niedziela, 18 września 2011

Czekając na Alfreda (674)

Trąbiąc rozgłośnie na wuwuzeli (ciekawa jest toruńska szkoła konserwacji zabytków!) o tym, że to już, że niedługo, że za chwilę ulicę Alfreda Cieszkowskiego (stylowe miejsce miasta Bydgoszczy) będą detalicznie pokazywali zatrzymajmy się w tym zapale na chwilę.



W zieleni na chwilę przycupnijmy, pierwej ominąwszy zdradliwy młyn w Lubiczu. - Pontonem przez jakąś tam (nawet grubą!) rurę nie da się przepłynąć.






Kiedyś na pytanie skierowane do znajomej plastyczki:
- No i jak ci się podobało to nasze pływanie pontonem po Drwęcy?
On odrzekła mi tak:
- Nigdy, przenigdy nie będę płynęła po Drwęcy!
Przez 6 godzin widziałam wszystko tylko na zielono i bardzo bardziej zielono!
...jeszcze w parę dni potem nie mogłam pracować, bo nie widziałam innych kolorów niż tylko zielenie a zielenie. We wszystkich możliwych ich odcieniach!

(...)
Aby więc nie było na mnie - na odtrutkę coś kolorowego serwuję.
Oto jedno-obrazkowa migawka o towarzystwie w którym się ostatnio obracam.


2 komentarze:

Kasia pisze...

nie wiem, czy zdradliwy jest młyn w Lubiczu, ale Drwęca w jego okolicach na pewno... wiele utonięć etc. pamiętam z tych 30 lat...

Obserwator Toruński pisze...

Te okolice znam głównie z pływania po Drwęcy, od właśnie już lat 30-tu! Dojeżdżam autobusem / autem poniżej progu na Drwęcy a przed młynem. Po przeprawieniu się na drugi brzeg przekradam się poniżej młyna. "Przekradam się" to jest właściwe słowo, bo zawsze, ale to zawsze na drugim brzegu zastaję dorodne byki... . Prawdziwe. A ponton mój bahama yellow jest. Dla nich to to samo co czerwony. I kopytami na mój z pontonem widok w ziemi grzebią a ogonami swemi młynka kręcą... . A było raz tak, gdy wkroczyłem na ich teren że trzeba się było ucieczką na wodę salwować :-)

Podziel się