówię, bo ekstremalnie przetestowałem ich możliwości :-)

A wyrzekanie na TAK zaczynam od pierwszego obejrzanego spektaklu czyli
od Duck Soap. Widowisko było ciekawe, ale niefotografowalne.

W zeszłym roku wygłosiłem na temat fotografowalności jeremiadę, ale komu by się chciało
zawracać sobie głowę jakąś tam fotograficzną promocją wydarzenia.


Samo przesłanie Duck Soap czyli kaczego spektaklu brzmiało: kaczki to żywe istoty,
który zabijanie jest nieetyczne. - Mają przecież wiele cech wspólnych z ludźmi.

Nie wdając się w artystyczne szczegóły stwierdzam: to był spektakl adresowany
do naszych władz miasta, które swoją biernością lub celowym działaniem przyczyniają
się do niszczenia systemu ekologicznego "Naszych Stawów".

A szkoda, bo z powodu
(nie tak znowu kosztownej czy kłopotliwej!) dbałości
o nie urzędnicy mogliby sobie przypiąć niejeden medal... .
Jeśli ktoś jeszcze nie wie co
to są "Nasze Stawy" to niech zapuści wewnętrzną wyszukiwarkę na "Obserwatorze" to znajdzie
wtedy hałdy materiałów na ten temat.


Od strony prawnej witryna Akcja Obywatelska "Ratujmy Nasze Stawy" monitoruje
temat szerzej i na bieżąco.


Póki co jesteśmy teraz na kaczym spektaklu.





* * *
W fosie zamkowej widziano coś impresive, ale nie zrozumiałem. Model fulerenu
w tym czasie gdy byłem nie działał, a działał podobno (i nie wiadomo dlaczego)
tylko raz dziennie i to o ściśle określonej porze.

Oczywista pomyłka! Na taki festiwal winny być zakwalifikowane t y l k o pokazy
o charakterze powtarzalnym podczas czasotrwania Festiwalu. Tym celniejsza uwaga,
że wystawiali tą atrakcyję nasi toruniacy z Młynów Richtera, co teraz podobno
zostały na inne przechrzczone... .



A propos powtarzalności. Być może warto rozważyć pomysł, by w następnych
edycjach pojawił sie kanon obiektów do brania udziału. Dobrze się sprawdza
Colegium Maximum czy fasada teatru.

Natomiast za poważny błąd uznaję wyłączenie z promocji panoramy miasta.

W ten czy inny sposób powinna ona zaistnieć na Festiwalu, tak aby z drugiego
brzegu było też co oglądać. Tu aż się narzuca jakieś widowisko laserowe na
większą skalę czy choćby banalne zakończenie fajerwerkami.
- Wiem, wiem! Budżet... .

Pewnie z tego powodu pojawiły się niskobudżetowe a mało wpływające rzeźby
świetlne jak ta z zaplecza hotelu "Bulwar", Gór Piekarskich czy z "Piernikowego
Miasteczka"
. W tym ostatnim wydarzeniu nie sposób było się opędzić od dzieci
starówki
biorących aż nazbyt aktywny udział w pokazach, co niekoniecznie
musiało być zgodne z zamierzeniami artystki.



* * *
Świetną realizacją był pokaz na bocznej fasadzie teatru. Jako jeden z trzech
w technice 3-D mappingu ro-o-obił wrażenie! Trochę rozpraszał tam niezatrzymany
ruch uliczny, ale cóż... miasto musi funkcjonować.

A z fasadą robiono cudeńka oszukując wzrok obrazami nieoczekiwanie zmieniającego
się czy też chwiejnego w przeobrażeniach teatru!





A kiedy wszystkim się zdawało, że wszystko zostało już stracone, że teatr już
całkiem rozleciał się...



...nadzieja przyszła renesansowa i...



...i kreska po kresce całość wróciła do normy.



Po tylu zmianach na wszelki wypadek potwierdzam, że po spektaklu
teatralna fasada po nadal wygląda tak jak i przed, czyli tak:


Brak komentarzy:

Podziel się